Policja zlekceważyła bandytę

Zabił swoją żonę strzałami w tył głowy. Wcześniej atakował ją nożem, strzelał do drzwi z ostrej amunicji. Policja się tym nie zainteresowała. Teraz, po morderstwie, funkcjonariusze odpowiedzialni za zlekceważenie groźnego bandyty, nie ponieśli za to konsekwencji.

O morderstwie w Czerwonce-Leszczynach pod Rybnikiem informowaliśmy w czerwcu. Benedykt S. z zimną krwią strzelił dwa razy w tył głowy swojej żony Urszuli S. Wcześniej wiele razy znęcał się nad rodziną. W styczniu zaatakował żonę nożem kuchennym. Urszula S. zawiadomiła policję. Policja uznała, że atak nożem nie był usiłowaniem zabójstwa. - Nóż pojawił się raczej jako element podkreślający wagę gróźb – mówi Arkadiusz Szweda, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Rybniku. Rodzinie założono niebieską kartę. Matka i córka miały być pod stałą opieką policji. Jednak córka Urszuli S. mówi, że nigdy nie widziała dzielnicowego. Rzecznik KM Policji w Rybniku zapewnia, że ten odwiedzał dom rodziny S. kilka razy, raz sporządził nawet notatkę. - Policja kłamie – mówi Sabina S., córka zamordowanej. Benedyktowi S. zarekwirowano broń, którą posiadał jako członek klubu strzeleckiego. Zdobył jednak nowy pistolet. W marcu razem z kolegą, byłym policjantem, poszedł do domu, gdzie mieszkała jego rodzina. Zaczął strzelać do drzwi. To także nie zainteresowało policji. Czy dlatego, że niebezpieczny człowiek znał się z policjantem? - Mam nadzieję, że nie miało to wpływu na sprawę – mówi Arkadiusz Szweda, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Rybniku. Lekceważenie sytuacji przez policję doprowadziło w końcu do tragedii. 11 czerwca Benedykt S. zabił swoją żonę. Tym razem zdecydowano się zająć sprawą. Morderca trafił do aresztu. Przeciwko asesorowi, który nadzorował policyjne śledztwo w sprawie znęcania się nad rodziną przez Benedykta S. wszczęto postępowanie wyjaśniające, bo nie dopilnował wykonania zaleceń wydanych policji i nie zgłaszał przełożonym problemów z ich wyegzekwowaniem. Postępowanie zakończyło się odmową wszczęcia postępowania dyscyplinarnego. Również policjanci, którzy prowadzili śledztwo w sprawie użycia broni przez Benedykta S. w marcu tego roku, oraz dzielnicowy, który był zobowiązany do odwiedzania rodziny S., uniknęli konsekwencji. - Przełożony policjantów uznał, że można poprzestać na uznaniu ich winnymi i odstąpić od ukarania – mówi komisarz Piotr Bieniak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach. – Musimy pamiętać, że przy ocenie policjantów bierze się pod uwagę całokształt ich służby i wcześniejszą niekaralność. Córka zamordowanej zadzwoniła na policję z pytaniem, kiedy zostanie wyjaśniona sprawa odpowiedzialności funkcjonariuszy. Dowiedziała się, że ma złożyć pismo i czekać na odpowiedź. - Mogli temu zapobiec – mówi przez łzy. – Nic nie zrobili. Mojej mamy już nie ma ze mną. Przeczytaj także:Zastrzelona żonaZabicie psa uzasadnionePolicja przepraszaPolicja pomyliła proporcjeZłodziej nagrany, ale nie złapanyZ komendantem załatwisz wszystkoPolicja zawsze ma rację?Księża pomogą schwytać bandytówZdradził tajemnicęPogrążeni w chorobieBandyci grają policji na nosieZabity pod okiem policyjnej kamery

podziel się:

Pozostałe wiadomości