Poderżnęli gardło kasjerce

Dwóch młodych mężczyzn napadło na punkt bukmacherski. Podcięli gardło pracującej tam dziewczynie, ukradli trzy tysiące złotych. 23-letnia Sylwia cudem przeżyła. Przebaczyła swoim oprawcom.

W niedzielę wielkanocną, kilka minut po 14. do zakładu bukmacherskiego przy ulicy Wolności w Zabrzu weszło dwóch młodych mężczyzn. Choć Sylwia kończyła pracę, to w ostatnim momencie wpuściła spóźnionych klientów. Mężczyźni rzucili się na kobietę, dusili ją, potem nożem zadali jej kilka ran ciętych i kłutych w okolicy szyi. Ukradli trzy tysiące złotych i pozostawili nieprzytomną zakrwawioną Sylwię, zamykając drzwi na klucz. Gdy odzyskała przytomność, ostatkiem sił próbowała wzywać pomoc. Zauważył ją Krzysztof Malanowski, który zadzwonił po policję i pogotowie. - To był horror - mówi Krzysztof Malanowski. - Cała ściana we krwi. Ona trzymała się klamki. Wybiliśmy szybę, wyszliśmy z nią przez tę szybę i sanitariusze zanieśli ją do karetki. Dzięki szybkiej interwencji lekarzy Sylwia cudem uniknęła śmierci. Teraz w szpitalu powraca do zdrowia. Na razie nie wiadomo, kiedy odzyska dawny głos i czy będzie mogła realizować swoją pasję. Sylwia uwielbia śpiewać. Od kilku miesięcy razem z siostrą i bratem śpiewała w zespole. Niedługo mieli zagrać pierwszy koncert. Pracę w zakładzie bukmacherskim Sylwia rozpoczęła pięć dni przed tragicznym zdarzeniem. Chciała zarobić na studia magisterskie. - Dobrze jej się pracowało, praca nie była ciężka, ale mówiła, że boi się, bo nie ma żadnych zabezpieczeń, monitoringu - mówi Karolina Wilk, siostra Sylwii. Pracodawca Sylwii czuje się odpowiedzialny za to, co się stało i obiecał jej pomoc. Nie ma jednak przepisów, które nakazywałyby właścicielom zakładów bukmacherskich wprowadzanie konkretnych zabezpieczeń. Sprawców zatrzymano cztery dni po zdarzeniu. Przyznali się do próby zabójstwa. Wchodząc do zakładu bukmacherskiego nie wzbudzili żadnych podejrzeń. Sylwia znała jednego z nich. 23-letni Igor S., były student socjologii, regularnie odwiedzał zakład bukmacherski. Często rozmawiał z Sylwią, nawet żartował. Jego sąsiedzi mówią, że był normalnym chłopakiem, choć dość niesfornym. - Czasem przychodził na internet, czasem babci pomagał, a jak jej nie było, to urządzał imprezy - mówi sąsiad Igora S. - Czasem pukałam w nocy, żeby ściszył muzykę, nie hałasował - mówi sąsiadka Igora S. - Był bardzo miły, uśmiechał się, przepraszał. I na drugą noc było to samo. Drugi ze sprawców, 17-letni Dawid M., jest zagorzałym kibicem piłkarskim. Igora poznał na dyskotece. Spędzali ze sobą dużo czasu. Nauczyciele i rodzina Dawida nie mogą uwierzyć w to, co się stało. Jego matka jest przekonana, że to Igor wszystko zaplanował. Potwierdzają to znajomi 23-latka, z którymi rodzina Dawida nawiązała kontakt. - Igor planował to od dawna - mówi ciotka Dawida M. - Najpierw chciał okraść lombard. Wszyscy traktowali to jak głupie gadanie. Igor powiedział, że wrobi w to Dawida, bo jest miękki i łatwowierny. Igorowi i Dawidowi postawiono zarzuty rozboju z użyciem niebezpiecznego narzędzia i usiłowania zabójstwa. Grozi im za to nawet dożywotnie więzienie. Sylwia wybaczyła swoim oprawcom. Zanim powróci do zdrowia, będzie musiała przejść skomplikowaną rehabilitację. Na razie nie myśli o pracy, ale o tym, czy będzie mogła śpiewać.

podziel się:

Pozostałe wiadomości