Oddziałem ginekologiczno-położniczym szpitala wojewódzkiego w Gorzowie Wielkopolskim od 20 lat kieruje Bogusław D. Ma tytuł doktora. Jest adiunktem Akademii Medycznej w Poznaniu, działa także w programie profilaktyki przeciwko rakowi szyjki macicy. Pacjentkom zwraca uwagę, by tytułowały go ”docentem”. - Gdy chciałam go o coś spytać i powiedziałam do niego ”panie doktorze”, zwrócił mi uwagę, że jest docentem i tylko tak mam się do niego zwracać – mówi Joanna Krzemińska – Kufel, pacjentka dr. Bogusława D. Aroganckie traktowanie pacjentek to nie wszystko. Dużo gorsze wspomnienia wyniosła z oddziału dr. D. Agnieszka Łania. Trafiła tam z zagrożoną ciążą. - Doktor zdecydował, że kończymy tę ciążę – mówi Agnieszka Łania. – Moje odczucia, potrzeba informacji – nie zostały uwzględnione. Doktor tak zdecydował i trzeba się temu podporządkować. Pani Agnieszka na szczęście się nie podporządkowała – urodziła dziecko. Ma teraz dwa lata. O tym, że na oddziale dr. D. działo się źle już od dłuższego czasu zaświadcza dawna jego pacjentka, obecnie lekarka i wicemarszałek województwa lubuskiego, dr Elżbieta Płonka. - Byłam tam ciągle głodna, jak wszystkie pacjentki – mówi Elżbieta Płonka. – Pan ordynator z panią oddziałową zabronili rodzinom przynosić żywność. Czułam się jak w obozie – rygor, nakazy, żadnych praw. Wśród pacjentek dr. D. są też takie, które na jego oddziale przeżyły tragedię. Pani Marta znalazła się tam z zagrożeniem ciąży. Miała charakterystyczną wysypkę, co jednoznacznie wskazywało na cholestazę ciężarnych. Groziło to uduszeniem płodu. Marty nie zdiagnozowano ani nie leczono. Przez cztery dni leżała z martwym dzieckiem w brzuchu. - Moja pierwsza myśl po tym była – pojadę do szpitala i zabiję go – mówi płacząc Halina Zabrocka, matka Marty. – Po tym, co się stało, córka leżała na oddziale sama, bez tabletki przeciwbólowej, bez żadnego wsparcia. Powiedziano mi, że nie poprosiła o tabletkę, a psychologa nie ma, bo szpitala na niego nie stać. Zła opinia o oddziale ginekologiczno-położniczym w Gorzowie rozchodzi się szeroko. Kobiety wolą znaleźć się w mniejszych szpitalach w województwie, niż trafić w ręce dr. Bogusława D. W jednym z takich szpitali, w Sulęcinie, uratowano życie kobiecie ze złośliwym nowotworem szyjki macicy, który miał być natychmiast usunięty. Dr D. uznał, że operacja nie jest potrzebna. - Po kilku dniach pobytu w szpitalu, dr D. wypisał mnie jako osobę zdrową. Płakałam ze szczęścia, że uzdrowił mnie w tak cudowny sposób – opowiada Krystyna Górnik, pacjentka dr. Bogusława D. Za to zaniedbanie Bogusław D. został skazany na sześć miesięcy w zawieszeniu na trzy lata. Nadal jednak jest ordynatorem gorzowskiego oddziału ginekologiczno–położniczego, bo sąd nie zakazał mu sprawowania funkcji kierowniczej. Uznał, że 20 lat kierowania przez niego oddziałem bez uchybień pozwala na taką decyzję. Bardziej kategoryczna wobec ordynatora jest jego była pacjentka, a dziś wicemarszałek województwa, odpowiedzialna za opiekę zdrowotną. - Poleciłam panu dyrektorowi szpitala, by wypowiedział ordynatorowi umowę o pracę – mówi Elżbieta Płonka. Przeczytaj także:Doktor śmierć z ZabrzaLekarz śmiertelnie opóźnił poródLekarz odmawia badań prenatalnychFatalna pomyłkaŚmiertelny poród ---strona---