Rok temu w jednym z gdańskich przedszkoli wywieszono ogłoszenie – w czwartek fotograf będzie robił zdjęcia dzieci. W sobotę rodzice 3,5-letniej dziewczynki zgłosili na policję gwałt na niej. Mówili, że już w czwartek wieczorem zauważyli na ciele córeczki ślady obrażeń. Nie byli jednak pewni ich pochodzenia. Pewności nabrali w sobotę, gdy dziecko opowiedziało rodzicom o tym, jak jakiś pan zrobił jej krzywdę. dziewczynka opowiadała też o panu, który robił jej zdjęcia. Podejrzenie padło od razu na Jerzego N., fotografa, który robił zdjęcia w przedszkolu. Został aresztowany. - Najważniejszym dowodem są zeznania dziecka, które obciążają fotografa – mówi Marzanna Majstrowicz z Prokuratury Rejonowej Gdańsk Południe. – Z zeznań matki wynika, że wcześniej na ciele dziecka widywała zaczerwienienia, jednak tego dnia obrażenia miały charakter mechaniczny. Podczas śledztwa pojawiły się liczne wątpliwości co do winy Jerzego N. Jego obrońca wskazuje na tę najważniejszą. - Dziecko kojarzyło jakąś osobę fotografującą, a jedynym fotografem był wtedy w przedszkolu pan N. – mówi Marek Karczmarczyk, obrońca Jerzego N. – Ale jest mały szczegół – według relacji wszystkich do zdarzenia miało dojść w dniu ogłoszenia o wizycie fotografa - w czwartek. Ale w tym ogłoszeniu był błąd – pan N. był tam dzień później. Jerzy N. robił zdjęcia w piątek, nie w czwartek. Biegły sądowy natomiast wskazał na to, że niezwykle ostrożnie należy podchodzić do zeznań 3,5-letniego dziecka. - Jest w nich bardzo dużo faktów – mówi Jerzy Pobocha, biegły psychiatra sądowy. – Ale u tak małych dzieci może powstać zjawisko zbitki – dwa różne wydarzenia mogła połączyć w jedno. Podczas śledztwa zeznania składały też przedszkolanki. Wszystkie wykluczyły możliwość molestowania dziecka przez Jerzego N. Nie było według nich ani jednego momentu, kiedy N. mógł zostać sam na sam z jakimś dzieckiem. Jednak i te zeznania nie przekonały prokuratury. - Akt oskarżenia został sporządzony na podstawie materiału dowodowego, który dał nam podstawę do postawienia zarzutu Jerzemu N. – mówi Marzanna Majstrowicz. – Nie mieliśmy żadnych wątpliwości, że jedynym sprawcą może być on. Jednak sąd uznał inaczej. Pół roku po aresztowaniu, na piątej rozprawie zwolnił Jerzego N. z aresztu. W lutym zapadł wyrok uniewinniający. - Prokuratura nie przedstawiła żadnych dowodów winy, także postępowanie dowodowe przed sądem nie wykazało, że pan N. jest człowiekiem, który mógł dopuścić się zarzucanego mu czynu – mówi Włodzimierz Brazewicz z Sądu Okręgowego w Gdańsku. Wyrok nie jest prawomocny. Prokuratura zapowiada apelację. Jerzy N. wystąpił o odszkodowanie za niesłuszne aresztowanie i spędzenie pół roku za kratami. Nie wrócił do zawodu. Właśnie skończył pisać książkę o traumie, jaką przeżył w więzieniu. Jej fragmenty publikuje w Internecie: proces0.fm.interia.pl. Przeczytaj także:Niewinnie skazanySiedzi w więzieniu, bo... ma na imię TomekProkuratura ściga niewinnegoMoralny sprawca pobicia bezkarny---strona---