Trafiła z domu opieki do szpitala w ciężkim stanie. „Jestem zawiedziona taką opieką”

Trafiła z domu opieki do szpitala, w ciężkim stanie
Trafiła z domu opieki do szpitala w ciężkim stanie. „Jestem zawiedziona taką opieką”
Rodzina pani Marii przekazała seniorkę do prywatnego domu opieki na 10 dni. Po krótkim czasie kobieta w ciężkim stanie trafiła do szpitala - nieprzytomna i odwodniona.

Matka pani Małgorzaty ma 69 lat.

- Ma stwierdzone otępienie w stopniu znacznym. Kontakt z nią jest utrudniony. Potrzebuje opieki przez 24 godziny na dobę – mówi Małgorzata Pląskowska.

- Żona nie powie, że jest jej trudno, ale niekiedy, tak jak widzę w oczach teściowej, że chce coś wyrazić, a nie potrafi, to tak niekiedy wydaje mi się, że żona chciałaby odreagować – mówi Maciej Pląskowski, zięć pani Marii.

Pomoc wytchnieniowa

Wiosną tego roku państwo Pląskowscy dowiedzieli się, że mogliby odpocząć od codziennych obowiązków związanych z opieką nad matką. Taką szansę dawał im program tak zwanej opieki wytchnieniowej, który realizował ośrodek pomocy społecznej w ich rodzinnej gminie.

- Program ma na celu odciążenie osób, które sprawują bezpośrednią opiekę nad osobą wymagającą takiej opieki. Czas, który daje opieka wytchnieniowa można wykorzystać na własne potrzeby – na odpoczynek, regenerację czy różne inne tematy – tłumaczy Artur Jankowski, kierownik Ośrodka Pomocy Społecznej w Miejskiej Górce.

Rodzina spełniała wszystkie kryteria, więc po załatwieniu formalności zdecydowała się skorzystać z programu.

- To miało być na 10 dni. Pomyślałam, że 10 dni to nie jest dużo, a potrzebny był nam odpoczynek. Na co dzień non stop muszę robić coś przy mamie. Pomyślałam, że nikt tam mamy nie skrzywdzi, będzie miała opiekę, że będą rehabilitacje – tłumaczy pani Małgorzata.

W ramach programu opieki wytchnieniowej ośrodek pomocy społecznej zaproponował rodzinie prywatny dom seniora. To placówka, której renoma może budzić wątpliwości.

Zobacz poprzedni reportaż Uwagi! >>>

Pół roku temu przedstawiliśmy wstrząsającą historię pan Jana, który po 10 dniach pobytu w tym domu trafił w ciężkim stanie do szpitala. Zmarł w wyniku odwodnienia i ostrej niewydolności nerek.

- W ciągu 10 dni musiało dojść do sytuacji, w której pacjent albo odmawiał picia, albo zachodziły okoliczności, w których dochodziło do odwodnienia, na przykład dramatyczna biegunka, są to też wymioty. Sytuacje, które, nie wyobrażam sobie inaczej, powinny być opisane przez szpital, ale tego szpital nie napisał – mówił dr n. med. Michał Sutkowski, specjalista medycyny rodzinnej i chorób wewnętrznych.

Rodzina miała żal do pracowników domu seniora, bo uważała, że opieka nad panem Janem była sprawowana w niewłaściwy sposób.

- Wierzyłam, że daję tatę w dobre ręce. Jeszcze takie wrażenie zrobili, że na dzień dobry były dwie opiekunki – pielęgniarka i fizjoterapeuta – mówiła Barbara Eljasz, córka pana Jana.

- Pacjent był zaopiekowany. Nie działo się nic, co by wskazywało na jakieś skrajne odwodnienie – przekonywała wówczas dyrektorka domu seniora. - Przy przyjęciu tego pana nie dostaliśmy żadnej dokumentacji - dodała.

Kontrole urzędu wojewódzkiego

Po śmierci pana Jana pracownicy Wielkopolskiego Urzędu Wojewódzkiego skontrolowali prywatny dom seniora.

- W placówce stwierdzono nieprawidłowości, dotyczyły zarządzania lekami, zabezpieczenia środków medycznych dla mieszkańców, korzystania z lekarzy itd. Nie były to rzeczy tak dużego kalibru, żeby wszcząć postępowanie cofnięcia zezwolenia – mówi Monika Donke-Cieślewicz, dyrektorka wydziału polityki społecznej Urzędu Wojewódzkiego w Poznaniu.

Teraz urzędnicy ponownie kontrolują placówkę.

- Mieliśmy sygnał, że mogą być tam jakieś nieprawidłowości w sprawowaniu opieki nad mieszkańcami, a na każdy taki sygnał reagujemy, w związku z czym mamy ponowną kontrolę – tłumaczy Monika Donke-Cieślewicz.

Dlaczego ośrodek pomocy społecznej zdecydował się na dom seniora, co do którego urząd wojewódzki miał wiele zastrzeżeń?

- Nie mieliśmy wiedzy w kwestii, czy tam była kontrola. Nikt nas o tym nie informował. A kierowaliśmy się wpisem w rejestrze prowadzonym przez wojewodę. Byliśmy pewni, że dany dom spełnia wymagane standardy i jest pod nadzorem – tłumaczy Artur Jankowski, kierownik Ośrodka Pomocy Społecznej w Miejskiej Górce.

Z domu seniora do szpitala

Rodzina pani Marii, nie mając wiedzy o tym, co wydarzyło się w przeszłości w domu seniora ani o tym, jakie były wyniki kontroli, oddała panią Marię pod opiekę personelowi prywatnej placówki. Po dziesięciu dniach córka kobiety otrzymała telefon z informacją o ciężkim stanie matki.

- Pojechałam do szpitala w Gostyniu, pani doktor powiedziała, że mama przyjechała odwodniona. Miała niskie ciśnienie, wysoki cukier. Powiedziała, że ma niewydolność nerek. Trafiła tam nieprzytomna – opowiada pani Małgorzata.

- Pielęgniarki stwierdziły, że mama była brudna i zapytały, gdzie była wcześniej. Powiedziałam, że w tym domu opieki, a one na to, że źle zrobiłam, że dałam tam mamę. Że to nie pierwsza osoba – przytacza córka pani Marii.

Pani Maria wróciła do domu po kilku dniach spędzonych w szpitalu. Pod opieką córki wraca do sił. Rodzina przez wiele dni dopytywała kierownictwo placówki o to, co doprowadziło do pogorszenia się stanu zdrowia ich krewnej. Bezskutecznie. W końcu pan Maciej zdecydował się, by tym razem w rozmowie z kierownictwem domu towarzyszył mu nasz reporter z ukrytą kamerą. Dyrektorka placówki nie chciała jednak rozmawiać z reporterem.

- Mija trzeci tydzień, kiedy teściowa wróciła do domu, a ja nie mam żadnej informacji, jak do tego doszło – mówił po wyjściu ze spotkania pan Maciej.

Odcinek 7556 i inne reportaże Uwagi! można oglądać na player.pl

podziel się:

Pozostałe wiadomości