Wywózka śmieci z mieszkania pani Janiny odbyła się już kolejny raz, ale po raz pierwszy na miejscu byli pracownicy inspekcji sanitarnej. Jednak jedynie w roli obserwatorów. Inspektorzy nie podjęli nawet próby oceny sytuacji i ewentualnego zagrożenia, które może wynikać z nagromadzenia robactwa i śmieci. Na kontrolę lokalu umówili się w późniejszym terminie i opuścili miejsce akcji. - Od dwóch lat mamy informacje ze strony administracji osiedla z prośbą o pomoc – mówi Monika Jakubiak, rzeczniczka Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Warszawie. – My, jako inspekcja sanitarna zrobiliśmy wszystko, co do nas należy. Środki prawne, którymi dysponujemy nie pozwalają nam na przeprowadzenie skutecznej pracy – mówi Monika Jakubiak. – To, co robimy będzie działało tylko doraźnie. Tymczasem sąsiedzi nadal borykają się z problemem robactwa i fetoru. - Stan klatki przy drzwiach pani Janiny S. jest tak obrzydliwy, że nawet przewrócenie się dziecka, które dotknie buzią, czy rączkami tego miejsca może być zagrożeniem dla jego zdrowia – mówi Paulina Perka sąsiadka pani Janiny. - Ten stan mieszkania, to jest 15 letni, niezgodny z przeznaczeniem użytkowania lokalu – mówi Stanisław Ławniczak, prezes I Nauczycielskiej Spółdzielni Budowlano - Mieszkaniowej w Warszawie. - Trzoda chlewna w nowoczesnych oborach ma wiele razy lepsze warunki sanitarno – higieniczne niż ta pani. Mieszkanie jest zdewastowane absolutnie. Nie nadaje się do przebywania w nim nawet przez moment. Wywóz śmieci jedynie doraźnie rozwiązuje problem sąsiadów. Na kilka dni znika robactwo i fetor. Dramat pani Janiny jednak trwa. - To jest cierpiąca osoba – mówi doc. dr hab. Tadeusz Parnowski z Instytutu Psychiatrii i Neurologii Akademii Medycznej w Warszawie. – Cierpi, bo zbiera i cierpi, gdy jej to wszystko zabierają. Żeby pomóc jej, przede wszystkim należy przywrócić prawidłowe relacje z najbliższymi, jeśli oni są. Samotność i izolacja społeczna leżą u podstaw bardzo wielu tego typu zjawisk. Tu nie chodzi o formalne, pobieżne relacje, a o zajęcie się tą osobą. Tymczasem syn pani Janiny nie ma z nią kontaktu. Twierdzi, że próbował pomóc matce, jednak bez skutku. MOPS wie o sprawie pani Janiny od kilku lat, ale dopiero po dłuższym czasie wystąpił do sądu o przymusowe umieszczenie kobiety w domu pomocy. Kilka godzin przed wizytą dziennikarzy, panią Janinę odwiedzili również pracownicy inspekcji sanitarnej. Zobacz także:„Byłam damą, jestem nędzarką”