Sebastian M. do sądu w Piotrkowie Trybunalskim został dowieziony wprost z miejscowego aresztu śledczego.
Mężczyzna odpowiada za spowodowanie wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym.
Do tragedii na autostradzie A1 doszło 16 września 2023 roku. Sebastian M. jechał podrasowanym bmw. Pan Patryk, jego żona Martyna i ich mały syn Oliwier podróżowali kią, zginęli w płonącym aucie.
Sebastian M. nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu.
Mediacje zamiast początku procesu
Mimo że Sebastian M. był dzisiaj na sali prokurator nie odczytał nawet aktu oskarżenia, bo jego obrońca zaproponowała skierowanie sprawy do mediacji.
- Nie odsuwamy, tak naprawdę, postępowania dowodowego, w sposób znaczący w czasie, a ewentualny, pozytywny wynik mediacji mógłby w znacznym stopniu przyczynić się do szybkości procedowania w niniejszej sprawie, sprawności tego procesu. Natomiast nawet, jeżeli stronom, by nie udało się pojednać w trakcie mediacji, to nie sposób bagatelizować waloru postępowania mediacyjnego dla postępowania karnego - mówiła na sali sądowej Katarzyna Hebda, obrońca Sebastiana M.
Na mediacje zgodził się pełnomocnik rodzin ofiar.
- Po zakończeniu mediacji dojdzie do odczytania aktu oskarżenia i zaczniemy postępowanie dowodowe – zapowiedział prokurator Aleksander Duda.
Z ustaleń prokuratury, opartych na zeznaniach, danych z komputerów pokładowych oraz śladów na jezdni wynika, że tuż przed wypadkiem Sebastian M. pędził lewym pasem autostrady z prędkością od 315 do 329 km na godzinę. Przez cztery z ostatnich pięciu sekund przed wypadkiem przyciskał z maksymalną mocą pedał gazu. Autostrada lekko skręca w tamtym miejscu w lewo i olbrzymia siła odśrodkowa zepchnęła BMW na część środkowego pasa, którym prawidłowo i z dozwoloną prędkością jechał Patryk B. z żoną i dzieckiem.
Wersja Sebastiana M.
Sam Sebastian M. podczas rozmowy zamieszczonej w intrenecie, już po jego ucieczce do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, zaprzeczał, że to on spowodował wypadek.
„Jechałem lewym pasem drogi i nagle na pustej autostradzie, gdzie przede mną było tylko jedno auto dostawcze, jedno auto ciężarowe, nagle samochód osobowy zajechał mi drogę. Mogłem tylko utrzymać samochód na moim pasie ruchu, bądź uderzyć w wiadukt”, stwierdza w nagraniu Sebastian M.
Mediacje mogą trwać nie dłużej niż 30 dni.
Redakcja Uwagi! wielokrotnie zajmowała się sprawą tragicznego wypadku na A1.
Zobacz poprzednie reportaże >>>