Maltretowana żona

45-letnia Grażyna Siwek z Płońska przez kilkanaście lat była bita i poniżana przez swojego męża. Pięć lat temu rozpoczęła walkę o sprawiedliwość. Wygrała 10 procesów, ale w jej życiu nic się nie zmieniło. Wciąż musi mieszkać ze sprawcą przemocy pod jednym dachem.

Pani Grażyna była żoną Andrzeja S. przez 20 lat. Zajmowała się domem i gospodarstwem. Mąż prowadził warsztat samochodowy. - Mama była taką osobą, którą się wynajmuje do sprzątania mieszkania i gotowania. Nie płacił jej za to. Nie dostawała nawet pieniędzy na swoje wydatki. Nie było dla niej żadnego szacunku – opowiada Anna Siwek, córka pokrzywdzonej kobiety. - Uważałam, że z czasem to się zmieni. Ale było gorzej– dodaje Grażyna Siwek. Sytuacja w domu zaostrzyła się, gdy kobieta zachorowała na reumatoidalne zapalenie stawów. Schorzenie przewlekłe i nieuleczalne. Pani Grażyna często trafiała do szpitala. Nie miała już siły wykonywać wszystkich poleceń męża. - Żony nie miałem. Miałem kobietę. Taka jest różnica, że żona to jest za mężem. A kobieta, to jest zwykła kobieta. Mam pretensje, że to jest leń cholerny – mówi Andrzej S., były mąż pokrzywdzonej. - Wyzywał mnie, że leniem jestem, a ja nie mogłam nic zrobić. Taki był stan choroby. On tego nie rozumiał. Nawet kartka wisiała na ścianie: śniadanie o 8, obiad o 13, kolacja o 18 – wspomina pani Grażyna. Któregoś dnia kobieta nie otworzyła mężowi drzwi do domu. Ten wszedł przez garaż i pobił ją. Po kolejnym pobiciu sprawa trafiła do sądu. Za znęcanie się nad żoną Andrzej S. został skazany na półtora roku w zawieszeniu na cztery lata. Sąd orzekł też rozwód z winy męża i podzielił majątek. Zgodnie z wyrokiem kobieta otrzymała prawo do połowy gospodarstwa, może też korzystać z centralnego ogrzewania. - Teraz jest temperatura trzy stopnie. Były mąż odłączył ogrzewanie. Powiedział, że mamy sobie same ogrzewać. On sobie ogrzewa dół. Prądu nie mieliśmy osiem miesięcy. Córki się uczyły przy świeczkach – mówi pani Grażyna. - Nie będę im fundować ciepła – tłumaczy były mąż, który decyzjami sądu się nie przejmuje i wciąż terroryzuje panią Grażynę. Majątek Andrzeja i Grażyny to dom, gospodarstwo i warsztat. Całość warta około 500 tys. zł. Pani Grażyna zmęczona kilkuletnią walką rok temu podpisała z byłym mężem ugodę. Postanowiła zrzec się całego majątku za 100 tys. zł odszkodowania. Andrzej S. mimo to, iż zgodził się na ugodę do dzisiaj nie wypłacił kobiecie ani złotówki. Pani Grażyna rok temu skierowała sprawę o egzekucję długu do komornika. Jednak wciąż nie odzyskała pieniędzy. Komornik tłumaczył, że nie zrobił nic, ponieważ kobieta nie skierowała do niego pisemnej prośby o wszczęcie egzekucji. Oburzające jest to, że pani Grażyna wielokrotnie odwiedzała kancelarię i nikt jej nie poinformował, że taki wniosek jest konieczny. - To nie jest w gestii komornika, żeby informować. Jeśli wierzyciel przychodzi i się pyta, to ja informuję, że taki wniosek jest potrzebny. Po roku czasu w bezczynności wierzyciela ja mogę umorzyć egzekucję - wyjaśnia Krystyna Stołubni, komornik przy Sądzie Rejonowym w Płońsku. Komornik także bezprawnie zażądał od niej pieniędzy za prowadzenie sprawy. Nie chciał wziąć pod uwagę faktu, że kobieta jest zwolniona z kosztów sądowych. - Być może, że ktoś mylnie udzielił pani informacji – tłumaczy Krystyna Stołubni. Dzięki interwencji UWAGI! pani Grażyna tuż przed upłynięciem terminu skierowała pisemny wniosek do komornika z prośbą o wszczęcie egzekucji. W końcu pojawiła się szansa na odzyskanie długu i uwolnienia się od byłego męża.

podziel się:

Pozostałe wiadomości