8 grudnia ubiegłego roku, rano, w parku Jerzmanowskich na osiedlu Prokocim w Krakowie grupka ludzi zauważyła w krzakach coś, co ich zaniepokoiło. Podeszli bliżej i zobaczyli, że to ludzkie okaleczone ciało. Zwłoki nie miały głowy. Okazało się, że ofiarą była kobieta. Na miejscu nie znaleziono jednak żadnych śladów. Krakowska policja rozpoczęła śledztwo. Aby zidentyfikować ciało, wytypowała około dwóch tysięcy kobiet, które w ostatnich latach zaginęły w niewyjaśnionych okolicznościach na terenie całej Polski. Jednak śledztwo utknęło w martwym punkcie. Na mieszkańców krakowskich osiedli padł strach. Zaczęły szerzyć się pogłoski o kolejnych mordach. - Jakieś kobiety tu mordują – mówi mieszkaniec Prokocimia. – Raz na działkach koło kościoła, potem mówili, że tu gdzieś w krzakach. Kobiety zaczęły bać się wieczorem wychodzić z domu. Na forum internetowym UWAGI! mieszkanki Krakowa dzieliły się coraz to bardziej panicznymi informacjami. ”Droga redakcjo, na naszym osiedlu znaleziono zwłoki kobiety bez głowy i kończyn. U nas już żadna kobieta po dwudziestej z domu nie wychodzi. Kasia”. ”Szanowna redakcjo, dużo słyszałam o morderstwach popełnianych w Krakowie. Mówią, że jest to ktoś, kto gwałci młode kobiety, obcina kończyny i obdziera ze skóry. To się w głowie nie mieści. Karolina”. - Mamy do czynienia z czymś niezrozumiałym, nieznanym – tłumaczy powody paniki Maciej Szaszkiewicz z Zakładu Psychologii Sądowej Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie. – Gdy nie można sobie czegoś wytłumaczyć, wtedy pojawia się strach. Wyobrażamy sobie, że w pobliżu grasuje ktoś, kto czyha na każdego z nas. Przez dwa miesiące śledztwo nie dało żadnej odpowiedzi. 9 lutego grupa młodych osób wybrała się samochodem terenowym na nocną przejażdżkę po jednym z krakowskich fortów w okolicach Tyńca. W pewnym momencie zobaczyli samotnego mężczyznę. Zdziwili się, bo w tak opustoszałym miejscu w nocy nie spodziewali się przechodnia. Po chwili jeden z uczestników wycieczki zauważył, że w śniegu leży jakiś dziwny pakunek. Wysiadł, kiedy wrócił był przerażony. Powiedział pozostałym, że znalazł ludzką głowę. Policja sporządziła na miejscu gipsowy odlew zmasakrowanej twarzy. Jak wynikało z zadanych ran, głowa mogła być częścią znalezionego dwa miesiące wcześniej korpusu. Tę hipotezę potwierdziły wyniki badań DNA. Na podstawie opisu uczestników nocnej wyprawy wykonano też portret pamięciowy mężczyzny. - Ten człowiek był w miejscu, gdzie leżała głowa, ale to wcale nie znaczy, że tę głowę tam przyniósł – mówi młodszy inspektor Dariusz Nowak, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie. – Równie dobrze mogło być tak, że mężczyzna zobaczył głowę, wystraszył się i uciekł. Ale to jedna z możliwości. Druga jest taka, że to zabójca przyniósł głowę w to miejsce. Policja wciąż nie ustaliła personaliów ofiary. Bez odpowiedzi pozostaje też pytanie, czemu morderca podrzuca kolejne części w widocznych miejscach, dlaczego nie stara się zatrzeć śladów zbrodni. - Ktoś za pomocą tego ciała rozpoczyna jakąś grę – mówi Maciej Szaszkiewicz z Zakładu Psychologii Sądowej Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie. – Chce, by ci, którzy odnajdą to ciało, doświadczyli strachu, chce, by o nim pisano, chce czerpać z tego poczucie swej wyjątkowości. Policja prosi wszystkich, którzy mają jakiekolwiek informacje o mężczyźnie z portretu pamięciowego, o kontakt z Komendą Wojewódzką Policji w Krakowie lub o telefon pod numer 997. Przeczytaj także:Żywcem spalił żonęSpalili kolegę w ogniskuZwłoki dzieci ukryte w beczkachTajemniczy, okrutny mordKazał żonie mordować dzieciTajemnica morderstwa rozwiązana ---strona---