Port Rybacki w Dziwnowie to jedno z miejsc, gdzie można kupić rybę prosto z kutra. Nasz reporter, nie podając, kim jest, postanowił sprawdzić, co rybakom udało się złowić.
- Są leszcze i parę fląder – usłyszał.
- Kiedyś koleżanka kupowała tutaj halibuta i karmazyna – powiedział dziennikarz. - Ani halibut, ani karmazyn nie żyją w Bałtyku. Może kupiła rozmrażanego albo z drugiej ręki. W tym drugim porcie rybackim non stop jest coś takiego sprzedawane. Jak się pan zapyta, czy z Bałtyku, to powiedzą, że z Bałtyku. Jak się pan zapyta, czy z Atlantyku, to powiedzą, że z Atlantyku. Dzisiaj są czasy takie, że nie ważne co mamy, ważne, jak to potrafimy sprzedać – usłyszał reporter w odpowiedzi.
Jakie ryby sprzedają w smażalniach?
Z portu przenieśliśmy się do największej na Pomorzu Zachodnim hurtowni ryb mrożonych. Aż 95 proc. tego co ląduje na talerzach turystów to ryby z takiego właśnie źródła.
- Mamy ryby z całego świata. Kupujemy kontenerowo z Chile, z Wietnamu czy Nowej Zelandii – opowiada Rafał Sworowski, menadżer hurtowi ryb mrożonych.
- Ryba z Europy jest coraz droższa, bo euro jest drogie. Do tego wszelkiego rodzaju programy klimatyczne podnoszą cenę wszystkiego, a więc także i łapania, i hodowania ryb. To wszystko jest droższe i będzie coraz droższe – tłumaczy Andrzej Boroń, technolog żywności pochodzenia morskiego.
- W Bałtyku jest bardzo beznadziejna jakość ryby. Jeżeli jest możliwość, to bierzmy ryby, które są łapane i które są dzikie – turbota i śledzie – radzi Andrzej Boroń.
Honoru polskiej ryby bronią nieliczne załogi kutrów, które wypływają jeszcze w Bałtyk.
- Dziadek pływał, tata pływał i teraz ja kontynuuję rodzinną tradycję. Jak mamy piękną pogodę i dobre warunki na morzu, to nie jest praca, to jest pasja - mówi Tomasz Gościniak. I dodaje: - W tym momencie w porcie Kołobrzeg przez cały rok pływam tylko ja.
Udało nam się towarzyszyć załodze kutra KOŁ 213. Pan Tomasz dzień wcześniej zastawił sieci kilka mil od brzegu.
- Dzisiaj mamy wystawione sieci flądrowe, zapewne będą jakieś dorsze, parę turbotów i gładzica. Jeżeli są ryby i pogoda, to wypływam codziennie, od poniedziałku do niedzieli – mówi Tomasz Gościniak.
Złowione ryby przez załogę KOŁ 213 trafią m.in. do smażalni kapitana kutra, czyli pana Tomasza.
Dziennikarz Uwagi! zatrudnił się w smażalni
Tymczasem przenosimy się do innej smażalni, gdzie po dwóch dniach mycia okien, składania krzeseł nasz dziennikarz trafił do kuchni na pomoc. Czy dopatrzył się nieprawidłowości?
- Zupę rybną czasami mieszamy. Raz robimy z dorszem, raz z morszczukiem. Morszczuka w zupie sprzedajemy jako dorsza – usłyszał dziennikarz.
Sprawdzaliśmy też, jak ważona jest ryba. Okazuje się, że dodatki, na przykład cytryna, ważone są razem z rybą.
- Czuję się oszukany. To niefajna praktyka, szczególnie jak się patrzy po ilości ludzi, którzy tutaj jedzą, skala robi się dosyć duża – mówi jeden z klientów.
Wracamy do pana Tomasza, który przede wszystkim smaży złowione przez siebie ryby. Sprawdziliśmy u niego, ile z pozycji sprzedawcy, można zarobić na ważeniu dodatków w cenie ryby. Mężczyzna u siebie takich praktyk nie stosuje.
- Po dodaniu kawałka pomidora i cytryny wychodzi 8-10 zł. Jeżeli ja bym tak robił, tyle bym zarabiał na każdym kliencie dodatkowo. Myślę, że na koszt pracowników spokojnie można by było tak zarobić – uważa pan Tomasz. I dodaje: - Sprzedajemy w 95 proc. świeżą rybę. Przy dobrych warunkach jesteśmy w stanie mieć ją przez cały sezon.
Jaką rybę warto kupić nad Bałtykiem?
To, co złowią lokalni rybacy, trafia też do przetwórni, a stamtąd obrobioną rybę kupują restauratorzy.
- Sprzedaje się przede wszystkim dorsz. Na ten moment tniemy dorsza atlantyckiego, przez ograniczenie połowów naszego dorsza - mówi Anna Rycak, kierownik produkcji w Organizacji Rybaków Łodziowych.
- Mamy też flądrę bałtycką. Kiedyś była bardziej niedoceniana, a w tym momencie jest coraz bardziej powszechna. Z kolei śledź jest coraz bardziej popularny i w Polsce, i poza granicami naszego kraju – dodaje Anna Rycak.
Śledź bałtycki, coraz częściej pojawia się w restauracjach na polskim wybrzeżu. Trafiliśmy do restauracji w Kołobrzegu, gdzie podawany jest na kilkadziesiąt sposobów.
- Co nam przyjdzie do głowy, to można ze śledzia wymyśleć. Mamy śledzia pod pierzynką, mamy śledzia w oleju czy tradycyjnego śledzia ze śmietaną, jabłkiem, pieprzem – mówi Jerzy Pletty, właściciel restauracji w Kołobrzegu.
Autor: wg
Reporter: Jakub Dreczka