Młodzi mieszkańcy Żuromina, nie widząc życiowych perspektyw, często wyjeżdżają do stolicy lub za granicę. Z tych, którzy zostają, wyjątkowo wielu umiera przedwcześnie.
36-letni Paweł Karpiński zmarł kilka tygodni temu.
- Paweł był osobą wycofaną, spokojną, ale jednocześnie przyjazną. Miał wielu kolegów, wszyscy w klasie go lubili – wspomina Adam Ejnik.
Pan Adam był wychowawcą Pawła w podstawówce, ale jest też lokalnym dziennikarzem. Od lat walczy z narko- i lekomanią, która wśród młodych mieszkańców Żuromina jest prawdziwą plagą. Plagą, która w ciągu 15 lat pochłonęła dziesiątki, jeśli nie setki, istnień.
- Już w 2015 roku liczyliśmy z kolegami i wyszło nam, że zginęło 30-40 osób. Te osoby były bardzo młode, miały 20-, 30 lat – mówi Adam Ejnik.
Fentanyl zabija w Żurominie
Zdaniem bliskich, Paweł przed śmiercią mógł wziąć fentanyl.
Fentanyl to niezwykle silny przeciwbólowy lek, który działa narkotycznie 50 razy silniej od heroiny. Jest tani i łatwo go przedawkować. W USA stał się w ostatnich latach najbardziej śmiercionośnym narkotykiem i ma na koncie ponad 700 tysięcy ofiar.
W Żurominie narkomani kupują go w postaci plastrów przeciwbólowych i przerabiają na płyn do wstrzykiwania w żyłę.
Narzeczona Pawła starała się wyrwać partnera z nałogu.
- Paweł kilkukrotnie próbował z tego zejść i po trzy tygodnie walczył z tym wszystkim. W pewnym momencie, okazywało się to jednak silniejsze od niego. Dlatego postanowiliśmy wyjechać, by wyrwał się z Żuromina - opowiada Monika.
Narzeczona namówiła Pawła na wspólny wyjazd do Anglii. Dzięki ucieczce z Żuromina mężczyzna wychodził na prostą: para planowała ślub, Monika zaszła w ciążę. W lutym na chwilę przylecieli razem do Polski na pogrzeb cioci Pawła.
- Przyjechaliśmy, wszystko było OK. Ale zobaczył go [dilera – red.] i do niego poszedł. Dostał to od niego. Wiem o tym – mówi Monika.
Diler, od którego mężczyzna miał dostać narkotyk, to – według relacji bliskich Pawła – najbardziej znany sprzedawca leków w mieście. Klienci mają umawiać się z nim telefonicznie w klatce schodowej jego bloku, nazywanej przez mieszkańców „apteką”.
- Wszyscy o tym wiedzą, policja też wie. Nic nikt nie reaguje, nic nikt nie robi. A on jest królem i panem – słyszymy od jednej z mieszkanek.
- Kilka razy widziałam syna, jak tam wchodził i wychodził. Wypierał się, twierdził, że nic nie bierze. Że to dla kolegi – mówi matka zmarłego Pawła.
- To jest w każdej małej miejscowości. Mieliśmy taką sytuację w Żurominie, że dilerzy pojawiali się na wiejskich zabawach. Tam gdzie jest spotkanie, masówka, to zawsze ktoś coś ma. Od leków, skończywszy na krysztale - mówi Piotr Wlizło, terapeuta i działacz społeczny.
Śmierć Pawła
- Z samego rana o godz. 9 mój brat przyszedł do domu z kolegą, powiedział żebym usiadła. Powiedzieli, że Paweł nie żyje, że jest w klatce – opowiada narzeczona Pawła.
- Poleciałam do tego bloku, ale nie zobaczyłam już syna, bo wynosili go w worku. Zemdlałam – przyznaje matka Pawła.
- Otworzyli worek i pokazali mi go. To był on, cały siny – opowiada Monika. I dodaje: - Zaczęłam krzyczeć do prokuratorów, że to on go zabił, ten diler. Krzyczałam, że ma krew tych ludzi na rękach.
Przez kilkanaście godzin obserwowaliśmy klatkę schodową domniemanego dilera. W tym czasie odwiedziło go blisko dwudziestu młodych ludzi. Wszystkie spotkania trwały zaledwie chwilę.
- Pracuję na tym osiedlu. Widzę kilka osób dziennie, jak wchodzą i wychodzą. I jak później wyglądają – mówi pani Jadwiga, matka zmarłego Pawła.
- Niedawno w innym bloku też znaleźli trupa, chłopak miał 37 lat. Teraz zmarł mój syn, a ci, co zmarli wcześniej, to palców u rąk i nóg zabraknie. W lutym zmarły 3 albo 4 osoby – dodaje kobieta.
Jak policja walczy z dilerami?
- Za każdym razem prowadzone jest śledztwo pod nadzorem prokuratury. Jednakże z posiadanej mi wiedzy, żadnej osobie nie został postawiony zarzut przyczynienia się do śmierci tych osób – mówi asp. Tomasz Łopiński z Komendy Powiatowej Policji w Żurominie.
- Nazwiska dilerów są dobrze znane, szczególnie jedno. Dlaczego nic się nie udało w sprawie tego mężczyzny zrobić? – pytał reporter.
- Całkiem niedawno doszło do czynności z udziałem tej osoby, doszło do przeszukania miejsca zamieszkania. Jednak czynności podjęte przez pion kryminalny nie doprowadziły do uzyskania dowodów na to, by ta osoba posiadała zakazane środki – stwierdza asp. Tomasz Łopiński.
- W policji są dwie osoby, które zajmują się narkotykami. Czy one są w stanie...? Jeżeli się nie umie, jeżeli się nie wie, czy jest nas za mało, to wtedy prosi się o pomoc – zwraca uwagę Adam Ejnik.
Udało nam się dotrzeć do mężczyzny, który według naszych rozmówców, ma się zajmować handlem.
- Fentanyl? Pierwsze słyszę. Żadnego fentanylu nikomu nie podawałem. (…) Nigdy nie byłem oskarżony, nigdy nie miałem niczego w ręku – stwierdził.
A co mężczyzna przekazuje ludziom, którzy przychodzą do niego na klatkę?
- A to jest moja sprawa, między mną a tymi ludźmi. (…) Ja nikogo nie zabiłem i nikomu nic nie dałem - stwierdza.
-Śmierć czyha tutaj na każdego. Obserwuję to. To są nie tylko rodziny dysfunkcyjne, to są rodziny lekarzy, nauczycieli, to są rodziny dyrektorów spółek. To dotyczy wszystkich - przekonuje Adam Ejnik.
- Coś trzeba z tym zrobić, bo to dzieje się na dużą skalę. I ginie dużo ludzi. Jeżeli nie pomoże ten program, to ja będę dalej z tym walczyć, dopóki starczy mi sił – zapowiada pani Jadwiga, matka zmarłego Pawła.
Odcinek 7437 inne reportaże Uwagi! można oglądać na player.pl
Autor: wg
Reporter: Tomasz Patora