Dzieci, walczcie o place zabaw!

Po tragedii na placu zabaw w Czerwionce Leszczynach, gdzie pięcioletni chłopiec zginął przygnieciony przez zjeżdżalnię, zaczęły się kontrole na innych placach zabaw. Jak się okazuje, mało dokładne i jeszcze mniej skuteczne.

Na początku czerwca na placu zabaw w Czerwionce Leszczynach pięcioletni Marcel został przygnieciony przez metalową zjeżdżalnię. Chłopiec zmarł w szpitalu. Zjeżdżalnia była przez lata nie konserwowana. Po tej tragedii wojewoda śląski wydał inspektorom nadzoru budowlanego nakaz kontroli wszystkich placów zabaw w województwie. - Nie do końca zdawaliśmy sobie sprawę z tego, jak zły jest stan tych placów – mówi Alicja Podgórska, wojewódzki inspektor nadzoru budowlanego w Katowicach. – Nie jesteśmy w stanie podołać kontroli, liczba pracowników nadzoru nie gwarantuje skuteczności. Rzeczywiście, wystarczy przespacerować się po śląskich miastach, by stwierdzić, że mimo upływu blisko dwóch miesięcy nie wszędzie poprawił się stan bezpieczeństwa placów. Nawet w samej Czerwionce Leszczynach. - W wyniku naszej kontroli została usunięta ślizgawka, gdzie doszło do tragedii – mówi aspirant Marek Budzik z sekcji prewencji Komendy Miejskiej Policji w Rybniku. – Ale piaskownica pozostała niezabezpieczona, okalające murki betonowe są w fatalnym stanie, kosz do koszykówki mówi sam za siebie, podobnie drabinka. Wiceprezes spółdzielni mieszkaniowej, któremu prokuratura przedstawiła zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci Marcela, uważa, że usunięcie niebezpiecznych urządzeń na placu zabaw jest najlepszym rozwiązaniem problemu. - Zlikwidowaliśmy to, co było wątpliwe, zostawiliśmy to, co nadaje się do zabawy – mówi Władysław L., wiceprezes Spółdzielni Mieszkaniowej w Czerwionce – Leszczynach. – Niech dzieci robią babki z piasku, trudno. Nie jestem organizatorem ich życia i zabaw. W połowie lipca okazało się, że zabawa na ponad osiemdziesięciu placach na Śląsku zagraża życiu i bezpieczeństwu najmłodszych. Część placów natychmiast zlikwidowano, a pozostałe chwilowo zamknięto. Zdaniem mieszkańców nie było to jednak dobre rozwiązanie. Tak było w Jaworznie. - Dwie huśtawki były, jeszcze z czasów PRL-u – mówi mieszkaniec Jaworzna. – Teraz żadnych placów zabaw dzieci nie mają. Po kontroli po prostu zdemontowano wszystkie urządzenia na placu, zostało klepisko. Dzieci nie mają się gdzie bawić. Grają w piłkę i ganiają się, jak powiedziały reporterce UWAGI! Z kolei spacer z pracownicą Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Jaworznie po innych miejscach miasta wystarczył, by przekonać się, że wiele starych, nie remontowanych placów wciąż służy dzieciom. Nie ma nawet informacji o niebezpieczeństwie. - Nie ma informacji, oznakowania, nawet otaśmowania – mówi Małgorzata Chrobok z Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Jaworznie, oglądając jeden z placów. I dodaje po obejrzeniu kolejnego: - Powinien zostać zlikwidowany, zgodnie z przedłożoną nam oceną. Kontrole na własnym terenie przeprowadzali pracownicy Miejskiego Zespołu Obsługi Placówek Oświatowo-Wychowawczych w Jaworznie. Mimo, że stwierdzili uchybienia, nic nie zrobili, aby to zmienić. - Dokonałem oględzin i oceny, moja rola na tym się kończy – mówi Kazimierz Lizoń z Miejskiego Zespołu Obsługi Placówek Oświatowo-Wychowawczych w Jaworznie. – Teraz musimy zdecydować, co z tym robić. Place będą likwidowane. Trzeba dopiero zainteresowania telewizji, by urzędnicy zainteresowali się swoimi obowiązkami i wzięli na serio wyniki kontroli. Ale sygnały o podobnych sytuacjach, jak na Śląsku, dotarły do redakcji UWAGI! i z innych części kraju. Wszędzie jest tak samo – rodzice dzieci apelują do władz, władze apele lekceważą. - Zgłosiłam burmistrzowi, by sprawę potraktował jako bardzo pilną – mówi mieszkanka Niska o walącym się placu zabaw w pobliżu jej domu. – Przez trzy tygodnie nie zmieniło się nic. Na moje kolejne pytanie, burmistrz odpowiedział, że na dziś te urządzenia miały zostać zlikwidowane. Ale nie były, burmistrz nie wiedział o tym. Kontrole, jeśli są, okazują się często niedokładne. W Chorzowie inspektorzy przez cały czerwiec oglądali place zabaw w mieście. Ale przeoczyli na przykład zrujnowany placyk w centrum, na którym zamiast huśtawki jest spleciony plastikowy kabel, a dzieci boją się bawić w piaskownicy, bo jest pełna szkła. - Dzieci, idźcie do urzędu miasta i walczcie o swoje – poradziła użytkownikom placu Grażyna Pawlak z Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Chorzowie. – Jeśli dorośli nie reagują.

podziel się:

Pozostałe wiadomości