Wychowywali nie swoje dziecko. Po latach odnaleźli biologicznego syna

TVN UWAGA! 5123393
TVN UWAGA! 327187
Rodzina spod Szydłowca przez przypadek dowiedziała się, że 30 lat wychowywała nie swoje dziecko. Gdy prawda wyszła na jaw, rodzice zaczęli szukać biologicznego syna. W ostatnim czasie w poszukiwaniach nastąpił przełom!

Cztery lata temu państwo Zielińscy dowiedzieli się o tragicznej śmierci swojego syna Macieja, którego zwęglone zwłoki znaleziono w spalonym pustostanie. By potwierdzić tożsamość ofiary, od Zielińskich pobrano materiał genetyczny. Wynik dla rodziny okazał się szokujący. 30-letni Maciej nie był ich biologicznym dzieckiem.

Poszukiwania

Pani Elżbieta nie miała wątpliwości, że do zamiany dzieci doszło tuż po porodzie w radomskim szpitalu. Gdy chciała odnaleźć biologiczne dziecko, władze szpitala odmówiły jej pomocy, twierdząc, że stara dokumentacja medyczna została zniszczona.

Historię państwa Zielińskich pokazywaliśmy już w programie Uwaga!

Zobacz cały reportaż>

Małżonkowie opowiedzieli publicznie o tym, co ich spotkało, wierząc, że to pomoże im odnaleźć biologiczne dziecko.

- Nie chcę rujnować życia, ale chcę wiedzieć, zobaczyć, chcę poznać dziecko. Jaką byłabym matką, gdybym nie szukała dziecka? – tłumaczyła Elżbieta Zielińska.

Post na Facebooku

Mijały kolejne lata, Zielińscy zaczynali wątpić w to, że odnajdą dziecko. Kilka miesięcy temu, za namową przyjaciół, pani Elżbieta podjęła kolejną próbę: swoją historię opisała na facebookowej grupie pomagającej odnaleźć zaginionych.

- Administratorka tej strony odezwała się do mnie, że jest ktoś, kto ma dla mnie informacje, ale chce rozmawiać tylko ze mną. Skontaktowałyśmy się. To była pani Sylwia – opowiada Zielińska.

- Na co dzień zajmuję się osobami adoptowanymi. Są rodzeństwa, które poprzez adopcje zostały rozdzielone. Post pani Eli przeczytałam kilkukrotnie, zaczęłam szukać i grzebać w internecie – opowiada Sylwia Koralewska.

Przełom w sprawie

Pani Sylwia ustaliła, że w tym dniu w radomskim szpitalu urodziło się trzech chłopców. Wiadomo było, że po śmierci Macieja, zostaje do odnalezienia dwóch mężczyzn.

- Po godzinie [pani Sylwia] przysłała mi zdjęcie. Obejrzałam i stwierdziłam, że to chyba nie on, bo nie było żadnego podobieństwa i nic nie poczułam. Wyobrażałam sobie, że jak go zobaczę, to będę wiedziała. Ale jak mi pokazała drugie zdjęcie to…. był to po prostu mój mąż – opowiada pani Elżbieta.

- Pokazała mi zdjęcie. Byłem pod wrażeniem. Ucieszyłem się, bo to jest dziecko. Czy ojciec, czy matka… to jest więź – mówi January Zieliński.

By mieć stuprocentową pewność, co do pokrewieństwa – państwo Zielińscy i odnaleziony mężczyzna – zdecydowali się na badania genetyczne.

- Bałam się wyniku. Poprosiłam koleżankę, która weszła na odpowiednią stronę, wydrukowała wynik i podeszła do mnie, mocno mnie przytuliła i pocałowała – relacjonuje Zielińska.

Pani Elżbieta o wyniku badania szybko poinformowała także panią Sylwię.

- To była radość nie do opisania. Bardzo cieszę się, że mogłam zobaczyć na własne oczy, aż tak wielkie ludzkie szczęście – mówi Koralewska.

Spotkanie

Odnaleziony mężczyzna przebywa za granicą, ale mieszka w tym samym mieście, gdzie doszło do zamiany.

- On chciał się najpierw spotkać z nami, ze mną i z mężem. Zapraszałam do domu, ale prosił, żeby to było na jakimś neutralnym gruncie – opowiada pani Elżbieta.

Do spotkania doszło w parku.

- Siedzieliśmy na ławce. Patrzę, że idzie wysoki i szczupły mężczyzna. Rzucił papierosa i prawie biegiem doleciał do nas. Bez pytania, jak mamy na nazwisko czy cokolwiek…, on był pewny, że to my jesteśmy rodzicami – cieszy się January Zieliński.

- Rzucił się mężowi na szyję. Przytulali się i klepali bez słów. Rozpłakałam się. Doszedł do mnie i mocno mnie przytulił. I powiedział: „Już jestem” – opowiada pani Elżbieta.

- Łzy się zakręciły. Rozmawialiśmy trzy godziny, opowiadał, że nie miał łatwego dzieciństwa, że jak miał 18 lat to wyjechał w świat i radził sobie sam. Jestem dumny, że sobie poradził. Jest normalnym człowiekiem. Pracuje. Ma swój cel w życiu. Jest człowiekiem, z którym można porozmawiać – dodaje pan January.

Syn państwa Zielińskich nie zdecydował się na spotkanie i rozmowę przed kamerą. Ze względu na swoją pracę i rodzinę, w której się wychował, nie zgodził się na ujawnienie niczego, co mogłyby go zidentyfikować.

- Nam mówił o swojej rodzinie, ale niezbyt dużo. Mówił, że matka, która go wychowała jest dla niego najważniejsza. I nie przeżyłby, jakby czymś ją uraził, czy sprawił jej jakąś przykrość. Syn chciał też sam powiedzieć mamie, że nie jest jej rodzonym synem – mówi Zielińska.

Jak kobieta zareagowała na tę informację?

- Rozpłakała się. On stwierdził, że to był najgorszy i najcięższy dzień w jego życiu – mówi pani Elżbieta.

- Sytuacja jest jeszcze o tyle trudna, że Ela odzyskała swoje dziecko. Ma je, usiądzie z nim i porozmawia. Tamta mama niestety nie ma tego syna i nie zobaczy go – mówi Bożena Kopeć, przyjaciółka pani Elżbiety.

„Nie liczyłam na słowo: mamo”

Zielińska chce się teraz spotkać z biologiczną matką zmarłego Macieja.

- W listopadzie będzie rocznica śmierci Macieja. Chciałabym, żebyśmy przyjechały na grób i porozmawiały.

A jak biologiczny syn zwraca się do odnalezionych rodziców?

- Tato nie, ale po imieniu – mówi Zieliński.

- Nie mówił „mamo”, ja wcale na to nie liczyłam. W niedzielę próbowałam skontaktować się z nim, ale nie odpowiadał. W poniedziałek napisał i już nie „pani”, tylko: „Dzwoniłaś wczoraj”. To mnie bardzo ucieszyło i na razie nie chcę więcej – kwituje Zielińska.

podziel się:

Pozostałe wiadomości