Cztery lata temu państwo Zielińscy dowiedzieli się o tragicznej śmierci swojego syna Macieja, którego zwęglone zwłoki znaleziono w spalonym pustostanie. By potwierdzić tożsamość ofiary, od Zielińskich pobrano materiał genetyczny. Wynik dla rodziny okazał się szokujący. 30-letni Maciej nie był ich biologicznym dzieckiem.
Poszukiwania
Pani Elżbieta nie miała wątpliwości, że do zamiany dzieci doszło tuż po porodzie w radomskim szpitalu. Gdy chciała odnaleźć biologiczne dziecko, władze szpitala odmówiły jej pomocy, twierdząc, że stara dokumentacja medyczna została zniszczona.
Historię państwa Zielińskich pokazywaliśmy już w programie Uwaga!
Małżonkowie opowiedzieli publicznie o tym, co ich spotkało, wierząc, że to pomoże im odnaleźć biologiczne dziecko.
- Nie chcę rujnować życia, ale chcę wiedzieć, zobaczyć, chcę poznać dziecko. Jaką byłabym matką, gdybym nie szukała dziecka? – tłumaczyła Elżbieta Zielińska.
Post na Facebooku
Mijały kolejne lata, Zielińscy zaczynali wątpić w to, że odnajdą dziecko. Kilka miesięcy temu, za namową przyjaciół, pani Elżbieta podjęła kolejną próbę: swoją historię opisała na facebookowej grupie pomagającej odnaleźć zaginionych.
- Administratorka tej strony odezwała się do mnie, że jest ktoś, kto ma dla mnie informacje, ale chce rozmawiać tylko ze mną. Skontaktowałyśmy się. To była pani Sylwia – opowiada Zielińska.
- Na co dzień zajmuję się osobami adoptowanymi. Są rodzeństwa, które poprzez adopcje zostały rozdzielone. Post pani Eli przeczytałam kilkukrotnie, zaczęłam szukać i grzebać w internecie – opowiada Sylwia Koralewska.
Przełom w sprawie
Pani Sylwia ustaliła, że w tym dniu w radomskim szpitalu urodziło się trzech chłopców. Wiadomo było, że po śmierci Macieja, zostaje do odnalezienia dwóch mężczyzn.
- Po godzinie [pani Sylwia] przysłała mi zdjęcie. Obejrzałam i stwierdziłam, że to chyba nie on, bo nie było żadnego podobieństwa i nic nie poczułam. Wyobrażałam sobie, że jak go zobaczę, to będę wiedziała. Ale jak mi pokazała drugie zdjęcie to…. był to po prostu mój mąż – opowiada pani Elżbieta.
- Pokazała mi zdjęcie. Byłem pod wrażeniem. Ucieszyłem się, bo to jest dziecko. Czy ojciec, czy matka… to jest więź – mówi January Zieliński.
By mieć stuprocentową pewność, co do pokrewieństwa – państwo Zielińscy i odnaleziony mężczyzna – zdecydowali się na badania genetyczne.
- Bałam się wyniku. Poprosiłam koleżankę, która weszła na odpowiednią stronę, wydrukowała wynik i podeszła do mnie, mocno mnie przytuliła i pocałowała – relacjonuje Zielińska.
Pani Elżbieta o wyniku badania szybko poinformowała także panią Sylwię.
- To była radość nie do opisania. Bardzo cieszę się, że mogłam zobaczyć na własne oczy, aż tak wielkie ludzkie szczęście – mówi Koralewska.
Spotkanie
Odnaleziony mężczyzna przebywa za granicą, ale mieszka w tym samym mieście, gdzie doszło do zamiany.
- On chciał się najpierw spotkać z nami, ze mną i z mężem. Zapraszałam do domu, ale prosił, żeby to było na jakimś neutralnym gruncie – opowiada pani Elżbieta.
Do spotkania doszło w parku.
- Siedzieliśmy na ławce. Patrzę, że idzie wysoki i szczupły mężczyzna. Rzucił papierosa i prawie biegiem doleciał do nas. Bez pytania, jak mamy na nazwisko czy cokolwiek…, on był pewny, że to my jesteśmy rodzicami – cieszy się January Zieliński.
- Rzucił się mężowi na szyję. Przytulali się i klepali bez słów. Rozpłakałam się. Doszedł do mnie i mocno mnie przytulił. I powiedział: „Już jestem” – opowiada pani Elżbieta.
- Łzy się zakręciły. Rozmawialiśmy trzy godziny, opowiadał, że nie miał łatwego dzieciństwa, że jak miał 18 lat to wyjechał w świat i radził sobie sam. Jestem dumny, że sobie poradził. Jest normalnym człowiekiem. Pracuje. Ma swój cel w życiu. Jest człowiekiem, z którym można porozmawiać – dodaje pan January.
Syn państwa Zielińskich nie zdecydował się na spotkanie i rozmowę przed kamerą. Ze względu na swoją pracę i rodzinę, w której się wychował, nie zgodził się na ujawnienie niczego, co mogłyby go zidentyfikować.
- Nam mówił o swojej rodzinie, ale niezbyt dużo. Mówił, że matka, która go wychowała jest dla niego najważniejsza. I nie przeżyłby, jakby czymś ją uraził, czy sprawił jej jakąś przykrość. Syn chciał też sam powiedzieć mamie, że nie jest jej rodzonym synem – mówi Zielińska.
Jak kobieta zareagowała na tę informację?
- Rozpłakała się. On stwierdził, że to był najgorszy i najcięższy dzień w jego życiu – mówi pani Elżbieta.
- Sytuacja jest jeszcze o tyle trudna, że Ela odzyskała swoje dziecko. Ma je, usiądzie z nim i porozmawia. Tamta mama niestety nie ma tego syna i nie zobaczy go – mówi Bożena Kopeć, przyjaciółka pani Elżbiety.
„Nie liczyłam na słowo: mamo”
Zielińska chce się teraz spotkać z biologiczną matką zmarłego Macieja.
- W listopadzie będzie rocznica śmierci Macieja. Chciałabym, żebyśmy przyjechały na grób i porozmawiały.
A jak biologiczny syn zwraca się do odnalezionych rodziców?
- Tato nie, ale po imieniu – mówi Zieliński.
- Nie mówił „mamo”, ja wcale na to nie liczyłam. W niedzielę próbowałam skontaktować się z nim, ale nie odpowiadał. W poniedziałek napisał i już nie „pani”, tylko: „Dzwoniłaś wczoraj”. To mnie bardzo ucieszyło i na razie nie chcę więcej – kwituje Zielińska.