Waldemar i Ewa pobrali się 20 lat temu. Zaraz po ślubie małżeństwo zamieszkało w domu rodziców pana młodego. To był trzeci związek kobiety. Z dwóch pierwszych miała dwoje dzieci, ze związku z Waldemarem syna. Problemy zaczęły się kilka lat po ślubie. Powodem była utrata pracy, brak pieniędzy i alkohol. W domu coraz częściej dochodziło do awantur z rękoczynami. Rok temu doszło do kolejnej kłótni. - Położyłam się i pomyślałam, że może wreszcie się uspokoją. Nagle coś łupnęło na ziemię. Pomyślałam, że znów się biją, ale nie wstawałam. Za chwilę usłyszałam jej krzyk: Waldek wstań, Ty żyjesz – wspomina Eugenia Siemieniu. 43-letnia kobieta dźgnęła swojego męża nożem. Ewa S. przyznała się do zabójstwa męża. Na siedem miesięcy trafiła do aresztu. Po tym czasie wyszła na wolność, bo prokurator uznał, że kobieta nie stanowi zagrożenia dla otoczenia i może odpowiadać z wolnej stopy. Ewie S. wyznaczono jedynie dozór policyjny. Trzy razy w tygodniu ma obowiązek zgłaszać się na komisariat. Z tego obowiązku wywiązuje się prawidłowo. Ewa S. miała prawo wrócić do miejsca stałego zameldowania, czyli do domu swojej teściowej. - Ja jej wybaczyłam. Nie jestem mściwa, ale najważniejsze, żeby wyszła mi z domu i żebym nie musiała na nią patrzeć, bo wszystko mi się przypomina – wyjaśnia matka ofiary. Eugenia Siemieniuk postanowiła walczyć o swoje prawa i wygrała przed sądem proces o eksmisję synowej z mieszkania. Niestety oskarżona może wyprowadzić się dopiero wtedy, gdy Miasto zapewni jej lokal socjalny. Do Urzędu Miasta Szczecin kilka miesięcy temu wpłynął wniosek w tej sprawie. - Niestety, ale podobnych wniosków związanych z eksmisją z prawem do uzyskania lokalu socjalnego jest w urzędzie miejskim ok. 2 tysięcy. Obowiązuje kolejność zgłoszeń. Na lokal socjalny oczekuje się ok. 10 lat – tłumaczy Dawid Brzozowski z Urzędu Miasta w Szczecinie.