Amelka mieszkała ze swoją 20-letnią mamą i dziadkami w Dzikowie na Mazurach. Ojciec dziewczynki dojeżdżał z pobliskiej miejscowości. Zarówno rodzice jak i dziadkowie zapewniają, że Amelka miała właściwą opiekę. - Była kochana – mówi mama dziewczynki. Podobnego zdania są sąsiedzi rodziny. - Często wychodzili z nią na spacery. Nic się nie działo. Gdy przyjechała karetka, to był szok – opowiadają sąsiedzi. Rodzice wezwali do trzymiesięcznej córki pogotowie, bo podczas karmienia dziewczynka zaczęła się dusić. Lekarze zdecydowali natychmiast przetransportować noworodka śmigłowcem do szpitala w Olsztynie. Okazało się, że dziewczynka miała urazy czaszki i mózgu, połamane żebra i obojczyk. Była nieprzytomna. Nie oddychała samodzielnie. Po dwóch tygodniach zmarła. Lekarze podejrzewają, że dziewczynka była bita. ---obrazek _i/Amelka2.jpg|prawo|Lekarze podejrzewają, że Amelka była bita--- - Jest to tzw. zespół dziecka maltretowanego, który charakteryzuje się obecnością różnych mnogich urazów. Niektóre z nich są łatwe do wykrycia, ponieważ występują w postaci licznych obrażeń na ciele. Są też obrażenia, których nie widać. Złamania kości długich, kości czaszki, żeber, uszkodzenia mózgu – powiedziała Zuzanna Grodzicka, ordynator oddziału intensywnej terapii dziecięcej Szpitala Wojewódzkiego w Olsztynie. Według biegłych lekarzy urazy u Amelki powstawały w różnym czasie. Obrażeń nie dostrzegła jednak pielęgniarka, która odwiedzała dziewczynkę. - Nic takiego nie zauważyłam podczas wizyt. Tej rodzinie byłby bardziej potrzebny psycholog. Mam na myśli niedojrzałość młodych rodziców do roli wychowywania dziecka – przyznała pielęgniarka. Sprawą zajęła się prokuratura. - Jest prowadzone śledztwo w sprawie spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu – wyjaśniła Beata Ewert. Z Prokuratury Rejonowej w Bartoszycach. To, co stało się z Amelką jest zaskoczeniem dla wszystkich. ---obrazek _i/Amelka3.jpg|prawo|Rodzice mówią, że kochali dziewczynkę--- - Jest to dobra rodzina. Nigdy nie dochodziło w niej do przemocy. Dlatego jest to niepokojące – stwierdził Henryk Sołodki z Komendy Powiatowej Policji w Bartoszycach. Sytuacją poruszeni są też lekarze, którzy trzy miesiące temu pomagali przyjść dziewczynce na świat w karetce. - Dla mnie, jako dla lekarza ratującego życie, jest to straszne poruszenie – powiedział Grzegorz Drzazga z pogotowia ratunkowego w Bartoszycach. Zobacz także:Utopione dzieckoZagłodzone dzieckoDziecko więzione przez ojca