Skandaliczna interwencja lekarska w asyście policji. „Jak nieśli go do karetki, to głowa mu zwisała”

„Jak nieśli go do karetki, to głowa mu zwisała”
„Jak nieśli go do karetki, to głowa mu zwisała”
Pani Bogusława od czterech lat walczy, by wyjaśniono, kto ponosi odpowiedzialność za śmierć jej brata. Tymczasem prokuratura powołuje kolejnych biegłych, a lekarz, który prowadził akcję ratunkową, nadal przyjmuje pacjentów.

27 marca 2020 roku Mirosław Figura zaczął awanturować się w mieszkaniu swojej matki w Skawinie. Był bardzo pobudzony. Zaalarmowana przez sąsiadkę siostra, która jest lekarką, natychmiast wezwała policję.

Interwencja policji i przyjazd pogotowia

- Weszłam tuż za policjantami. Brat zaatakował ich, krzyczał, odgrażał się, rzucili się na łóżko. Drugi policjant dzwonił do swojego przełożonego, żeby wezwać pogotowie, bo jest źle – opowiada Bogusława Figura.

- Potem lekarz powiedział do mnie, żebym wyszła. Zrobił to tak kategorycznie, że wyszłam. Dziś żałuję, bo może byłoby inaczej, może nie byłby taki bezczelny w tym, co zrobił – zastanawia się kobieta.

Wstrząśnięta pani Bogusława w tym czasie schroniła się u sąsiadki.

- Widziałam, jak policjanci trzymali Mirka, który miał ręce do tyłu i był skuty. Trzymali go za nogi, głowa mu zwisała. Któryś z nich zapytał, czy on w ogóle oddycha, bo on się nie ruszał. Lekarz? Nikt, nic nie reagował. Wyglądało to, jakby nieśli trupa – opowiada pani Wiesława.

Z kolei z relacji pani Bogusławy wynika, że nim zniesiono jej brata do karetki, gdzie był reanimowany, minęło prawie 7 minut.

Problemy zdrowotne

Interwencja była jedną z licznych akcji policji, wzywanej z powodu agresji pana Mirosława.

Mężczyzna to były zapaśnik, sportowiec i społecznik. Od wielu lat cierpiał z powodu choroby dwubiegunowej afektywnej. Po długich okresach ciężkiej depresji popadał w stany maniakalne, w których stawał się agresywny i trudny dla otoczenia. Wiele lat spędził w zamkniętych zakładach psychiatrycznych.

- Czułam się niesamowicie winna, bo to ja wezwałam policję. Na początku, jak jeszcze wierzyłam, że on się obudzi, to ciągle zadawałam sobie pytanie, czy on mi to wybaczy. Nie spałam, nie jadłam – mówi pani Bogusława.

Niestety, kilka dni po interwencji Mirosław Figura zmarł z powodu rozległego niedotlenienia.

- Wydawało mi się, że jestem silna, ale po pogrzebie nie mogłam normalne stać – przyznaje siostra zmarłego.

Czy lekarz postąpił słusznie, każąc znosić otępiałego po podaniu leków pacjenta za ręce i nogi, głową w dół? Czy w trakcie interwencji mógł postąpić inaczej?

Pierwszą instytucją, do której zwróciliśmy się z tymi pytaniami, było pogotowie w Skawinie.

Niestety, dyrektor odmówił nam komentarza przed kamerami. Z oficjalnego oświadczenia dowiedzieliśmy się, że lekarz, który prowadził interwencję, ma duże doświadczenie i dobrą opinię. Miesiąc po feralnej akcji zwolnił się z pogotowia, oficjalnie z powodu utrudnień związanych z pandemią Covid-19. Nadal jednak praktykuje. Zdaniem dyrektora, za sposób transportu chorego w tym wypadku odpowiedzialna była policja.

- Nasze działania były pod nadzorem lekarza i tak naprawdę wykonywaliśmy to, czego życzył sobie lekarz – mówi komisarz Katarzyna Cisło, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie.

Co powinien zrobić lekarz podczas interwencji?

O ocenę sytuacji zwróciliśmy się do autorytetu w dziedzinie medycyny sądowej i psychiatrii.

- W momencie kiedy lekarz interweniuje w takiej sytuacji, zaczyna być odpowiedzialny za tego człowieka. Zarówno za to jakie środki są wobec niego stosowane, w sensie farmakologicznym, jak i za to jakie jest postępowanie otoczenia. Tu moim zdaniem zachował zbyt bierną postawę – uważa dr Stanisław Teleśnicki. I dodaje: - Nie interweniował wtedy, kiedy potrzeba albo nie zauważył potrzeby. Jednak moim zdaniem trudno jest nie zauważyć takiej potrzeby, kiedy widzi się człowieka, który się dusi.

Po śmierci Mirosława Figury rozpoczęło się śledztwo prokuratorskie. Powołano kolejnych biegłych z trzech niezależnych instytutów ekspertyz sądowych, żeby rozstrzygnąć, kto ponosi odpowiedzialność za tę sytuację.

- Co parę miesięcy przychodzi informacja z prokuratury. Ostatnio, w marcu, przyszła ekspertyza z Łodzi, w której dąży się do umorzenia sprawy. Jak ją przeczytałam, to zebrałam się i postanowiłam walczyć – mówi pani Bogusława.

Prokuratura zajmuje się sprawą już 4 lata.

- Musimy mieć na uwadze, że prokurator nie jest lekarzem specjalistą, tylko jest prawnikiem. W związku z tym przy ustaleniu okoliczności związanych z konkretnym zdarzeniem, siłą rzeczy, musi posiłkować się opiniami specjalistów i tak w tym przypadku to wygląda – tłumaczy Janusz Kowalski z Prokuratury Okręgowej w Krakowie. I przyznaje: -Rzeczywiście jest to długi okres.

Tymczasem lekarz, który zarządzał akcją ratunkową, prowadzi prywatną praktykę i pracuje w jednym z krakowskich szpitali. Kilkukrotnie poinformowano go o naszej prośbie o wywiad. Bez skutku.

- Są lekarze, którzy uważają, że alkoholik, chory psychicznie czy narkoman, to już nie jest człowiek. I myślę, że on nie widział w moim bracie człowieka. Po prostu go zostawił – uważa pani Bogusława.

Odcinek 7458 inne reportaże Uwagi! można oglądać na player.pl

podziel się:

Pozostałe wiadomości