58-letnia Elżbieta Skawińska nie miała bliskiej rodziny. Tylko ciotecznego brata Krzysztofa i kuzynki. Pod koniec ubiegłego roku kobieta miała wypadek. Od tego czasu poruszała się na wózku inwalidzkim. Dlatego zajęła się nią pracownica opieki społecznej, Bożena K. - Elżbieta wierzyła ludziom. Może to było poszukiwanie sympatii, miłości, ciepła. Była łatwowierna. Chwilami może naiwna. W ostatnim etapie jej życia znalazła się opiekunka, która jej odpowiadała – mówi Irena, kuzynka Elżbiety Skawińskiej. Elżbieta Skawińska była pod wpływem Bożeny K. i jej rodziny. Zaufała zwłaszcza matce opiekunki, Halinie. - Była pełna euforii. Opowiedziała mi, że ma koncepcję sprzedaży swojego mieszkania. Powiedziała, że zajmą się tym ci, którzy się nią opiekują. Oglądała z nimi mieszkanie w miejscu, do którego i oni będą się wyprowadzać – wspomina, Irena, kuzynka Elżbiety Skawińskiej. Opiekunka namówiła panią Elżbietę na sprzedaż mieszkania w centrum Warszawy i przeprowadzkę na do Nowego Dworu Mazowieckiego. Pieniądze z różnicy cen miały samotnej kobiecie pozwolić na godne życie. - Była umowa, że jak się urządzi, to nas zaprosi. Czekaliśmy na telefon, ale tego telefonu nie było - opowiada kuzynka Elżbiety Skawińskiej. Opiekunka miała na Elżbietę Skawińską tak wielki wpływ, że kobieta przestała się kontaktować z rodziną. - 15 stycznia wyprowadziła się z Krochmalnej i ślad po niej zaginął. Okazało się, że 15 lutego zmarła – mówi Krzysztof Kreczmański, cioteczny brat Elżbiety Skawińskiej. Mieszkanie Elżbiety Skawińskiej przy ul. Krochmalnej w śródmieściu Warszawy zostało sprzedane za 230 tys. zł. Elżbieta mieszkała tu przez 30 lat i nigdy wcześniej nie planowała przeprowadzki. - Pieniądze za mieszkanie zostały przelane na konto Elżbiety, do którego została upoważniona jej opiekunka. Pieniędzy nie ma. Nie ma mieszkania, nie ma mebli, nie ma dokumentów, nie ma fotografii. Po prostu nie ma nic. Nikt nie uwierzy, że pozbyła się majątku. Pięć miesięcy wcześniej, podczas remontu mieszkania, nie pozwoliła nic wyrzucić – twierdzi Krzysztof Kreczmański. Elżbieta Skawińska nigdy nie kupiła nowego mieszkania. Z ewidencji ludności wynika, że jej opiekunka umieściła ją u swojej matki, w kawalerce na warszawskim Wawrzyszewie. To właśnie matka opiekunki pomogła zorganizować pogrzeb Elżbiety Skawińskiej i ukryć go w tajemnicy przed jej rodziną. - Kremowały ją obce osoby, bez żadnego kontaktu z rodziną. Przywieźli tu ciało i skremowali – mówi brat cioteczny zmarłej. - Obcy nie ma prawa kremować. Z dokumentów wynika, że zlecenie spopielenia złożyła siostra zmarłej Elżbiety Skawińskiej. To jest podpis siostry – zapewnia Kazimierz Mikulski, zastępca kierownika cmentarza Wólka. Elżbieta Skawińska nie miała siostry. Podpis na zleceniu kremacji należy do matki opiekunki, Haliny K. Dlaczego kobieta posunęła się do przestępstwa i podszyła się pod siostrę zmarłej? Jakie tajemnice miała skryć kremacja? Opiekunka Elżbiety Skawińskiej niedawno zrezygnowała z pracy w opiece społecznej. Urzędniczki, które ją nadzorowały, nic nie wiedziały o sprzedaży mieszkania na Krochmalnej. - Ona do 30 stycznia opiekowała się panią Skawińską. Od 30 stycznia zostały wstrzymane usługi. Mam zapisane w dokumentach: wyjazd do rodziny od 1 lutego. Tak miała zgłosić pani Skawińska. Myśmy nie wiedzieli, że wyjeżdża do pani Bożeny. Dopiero sąsiedzi, którzy też mają u nas usługi, zapytali nas czy wiemy, że pani Skawińska sprzedała mieszkanie – mówi Jolanta Duszczyk z opieki społecznej. - Była to osoba, która potrafiła manipulować starszym samotnym człowiekiem. Opiekowała się naszą pacjentką, która ma wnuka niepełnosprawnego. Ten niepełnosprawny wnuk, tak został przez nią zmanipulowany, że całkowicie jej się podporządkował. Nie chciał z babcią rozmawiać, z prawnymi opiekunami, tylko z nią. Ona wzięła go do siebie do domu. Zapewniła mu wycieczkę do Włoch. A potem, jak jej się znudził, umieściła go w domu dla psychicznie chorych. A z mieszkaniem coś zaczęło się dziać, ale nie zdążyła go sprzedać. Wszystko bez wiedzy rodziny – opowiada Alicja Wierzbowska z opieki społecznej. Byłą podopieczną opiekunki dziennikarze UWAG! odnaleźli na warszawskiej Woli. - Wnuk zadzwonił ze szpitala: babciu, co ona ze mną zrobiła. W tym czasie z mieszkania wszystko wyprowadziła, zabrała meble. Próbowała przejąć lokal, ale pojawiły się przeszkody. Chciała je ewentualnie wynająć a jego wyrzucić. Chciała ode mnie numer mojego konta. Powiedziałam jej, że moje konto to tabu. Wzbudzała zaufanie czułością i opieka jaką mnie otoczyła. Z perspektywy czasu wiem, że to była manipulacja – wspomina Krystyna Kamińska, była podopieczna Bożeny K. Sprawą zajęła się prokuratura. - Ta pani została przesłuchana w charakterze podejrzanego. Nie przyznała się do zarzucanego jej czynu, ale złożyła obszerne wyjaśnienia. Jest przesłuchany lekarz, ponieważ ciało zostało skremowane. Dlatego nie jesteśmy w stanie sprawdzić przyczyny śmierci. Lekarz wskazał niewydolność krążenia i wystawił kartę zgonu. Nie wiem, co stało się pieniędzmi ze sprzedaży mieszkania. Ale duże kwoty pieniędzy były wypłacane przez podejrzaną – powiedział Paweł Nowak, szef Prokuratury Rejonowej Warszawa Żoliborz. Zobacz także:Opieka po polsku Skazana na śmierć przez zaniedbaniePozostawiony bez opieki