- Niestety, to wszystko znowu wraca. Mam nadzieję, że ten koszmar w końcu się skończy, bo to w dalszym ciągu jest koszmar – mówi Bożena Wołowicz.
Decyzja Sąd Najwyższego
Mija prawie 11 lat, odkąd pani Bożena zaczęła walczyć o sprawiedliwość. Kobieta była nieustannie nękana, filmowana, śledzona, a nawet grożono jej śmiercią. Mimo że sprawcy zostali prawomocnie skazani za stalking, to Sąd Najwyższy uchylił im wyrok i wrócił sprawę do ponownego rozpatrzenia.
- W moim odczuciu jest to wina wymiaru sprawiedliwości, że nie zareagował w odpowiednim czasie, w odpowiedni sposób i oni przez tyle lat czuli się bezkarni – mówi kobieta.
Pani Bożena to była sąsiadka trzyosobowej rodziny K. - matki lekarki oraz jej dwojga dorosłych dzieci. Przez lata była obrażana, zastraszana i atakowana na terenie własnej posesji.
Konflikt tak eskalował, że kobieta wyprowadziła się do innego mieszkania, a swój dom odwiedzała tylko w asyście policji. 4 lata temu, po wielu bataliach sądowych, rodzina K. została skazana za stalking. Nikt jednak nie trafił do więzienia, bo Sąd Najwyższy znalazł błędy formalne i całe postępowanie wznowiono.
Teraz pani Bożena ponownie musi uczestniczyć w rozprawach, na których znowu widzi się ze swoimi prześladowcami.
- W uszach cały czas słyszę te groźby mężczyzny, który mówił: „Zap… cię k…, poderżnę ci gardło. Już wisisz”. To są słowa, które cały czas gdzieś są we mnie – mówi Bożena Wołowicz.
Na ostatnią rozprawę Małgorzata K. została doprowadzona w kajdankach, ponieważ od prawie roku jest aresztowana - do innej sprawy. Podobnie jej córka i syn, którzy łączyli się z celi poprzez platformę do wideokonferencji. Cała trójka ma postawione zarzuty za uporczywe nękanie nowego sąsiada, który kupił dom od poprzedniej właścicielki. To już kolejna z wielu spraw przeciwko rodzinie K.
Nowy sąsiad rodziny K. i nowe problemy
Pan Antoni, tak samo jak Bożena Wołowicz, był śledzony, filmowany, a w końcu grożono mu bronią. Wszystko zarejestrowała jego kamera.
„Bo ci strzelę tak, że ci łeb odpadnie. Bo to jest dobra broń”, między innymi takie słowa padły pod adresem sąsiada rodziny K.
- Stałem przed dwoma karabinami, bo tak mogę powiedzieć. Widać było, że to normalna broń. Mi już było wszystko jedno, bo tu już nie było życia. Byle tylko to nagrać i może wreszcie coś się skończy – mówi mężczyzna w rozmowie z reporterką Uwagi!
Gdy 3 lata temu pan Antoni wprowadzał się do swojego domu, liczył, że będzie miał spokojne miejsce na zasłużoną emeryturę. Nie wierzył w złe intencje sąsiadów. Tymczasem rodzina K. urządziła mu istne piekło. Mężczyzna przypłacił to swoim zdrowiem.
- Nadal oglądam się za siebie i myślę, że to już zostanie. Jak jedzie samochód podobny do tego, którym jeździli za mną i nagrywali, to mam uderzenie, że to może oni – przyznaje pan Antoni.
- Nikt teraz nie przyjeżdża do ich domu, tyle tylko co policja codziennie jest i go pilnuje - mówi.
Na domu rodziny K. ktoś napisał farbą w spreju „Ostatnie ostrzeżenie”.
- Były dwa włamania. Nic o tym nie wiem. Ktoś przyszedł i się zemścił. Oni dużo ludziom dokuczali, zastraszali ludzi – mówi pan Antoni.
Policja zabezpieczyła trzy samochody należące do rodziny K. Mają być zadośćuczynieniem dla poszkodowanych. Mimo że sprawcy uporczywie nękali i grozili bronią swoim najbliższym sąsiadom - śledztwo prokuratorskie nadal stoi w miejscu. Nie ma ani aktu oskarżenia, ani opinii biegłych. Ta ostatnia jest kluczowa, ponieważ ma stwierdzić czy członkowie rodziny byli niepoczytalni czy też w pełni ponoszą odpowiedzialność za swoje czyny.
Co robi prokuratura ws. rodziny K.?
Prokuraturę zapytaliśmy, dlaczego do tej pory nie udało się uzyskać opinii biegłych z zakresu psychiatrii.
- Trudno mi powiedzieć, dlaczego aż tak długo. To wszystko trwa, są pewne terminy do wszystkich tych decyzji przysługują również środki zaskarżenia dla wszystkich stron, zarówno dla pokrzywdzonych, jak i podejrzanych. Dodatkowo są kolejki, co do rozpoczęcia tej obserwacji – stwierdza Krzysztof Ciechanowski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie.
Poszkodowanych przez lekarkę i jej dzieci jest jeszcze więcej.
Krakowski restaurator, prywatnie członek rodziny K., także był nękany. Za pomówienie go skazano sprawców na karę finansową i prace społeczne. Do dzisiaj jednak wyrok nie został wykonany. Wciąż w sądach toczą się także inne rozprawy, których końca nie widać.
Rodzina K. przez lata nauczyła się omijać prawo i paraliżowała pracę wielu instytucji. Składano m.in. setki donosów do prokuratury i na policję, straszono utratą stanowisk funkcjonariuszy publicznych, a także naszych dziennikarzy. Na liście ofiar są m.in. pan Andrzej, który wiele lat temu został napadnięty przed własnym blokiem, sąsiadka pani Patrycja, pan Jan, pan Antoni i Bożena Wołowicz. Ta ostatnia - do tej pory musi się przed swoimi oprawcami ukrywać.
- Wiele różnych rzeczy robię, żeby oni się nie dowiedzieli, gdzie mieszkam, czy jakim autem jeżdżę albo też, gdzie bywam. To ukrywanie się, cały czas przed nimi uciekam – przyznaje pani Bożena.
Pan Antoni też obawia się powrotu sąsiadów.
- W każdej chwili mogą wrócić. Co zrobi sąd, to jeszcze się okaże. Gdyby wrócili, to mogą być jeszcze gorsi, jeszcze bardziej agresywni. Oni się mogą jeszcze bardziej mścić – uważa mężczyzna.
Sąd kolejny raz wyłączył jawność, więc nie mogliśmy uczestniczyć w rozprawie. Zeznania matki - Małgorzaty K. zajęły niemal cały dzień. Sądowy pat trwa.
Odcinek 7485 inne reportaże Uwagi! można oglądać na player.pl
Autor: wg
Reporter: Aleksandra Rek