Boją się przedszkola

Bicie po głowach, ciągnięcie za uszy, zamykanie za karę w toalecie - takie metody, zdaniem rodziców dzieci z zerówki z Przyjmy pod Koninem - stosuje nauczycielka. Aż siedmioro dzieci boi się swojej pani. O swoich lękach i zachowaniu nauczycielki powiedzieli rodzicom dopiero po kilku miesiącach uczęszczania do szkoły, bo jak twierdzą, pani zabraniała im opowiadać o tym, co dzieje się w klasie.

- Dzieci w przedszkolu są bite, ciągnięte za uszy, pani kłuje je szpilkami – mówi Iwona Lisowska. – Moja córka bardzo to przeżywa. Innego zdania jest przedszkolanka. - Nigdy w życiu nie podniosłam ręki na dziecko – mówi Dorota Andrzejewska. – Nie potrafię wytłumaczyć, dlaczego dzieci tak mówią. Może mają bogatą wyobraźnię? Dorota Andrzejewska prowadzi oddział przedszkolny przy szkole podstawowej w Przyjmie od dwudziestu lat. Rodzice kilkorga dzieci uczęszczających do niej na zajęcia są poważnie zaniepokojeni. Od pewnego czasu ich dzieci boją się pani Doroty. Złożyli skargę na nauczycielkę do dyrektorki szkoły. - Czternastego grudnia wezwałam nauczycielkę do siebie – mówi Anna Podemska, dyrektorka Szkoły Podstawowej w Przyjmie. – Jej tłumaczenie przekonało mnie. Do tej pory nikt z rodziców tego oddziału wcześniej nie przyszedł ze skargą. Wyjaśnienia najwyraźniej wystarczyły dyrektorce, bo nauczycielka pracowała nadal. Tymczasem sygnały o jej niewłaściwym zachowaniu dyrektorka szkoły miała już wcześniej. - Chodziłam do tej zerówki 10 lat temu – wspomina Daria Zboracka. – Na początku było dobrze, ale jak pani zaczęła mnie bić po głowie i innych częściach ciała, to już nie chciałam tam chodzić. Nie tylko ja byłam bita. - Zarzut był taki, ze pani Andrzejewska krzyczy, traktuje dzieci przedmiotowo i jest arogancka – przypomina sobie dyrektor Anna Podemska. – Ostrzegłam ją karą porządkową. Żeby zawiesić kogoś w pracy, to trzeba udowodnić, prawda? Po braku natychmiastowej reakcji dyrektorki szkoły rodzice udali się ze skargą do burmistrza, który pełni nadzór nad funkcjonowaniem placówki. Jednak i on uwierzył w wersję o niewinności przedszkolanki. - Sygnały te zaniepokoiły mnie – mówi Tadeusz Piotr Nowicki, burmistrz gminy Golina. - Rozmawiałem z dyrektor szkoły i ona przedstawiła mi sprawę zupełnie na odwrót. Uwierzyłem jej. Sprawa podejrzanego zachowania nauczycielki wyszła na jaw w połowie grudnia, ale utknęła w martwym punkcie. Rodzice zaczęli szukać pomocy u radnych gminy. Liczą na to, że uzyskają pomoc od radnych. Na reakcję pozostało już niewiele czasu. Wkrótce dzieci wrócą z ferii. Kogo zastaną w klasie? Rodzice dzieci uczęszczających do zerówki złożyli sprawę do prokuratury.

podziel się:

Pozostałe wiadomości