Wypożyczalnia aut, która zastrasza klientów

TVN UWAGA! 135837
Wynajem samochodu do tanich nie należy. Ale czasami życie zmusza nas do tego, aby skorzystać z usług wypożyczalni. Tak było w przypadku pana Mariusza. Ten wynajął samochód w jednej z warszawskich firm działających przy lotnisku. Ale to, co spotkało go przy zwrocie auta, zasługuje na uwagę.

Pan Mariusz jest biznesmenem, który dużo podróżuje po świecie. Co najmniej kilkanaście razy w roku wypożycza samochody. Ale historia, która przytrafiła mu się w jednej z warszawskich wypożyczalni, kompletnie go zaskoczyła. - Wypożyczyłem auto z wypożyczalni koło lotniska. Przy oddawaniu auta zgłosiłem małą szkodę, która mi się przytrafiła podczas użytkowania. Zarysowałem lekko zderzak i błotnik. Pracownik, który odbierał ode mnie to auto, powiedział, że szef chce ze mną rozmawiać. Wziąłem telefon. Pan od razu naskoczył na mnie, że mam zapłacić 1500 pln netto za tę rysę, na co się nie zgodziłem. Sprawa wydała mi się niejasna, bo kwota, którą on zaproponował nie była adekwatna do szkody. Pan się zdenerwował i zbulwersował, zaczął używać obraźliwych słów. Powiedział, że jeśli nie chcę mu pójść na rękę i zapłacić 1500 pln netto, to on mi już wysyła ekipę i już mam szykować 3 tys. pln netto i mi przemówią do rozsądku. Odłożyłem słuchawkę, bo pomyślałem sobie: wariat. Nie minęły dwie, trzy minuty, podjechał czarny lexus, z którego wybiegło dwóch panów. Jeden stanął z tyłu za mną, jeden przede mną. Krzyczeli, że mam im dać kartę, że oni i tak sami ją wyjmą i ściągną sobie płatność. Nie zgodziłem się, powiedziałem, że wzywam policję. Czekaliśmy jakieś pół godziny, w tym czasie grozili mi, że znają mój adres domowy i firmowy, że przyjadą i zrobią ze mną porządek i się ze mną policzą. Na widok policję zmiękli, bo z 3 tys. pln zrobiła się kwota 800 pln – opowiada pan Mariusz. - Jeśli chodzi o interwencję, ten mężczyzna twierdził, że nie zamierzał nigdzie się oddalić, ale właśnie był popychany i szarpany przez pracownika wypożyczalni. Ten pan, który wypożyczył samochód, został również poinformowany, że jeżeli rzeczywiście doszło tam do szarpaniny i czuje, że naruszono jego nietykalność cielesną, musi zwrócić się do sądu albo przez prokuraturę z aktem oskarżenia, ponieważ przestępstwo naruszenia nietykalności jest ścigane z oskarżenia prywatnego – powiedział Mariusz Mrozek, rzecznik Komendy Stołecznej Policji. Do wniosku o ściganie pracowników wypożyczalni pan Mariusz chciał dołączyć zapis zdarzenia nagrany przez lotniskowe kamery. O nagranie wystąpili również dziennikarze Uwagi! powołując się na ustawę o dostępie do informacji publicznej. Ale władze Portu Lotniczego nie zgodziły się na udostępnienie monitoringu. - Na miejsce została wezwana policja i zareagowała. Nie udostępnimy nagrań, dlatego, że takie są zasady. Przekazujemy takie nagrania tylko i wyłącznie policji, ewentualnie na wniosek sądu. To są zasady ustalone przez lotnisko – powiedział Radosław Żuk, dyrektor biura PR Polskich Portów Lotniczych. Według umowy, którą z wypożyczalnią podpisał pan Mariusz, w przypadku uszkodzenia samochodu, stratę najpierw wycenia autoryzowana stacja obsługi, a klient płaci dopiero po uzyskaniu wyceny. Ale na forach internetowych znaleźliśmy kolejnych klientów, którzy twierdzą, że firma ta chciała ich naciągnąć na absurdalne kwoty za drobne uszkodzenia samochodów. - Nikt nikogo nie straszył. Szkoda została wyceniona przez warsztat telefonicznie – mówi pracownik wypożyczalni. Pomijając to, co spotkało pana Mariusza, a co jest absolutnie niedopuszczalne, warto pamiętać, że przy wyborze wypożyczalni nie można się kierować jedynie ceną. Warto dokładnie przeczytać dokumenty, które dają nam do podpisu pracownicy wypożyczalni i jeśli nie chcemy się martwić o koszta napraw ewentualnych szkód, trzeba wykupić opcję pełnego ubezpieczenia.

podziel się:

Pozostałe wiadomości