Jest poszukiwany listem gończym, ale normalnie prowadzi biznes. „Proszę nie robić sensacji” [Część 2]

TVN UWAGA! 351666
Szymon K. ma kilka wyroków sądowych za oszustwa, cztery i pół roku do odsiadki i jest poszukiwany listem gończym. Nie przeszkadza mu to jednak w prowadzeniu interesów. Problem mają jednak jego klienci, którzy miesiącami oczekują na towar. Wracamy do sprawy.

Zobacz pierwszą część reportażu>

Kilkunastu niezadowolonych klientów Szymona K. postanowiło się spotkać i razem pojechać do tartaku, by otrzymać zwrot pieniędzy. Towarzyszyliśmy im z kamerą.

Na miejscu okazało się, że nie ma Szymona K., ale reporterowi Uwagi! udało się do niego dodzwonić.

- Firma funkcjonuje i realizuje zamówienia – stwierdził K., po czym dodał: - Potknięcia były spowodowane tym, że dwunastu pracowników nie przyjechało nam z Ukrainy, ze względu na toczącą się tam wojnę.

Na te słowa zareagowali niezadowoleni klienci, którzy podkreślili, że zamówienia miały być gotowe, na przykład na listopad czy grudzień ubiegłego roku, czyli jeszcze przed wybuchem wojny w Ukrainie.

- Nie będzie pan robił z tego sensacji – odpowiedział na to Szymon K.

Reporter Uwagi! zaproponował K. rozmowę przed kamerą.

- Nie będę się z panem spotykał, bo nie ma takiej potrzeby – oświadczył.

Poszukiwany

Mężczyzna jest nieuchwytny od wielu miesięcy, poszukuje go też policja. Mimo tego odbiera telefony, odpisuje na maile i przyjmuje zmówienia, z tym, że na miejscu w tartaku, interesów pilnuje jego matka.

- Pan nas zastraszysz? Nie zastraszysz, bo artykuł 639 kodeksu cywilnego jest taki, że świadczenie jest niepieniężne i stanowi, że obie strony muszą się rozliczyć – tymi słowami kobieta zwróciła się do jednego z niezadowolonych klientów.

Teresa K. również jest karana. Ma na swoim koncie cztery wyroki – między innymi za oszustwa, przywłaszczenie mienia czy złamanie zakazu prowadzenia firmy. Łącznie chodzi o dwa i pół roku pozbawienia wolności. Kobieta nie poszła jednak do więzienia, bo wyroki – mimo że zapadały rok po roku – były z warunkowym zawieszeniem kary.

W trakcie naszej wizyty w tartaku nie wiedzieliśmy jeszcze, że Szymon K. jest poszukiwany nie jednym, a trzema listami gończymi i to od kwietnia zeszłego roku. Mimo tego mężczyzna do tej pory w ogóle nie widniał w policyjnej bazie osób poszukiwanych.

W tej sprawie nikt z policjantów nie chciał się z nami spotkać. Otrzymaliśmy jedynie maila, w którym napisano, że w sprawie trzech listów gończych trwają czynności poszukiwawcze, a publikacja wizerunku mężczyzny mogłaby utrudnić lub wręcz uniemożliwić jego zatrzymanie.

Szwagier prezes

Prezesem obu spółek, które oficjalnie prowadzą tartak, jest szwagier Szymona K. On sam w jednej spółce jest większościowym właścicielem, a w drugiej spółce właścicielem jest jego syn, który do niedawna również był prezesem.

- Uważam, że odzyskanie pieniędzy jest tutaj nierealne. To recydywa. Uważam, że są to wyłudzenia za wyłudzeniami – mówi jeden z klientów tartaku, Krzysztof Michalak. I dodaje: - Przyjechaliśmy do tartaku i próbowaliśmy coś zrobić, żeby pana Szymona odciąć, zablokować jego działalność, żeby nie oszukiwał więcej ludzi. Nikła szansa, że odzyskam swoje 75 tys. zł, ale robimy to dla innych.

- Zwróciliśmy się do telewizji, po to, żeby ktoś się nim zajął i by zaprzestał działalności w państwie prawa. On w państwie prawa żyje codziennie z tego, że oszukuje ludzi – tłumaczy pan Krzysztof.

Po naszej interwencji Szymon K. w końcu pojawił się w policyjnej bazie osób poszukiwanych. Nadal jednak jest nieuchwytny.

podziel się:

Pozostałe wiadomości