Szymon K. przez lata prowadził wiele firm, ostatnio zajmuje się drewnem. Zbiera zamówienia na konstrukcje dachowe, pobiera pieniądze, po czym miesiącami odwleka dostarczenie materiałów.
40 osób
W krótkim czasie odezwało się do nas ponad 40 poszkodowanych osób, wszystkie opisują podobne, niemal schematyczne metody, które Szymon K. stosuje w kontaktach z klientami.
- Termin cały czas się przeciągał, a wymówki były przeróżne. Albo było za zimno, albo pracownicy byli przemęczeni, albo pojawiły się problemy logistyczne i nie dojechała maszyna. W pewnym momencie zorientowałem się, że coś jest nie tak. Niestety, za drewno zapłaciłem z góry - 30 tys. zł – mówi Piotr Szymusiak. I tłumaczy: - Surowiec był bardzo trudno dostępny, a w tamtym miejscu zapewniano nas, że wszystko będzie na czas.
Pan Piotr buduje dla swojej rodziny dom. Mówi, że był zwodzony był przez K. przez kilka miesięcy. Miał umówioną ekipę dekarzy, chciał zdążyć z dachem przed zimą. Niestety, deski i krokwie nigdy do niego nie dojechały, budowa stanęła, a mężczyzna musiał w pośpiechu szukać innego tartaku i zapłacić za drewno drugi raz.
115 tys. zł
W tym samym czasie drewno na dachy sześciu budynków zamówił Krzysztof Michalak – przedsiębiorca, który wpłacił Szymonowi K. zaliczkę w wysokości 115 tysięcy złotych. Odzyskał jedynie część z tych pieniędzy.
- Zrozumiałem, że coś jest nie tak, jak zaczęli unikać ze mną kontaktu. Wiedziałem, że dzieje się coś dziwnego. Szymona K. nigdy nie spotkałem osobiście, nie było takiej możliwości – mówi Michalak.
Przedsiębiorstwo K. działa oficjalnie. Według reklam, można w nim kupić drewno opałowe czy budowlane, wynająć koparkę, zlecić budowę placu zabaw, domu, a nawet dużej hali produkcyjnej.
- K. to człowiek bardzo miły w kontakcie, w obyciu. Wzbudzał zaufanie – mówi pan Krzysztof. I tłumaczy: - Nie bierze się człowieka od razu za oszusta. Myślałem, że on ma tyle pracy, że zamówienie realizuje komu innemu.
3 lata więzienia
Szymon K. już dziesięć lat temu dał się poznać jako nieuczciwy przedsiębiorca – trafił wtedy, polecony z urzędu pracy, do firmy pana Jerzego Starmacha. Był tam kierownikiem robót oraz zajmował się zamówieniami. Po kilku miesiącach okazało się, że zamówione przez niego materiały i usługi trafiały na budowę prywatnego domu, którego właścicielem jest żona Szymona K. W 2019 roku został za to skazany łącznie na trzy lata więzienia.
- Zapamiętałem go jako młodego, energicznego człowieka. On wiedział, czego chciał, tylko my się nie zorientowaliśmy. Ma w sobie coś takiego, że spojrzy na człowieka i wie, czy uda się go oszukać. Jest jak wąż: patrzy na człowieka i ocenia, czy zdoła go połknąć. W plecy jesteśmy minimum pół miliona złotych – ubolewa pan Jerzy.
- Ogłosiliśmy upadłość i zadłużenie spłacamy do dziś. Pan Szymon załatwił nas na cacy – dodaje mężczyzna.
Jak to możliwe, że K. wciąż nie trafił do więzienia?
- Napisałam pismo z pytaniem do sądu, dlaczego Szymon K. nie siedzi w więzieniu, a jest aktywny na portalach społecznościowych i otwiera kolejne firmy. Do dziś nie dostałam żadnej informacji z sądu – mówi Anna Lichodziejewska.
Skrócenie wyroku
Szymon K. powinien siedzieć w więzieniu od 2019 roku. Od tego czasu mężczyzna usłyszał jeszcze dwa inne wyroki za oszustwa – łącznie miałby 4,5 roku odsiadki, ale miesiąc temu świdnicki sąd wszystkie sprawy połączył w jedną i skrócił łączny wymiar kary o dziewięć miesięcy.
- Ze strony sądu mogę powiedzieć, że sąd czyni wszelkie starania, by każdy skazany został doprowadzony do wykonania kary pozbawienia wolności. Wydano zarządzenie o poszukiwanie skazanego listem gończym – mówi Marzena Rusin-Gielniewska z Sądu Okręgowego w Świdnicy.
Szymon K. nadal jest nieuchwytny dla wymiaru sprawiedliwości. Bardzo chętnie jednak rozmawia z klientami – zwłaszcza tymi, którzy nie znają jego kartoteki.
Ci, którzy próbowali z nim robić interesy, po wielu miesiącach zwodzenia czują się bezsilni.
- Jak to możliwe, że gość ma ponad 40 wyroków komorniczych, jest skazany, ma list gończy i dalej prowadzi działalność? – dziwi się Łukasz Dudek.
- Nigdy nie spotkaliśmy go osobiście. Zawsze miał wymówkę – mówią osoby, które czują się oszukane.
Nam też się nie udało spotkać z K.
- Nie muszę się z panem spotykać, żeby przedsiębiorstwo przyjęło zamówienie do realizacji – stwierdził mężczyzna, kiedy reporter podał się za osobę chcącą kupić drewno.
Według aktualnych rejestrów KRS, Szymon K. jest wspólnikiem w jednej z dwóch spółek prowadzących tartak, w drugiej wspólnikiem jest jego syn, prezesem obu firm jest natomiast jego szwagier. Na miejscu, w tartaku, okazało się, że interesów pilnują również brat Szymona K. oraz jego matka.
Ani kobieta, ani brat Szymona K. nie chcieli rozmawiać.
- Nic nie wiem, amnezji przez was dostałam – stwierdziła kobieta.
Jutro druga część reportażu. Zobacz drugą część reportażu >