- Nie lubię charakteryzacji i ukłonów. Nie lubię się kłaniać, bo jest w tym coś nieskromnego. Nie przepadam również za pudrowaniem. W telewizji już wiedzą, że jak przychodzę na wywiad, nie ma siły, żeby mnie ktoś pomalował. Nie po to pracowałem tyle lat na twarz, żeby robić z niej pupę niemowlęcia – przyznaje aktor Jan Englert.Jan Englert od siedmiu lat z powodzeniem kieruje Teatrem Narodowym. Jak każdy urzędnik pracuje teraz pięć dni w tygodniu. Nadzoruje harmonogram całego zespołu i wszystkie wystawiane spektakle.- Ja jestem tutaj zawiadowcą stacji Koluszki. I najlepszym strażakiem Waldemara Pawlak. Biegam z sikawką, gaszę pożary i pilnuję, żeby pociągi nie zderzyły się – mówi Jan Englert.- Janek jest taki: albo jest dobro, albo zło. I na tym polega jego wartość. Nie złapałem go na jakimkolwiek szachrajstwie, kombinacji – przyznaje Jan Frycz, aktor.Jan Englert od 14 lat jest w drugim związku małżeńskim. Ślub z Beatą Ścibakówną, młodszą o 25 lat byłą studentką aktora, był wówczas prawdziwą sensacją.- To była tajemnica poliszynela, że niby są razem, a może nie są…Że Jan Englert odszedł od rodziny dla młodej aktorki. Oni bardzo nie lubią mówić o prywatności – wspomina Krystyna Pytlakowska, dziennikarka czasopisma „Viva".Aktorska para niezbyt często uczestniczy w życiu publicznym. Małżeństwo koncentruje się raczej na wychowywaniu córki. 10-letnia Helena jest oczkiem w głowie ojca.Dyrektor Englert nie ma właściwie czasu na życie prywatne. Jedyną rozrywką są turnieje tenisowe, podczas których forma 67-letniego aktora wciąż zaskakuje. - On leje największych cwaniaczków modnie uczesanych. A swoich rówieśników to już nawet nie chcę mówić. Jest zwierzęciem tenisowym. Ma dziesięciokrotnie większa odporność na ból niż my. I potrafi mieć żelazne nerwy – mówi Marcin Daniec, satyryk.Aktor nie może narzekać na brak propozycji. Ostatnio gra razem, ze swoją żoną w spektaklu Przygoda u Krystyny Jandy. Zaangażowanie go do tej roli nie było jednak proste.- Musiałam dwa lata czekać, bo jego lojalność w stosunku do Teatru Narodowego była tak daleko posunięta, że nawet nie mogłam rozmawiać na temat tego projektu w godzinach pracy. Musiałam się umawiać jak skończy urzędowanie, a później czekać, aż będzie miał urlop w Teatrze Narodowym, żeby móc się u nas zająć tą pracą – mówi Krystyna Janda, aktorka.