- Na pierwszy rzut oka wydaje się, że biznes umarł. Sklepy pozamykane, a ludzie mieszkający w sąsiedztwie odetchnęli z ulgą. - Jak przyjechała policja z Sanepidem i zamknęli sklep to tak jest po dzień dzisiejszy - mówi Robert Jarmuł, mieszkaniec Wrocławia. Sądząc jednak po tym, co można zobaczyć w niektórych sklepach za sklepowymi kratami - biznes nie zamarł zupełnie. - Już po zaplombowaniu wchodzili tu i wychodzili, zawsze z paczuszka, nie pustą - tłumaczy Wojciech Baczyński, sąsiad sklepu z dopalaczami. Dowodem na to, że biznes wciąż funkcjonuje jest m.in. film nakręcony w centrum Poznania. Widać na nim, jak mimo zakazu jeden ze sprzedawców wydaje klientowi zabroniony towar. To nie jedyny przypadek. W całym kraju prób wejścia lub włamania do zaplombowanych sklepów zanotowano prawie 200. Choć dopalacze nie zniknęły całkiem z polskiego rynku to według lekarzy rządowa akcja odniosła sukces. Przed jej rozpoczęciem do szpitali w Polsce, z powodu zatrucia dopalaczami, trafiało dziennie średnio siedem osób, teraz tylko dwie. Więcej na tvn24.pl!