Ewa Karolczak-Wawrzała, mama Pawła, wykłada na uczelni. Wspólnie z mężem wychowała jedynego syna, najlepiej jak umiała. Uzależnienie stwierdzono u niego 6 lat temu. Pani Ewa nigdy nie ukrywała tego faktu przed rodziną czy znajomymi. – Mój syn jest fantastycznym młodym człowiekiem – mówi spokojnie. Po czym dodaje: - Uzależnionym.
Paweł stracił przyjaciół, rozpadło się kilka jego związków. Przez przeszło dwa lata mieszkał poza domem. Rodzice nie wiedzą, dokładnie, co się z mim wtedy działo. Prawdopodobnie mieszkał trochę na squacie w Berlinie, w piwnicach, a kiedy było ciepło: w namiocie. – Potem wracał do domu i wymagał, żeby mu pomóc. A ja mu mówiłam, że nie może wymagać. W pewnym momencie powiedzieliśmy mu, że już razem nie możemy mieszkać. Będziemy mogli, owszem, ale dopiero po terapii. Daliśmy mu wybór: albo pakujesz plecak i radzisz sobie sam, albo idziesz do ośrodka i leczysz się. On wybrał: radzić sobie sam. Osoba uzależniona musi ponosić konsekwencje swoich czynów – mówi spokojnie pani Ewa.
Jej syn był na sześciu, nieskutecznych odwykach, w ośrodkach w całej Polsce. Z niektórych go wyrzucano, z innych odchodził sam. W przerwach między odwykami tułał się, lub usiłował wracać do rodziców. – Był taki czas, że przez cały rok nie mieliśmy z nim żadnego kontaktu z wyjątkiem telefonów z szantażami. „Jak możecie jechać na urlop, skoro ja nie mam co jeść”: mówił. Nie ulegaliśmy. Przed 3 tygodniami przyszedł do nas i okazało się, że tym razem to już nie jest kolejna próba wymuszenia, ale szukanie pomocy. Syn jest w kolejnym ośrodku – mówi pani Ewa. Rodzice zawsze wspierali syna. Kiedy pierwszy raz wrócił z odwyku, zapragnął miksować rap. Matka i ojciec momentalnie wyposażyli dla niego studio nagraniowe. – Wierzyłam, że to mu zastąpi używki. Wytrzymał 4 miesiące i popłynął. Nie tłumaczył się. On nigdy się nie tłumaczy. Zabrał manatki i poszedł – opowiada kobieta.
Mimo rozpoczętej przed pięcioma laty walki z dopalaczami, ich dostępność tylko rośnie. Uzależnia się od nich coraz więcej osób. Głównie młodych.
Do redakcji UWAGI! przyszedł mail z linkiem do filmiku, jaki nagrali młodzi ludzie. Widać na nim zachowanie ich kolegi, który zażył dopalacze. Chłopak zupełnie nie kontroluje swojego zachowania, obnaża się. – Wachlarz zachowań po dopalaczach jest niemal nieograniczony – komentuje Ewa Karolczak-Wawrzała.
Podobnie, jak ich dostępność. Ofertę „dopalacza, jakiego jeszcze nie było”, za 50 zł, z dowozem do klienta, znaleźliśmy w sieci. Nasz reporter dzwoni pod wskazany numer. – Jak mi wyślesz dokładny adres esemesem, dojadę w ciągu pół godziny – zapewnia dealer.
Rzeczywiście, bardzo szybko się pojawia. Nie ukrywamy, że spotkał się z dziennikarzem. Mimo to zaczyna rozmowę: - Wszystko jest dla ludzi. Ludzie brali, biorą, będą brać – mówi lekko.
- Ale można się od tego przekręcić – zauważa reporter.
- Tak samo po wódce -ripostuje.
- Żyjesz z tego?
- Nie do końca. Mam wykształcenie wyższe, jestem informatykiem, programistą. Robię to hobbystycznie. Sprzedaję rzeczy dobrej jakości, które nie są wymieszane z jakimś trującym gównem. Bardzo długo to brałem i żyję. Piłem, brałem narkotyki od 10 lat. A mam 26. Takie są realia – mówi.
- Będziesz miał dzieci? – pyta go reporter. - Będę.
- Pozwolisz im brać kryształy? Palić marihuanę? - Z własnego doświadczenia im wytłumaczę, jak to wygląda.
- Nie masz wyrzutów sumienia, jak to sprzedajesz? - Nie mam – mówi twardo mężczyzna.
Ewa Karolczak - Wawrzała jest po terapii. Od kilku lat prowadzi też grupę wsparcia dla rodziców , których dzieci również są uzależnione od środków psychoaktywnych. Przychodzą tu m.in. rodzice, których dziecko się powiesiło. Pani Ewa twierdzi, że sama jest przygotowana na wszystko. – Z mężem niejednokrotnie rozmawialiśmy o tym, co może się zdarzyć. Mamy tego pełną i bolesną świadomość tego. I mamy nadzieję, że to się nigdy nie zdarzy – mówi kobieta.