We wsi Panoszów w województwie opolskim od kilku lat pod oknami domów wyrzucane są martwe świnie z pobliskiej fermy. Mieszkańcom cały czas towarzyszy smród, boją się epidemii. Potwierdzają, że od lat do dołów wrzuca się dziesiątki świń. Na dowód tego, kilka dni przed przyjazdem ekipy UWAGI!, jeden z mieszkańców kamerą w telefonie zarejestrował wysypisko zwłok. Właścicielem fermy jest były wojewoda opolski Kazimierz D. Jego firma to jeden z większych zakładów pracy w okolicy. Mieszkańcy boją się protestować. - Zebrałam 40 podpisów od mieszkańców okolicznych bloków – mówi Halina Gierynewicz. – Ci, co nie pracują, podpisali. - Tych, co pracują straszą, że będą zwolnieni, a nam grożą, że wyłączą wodę – dodaje Zenobia Zając. Listę z petycją mieszkańcy chcieli dostarczyć do wydziałów ochrony środowiska w powiatowym Lublińcu i w Częstochowie. Dostali odpowiedź, że sprawą powinien zająć się wójt gminy Ciasna. Nie zajął się. Po wielu skargach mieszkańców, do wsi przyjechał w końcu inspektor z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska z Częstochowy. - Nie widziałem dotąd wysypiska, wcześniej się tym nie zajmowałem – po co? – powiedział. Kontrola w końcu się odbyła. Kontrolerzy przyszli, popatrzyli i poszli sobie, nie rozkopując dołu. Zadzwoniliśmy więc do jego przełożonego - kierownika delegatury Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Częstochowie. - Nie mamy kompetencji do sprawdzania sposobów postępowania z padłymi zwierzętami – powiedział Włodzimierz Karcz z delegatury Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Częstochowie. – Od tego jest nadzór weterynaryjny. Powiatowy weterynarz był zdziwiony naszym zainteresowaniem rozkładającymi się pod domami ludzi zwłokami świń. - Ferma to nie perfumeria – śmierdziało, śmierdzi i będzie śmierdzieć – powiedział Wiesław Walizko, powiatowy weterynarz z Lublińca. – Nie wiem, jak u pana, ale u nas nawet ludzi zakopuje się pod ziemią. Mamy ich utylizować? Słowa powiatowego lekarza zbulwersowały Głównego Lekarz Weterynarii. - Jego wypowiedź jest skandaliczna - powiedział Krzysztof Jażdżewski, Główny Lekarz Weterynarii. - To sprawa dla prokuratora. Nie wykonano podstawowych czynności – powinno się zarządzić wykopanie dołu. Po naszej interwencji coś się jednak ruszyło. Komisja z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska po inspekcji nałożyła 1,5 tys. zł kary na kierownictwo fermy. Przeczytaj także:Śmierdząca sprawa w ZgierzuŚmierdzący zakładŻelatynowy król oskarżonyCuchnąca prawda ---strona---