Zwrócił uwagę policjantom. Na komisariacie usłyszał, że jest „stary i głupi.”

TVN UWAGA! 4633952
TVN UWAGA! 263797
Pan Jerzy zwrócił policjantom uwagę na źle zaparkowany przez nich radiowóz. Skończyło się zarzutem łamania prawa, trzygodzinnym pobytem na komisariacie i zasłabnięciem. Czy tej sytuacji można było uniknąć?

„Niechronieni uczestnicy ruchu drogowego”

Tego dnia na ulicach Krakowa policja prowadziła akcję „niechronieni uczestnicy ruchu drogowego”. Jej celem było min. zwrócenie uwagi na pieszych, przechodzących przez ulice w niedozwolonych miejscach.

- Szedłem do sklepu po zakupy, z dala zobaczyłem policyjny radiowóz zaparkowany na trawniku. Obok stał mężczyzna i rozmawiał z policjantami. Chciałem zwrócić im uwagę, żeby przeparkowali radiowóz, bo stojąc tam niszczyli trawnik – relacjonuje pan Jerzy Śliwa.

Mężczyzna poprosił o przeparkowanie radiowozu, funkcjonariusze zarzucili mu, że przeszedł przez jezdnię w niedozwolonym miejscu. Chcieli ukarać go mandatem.

Pan Jerzy nie miał przy sobie dokumentów, odmówił również podania swojego nazwiska, bo wbrew temu co twierdzili, uważał, że przeszedł przez jezdnię w dozwolonym miejscu. Jego zdaniem policjanci chcieli go ukarać, ponieważ zwrócił im uwagę.

- Nie wylegitymowałem się, bo mijaliśmy się w ocenie, czy ich zachowanie jest zgodne z prawem. Nie mieli prawa mnie zatrzymywać ani legitymować. Powiedziałem, że odchodzę, oni powiedzieli, że użyją siły. Gdyby byli rozsądni poszliby ze mną do położonego nieopodal bloku, gdzie mieszkam. Nie mieliby problemu, żeby potwierdzić moją tożsamość – dodaje pan Jerzy.

„Zachowuje się pan jak szczyl z osiedla”

Pan Jerzy został przewieziony na komisariat policji. Tam pod swoim adresem miał usłyszeć niewybredne żarty i komentarze. Funkcjonariusze mieli porównać jego zachowanie do „osiedlowego szczyla”. W jego kierunku miału paść też słowa „stary, a głupi”.

Rzecznik prasowy krakowskiej policji nie ma pewności, czy takie słowa funkcjonariuszy były przekroczeniem granic uprawnień funkcjonariuszy.

- Policjanci porównali jego zachowanie do „osiedlowego szczyla”. Czy to było znieważenie, będziemy wyjaśniać w postępowaniu. W tej chwili nie mogę tego ocenić – mówi mł. insp. Sebastian Gleń.

Na komisariacie, zgonie z poleceniem policjantów, pan Jerzy podał oficerowi dyżurnemu wszystkie dane. Liczył na szybkie zakończenie tej absurdalnej według niego sytuacji. Kazano mu jednak czekać. Po trzech godzinach, ok. godziny 21:00 zasłabł. Wezwano pogotowie ratunkowe. Zaczął się kolejny etap drwin i żartów pod jego adresem. Kpili już nie tylko policjanci, ale i ratownicy.

Pan Jerzy usłyszał, że na pewno udaje. Po chwili grożono mu lekarstwem z pieprzem, sugerując użycie policyjnego gazu. Na zarejestrowanym przez niego nagraniu słychać też, jak jeden z ratowników intonuje piosenkę „Nie płacz, kiedy odjadę”.

To jeszcze nie koniec. W drodze do szpitala z telefonu jednego z sanitariuszy popłynęła pieśń pogrzebowa.

- Jak zaczęło się to nagranie, to początkowo myślałem, że tam jest kaplica i trwa pożegnanie. Ale nagle dźwięk się urwał, więc celowo ktoś to włączył i wyłączył. Nie rozumiem, po co oni to robili. Jakby trafił tam ktoś o słabych nerwach, to różnie mogło się to skończyć – mówi pan Jerzy Śliwa.

Co na to kierownictwo krakowskiego pogotowia ratunkowego?

- Melodia pogrzebowa nie była włączona z premedytacją. To był dzwonek telefonu komórkowego jednego członka zespołu. Nie mógł odebrać telefonu, bo był zajęty obowiązkami – mówi Joanna Sieradzka, rzeczniczka krakowskiego pogotowia ratunkowego i dodaje: Pacjentowi została udzielona profesjonalna pomoc. Jeden z naszych pracowników zachował się niekulturalnie, w sposób nielicujący z zawodem ratownika. Przyznał, że nie powinien się tak zachowywać. W imieniu krakowskiego pogotowia ratunkowego chcę przeprosić pacjenta za niekulturalnego zachowanie jednego z naszych pracowników.

Czy monitoring wyjaśni sprawę?

Porównany do „osiedlowego szczyla” pan Jerzy Śliwa, na co dzień współpracuje z sędziami, prokuratorami i policjantami. Jest mediatorem sądowym i wykładowcą. Zajmuje się prawami człowieka - współpracował m. in. z Krajową Szkołą Sądownictwa i Prokuratury.

- Jestem świadomym człowiekiem. Jestem absolwentem Szkoły Helsińskiej, wykładowcą na kilku uczelniach i znam się na tym, bo współpracuję z policjantami. Chcę jasno powiedzieć, że nie mam nic do policjantów, zdaję sobie sprawę, że pełnią odpowiedzialną funkcje i są inteligentnymi ludźmi. Uważam jednak, że służba musi sobie radzić z takimi patologiami – mówi pan Jerzy.

Policja zamierza ukarać pana Jerzego za przechodzenie w niedozwolonym miejscu oraz odmowę podania swoich danych.

- Wszystko wyjaśni postępowanie, ale jeśli ten mężczyzna popełnił wykroczenie, to musiał zostać wylegitymowany. Jeśli nie podał danych, reszta była już konsekwencją tej postawy – mówi mł. insp. Sebastian Gleń.

Pan Jerzy złożył oficjalną skargę na działania policji oraz ratowników z pogotowia ratunkowego. Chce, aby całą sprawę zbadał sąd.

- Nie pozwolę sobie na to, żeby policjanci robili sobie ze mnie worek treningowy. Oni ponoszą odpowiedzialność za swoje działania, tak jak każdy inny obywatel- kończy.

Tuż obok miejsca spotkania pana Jerzego z policjantami znajduje się stacja paliw z kamerami monitoringu. Niestety odmówiono nam zapoznania się z nagraniem, które zabezpieczyła policja. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że na nagraniu nie widać pana Jerzego przechodzącego w niedozwolonym miejscu.

podziel się:

Pozostałe wiadomości