Zjazdy, objazdy, zmiana ruchu wprowadzona przez remonty dróg kierowcy nie mają lekko. Zjazd na Warszawę z katowickiej autostrady jest oznaczony licznymi drogowskazami, ale kiedy dojedziemy do samego zjazdu – nie ma nawet najmniejszych śladów, że to droga do stolicy. - Brak numerów dróg, konkretnych zjazdów nie ma nic. Jeżdżę Tirem po całej Europie, tam jest zupełnie inaczej, tam się jeździ jak łyżką po stole – mówi wieloletni kierowca. W Gliwicach niejednokrotnie łatwiej jest dojechać do prywatnej firmy, która ma doskonałe znaki informacyjne niż dotrzeć do autostrady A4. Co prawda w mieście jest kilka znaków zjazdu z autostrady, ale jest już znacznie gorzej z wjazdem na A4. - Autostradę oddano dopiero w tamtym roku i zmieniała się również instrukcja oznakowania drogowego, dlatego czekaliśmy na ostatnie poprawki i dopiero teraz zleciliśmy wprowadzenie zmian. Projekt już jest gotowy i zostanie wdrożony – wyjaśnia Martyna Bubik zastępca dyrektora Zarządu Dróg Miejskich w Gliwicach. Skąd, zatem biorą się trudności poruszania się po polskich drogach według rozstawionych znaków? - Remontujemy trzykilometrowy odcinek drogi są pieniądze z Unii Europejskiej stawiamy znaki i one nie do końca są tożsame ze znakami, które postawiono 20 lat wcześniej, kiedy budowano te drogę. Może stąd biorą się te problemy to chyba taka nasza polska niedbałość – przypuszcza Michał Trocki z redakcji TVN Turbo. Na jednej ze śląskich dróg nasz reporter napotkał na kolejny absurd. Według znaku do Tychów jest 20 kilometrów, ale wydarzyło się coś niesamowitego jadąc do przodu według znaku nasza ekipa cofnęła się o kilometr. Dociekliwie zmierzyliśmy odległość pomiędzy pierwszym znakiem informującym kierowców o dwudziestu kilometrach do Tychów a następną informacją i ku zaskoczeniu w tajemniczy sposób odległość zamiast zmniejszać się – zwiększa o tysiąc metrów. - To były zupełnie inne opracowania robione w zupełnie innym czasie przez dwóch projektantów to były dwa zupełnie inne kontrakty. Jeden projektant założył taka opcję i policzył kilometry do tego miejsca, a drugi projektant założył inna opcję i policzył odległość według innego schematu. Dlatego też te odległości są różne – próbował wyjaśnić Grzegorz Błaszczyk z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad z katowickiego oddzialu. Pan Naczelnik obiecał, że sprawa ta zostanie na pewno wyjaśniona. - Problemy, na które napotykają kierowcy biorą się z tego, że niezależnie od tego, co chcemy zrobić w zakresie polskich dróg napotykamy na nieskoordynowany, niejednolity system drogowy. To są kwestie prawa. W Polsce istnieje 2,5 tysiąca niezależnych Nadzorów Dróg. To są Zarządy Dróg Gminnych, Powiatowych, Wojewódzkich, Generalna Dyrekcja, a także Zarządy Dróg Miejskich. Tych instytucji jest tak dużo, że dochodzi czasem do różnego rodzaju niedociągnięć i pomyłek, które potem skutkują niekomfortową jazdą – mówi Andrzej Maciejewski rzecznik Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. - Są takie aglomeracje słynne wśród kierowców, kiedy jadąc po znakach wraca się do punktu wyjścia, czyli tam gdzie wjechaliśmy do miasta. Myślę, że najwyższy już czas żebyśmy ze znakami na polskich drogach zrobili porządek – apeluje Krzysztof Hołowczyc kierowca rajdowy. - Ciągle jeszcze wiele brakuje nam do standardów zachodnich powinniśmy się wzorować na krajach zachodnich gdzie jadąc spotykamy tablice odpowiednio wcześniej, na odpowiedniej wysokości, dzięki czemu podróżujemy spokojnie i dotrzemy do miejsca, do którego chcemy – dodaje Hołowczyc. Z takimi trudnościami muszą sobie radzić kierowcy nie tylko na Śląsku. Dotrzeć do nowo otwartej autostrady w Strykowie, a potem z niej zjechać to nie lada wyczyn. W tym czasie zapewne wielu urzędników jest na wakacjach. Być może jazda samochodem po fatalnie oznakowanych śląskich drogach uświadomi mi skalę problemu i pozostaje mieć nadzieję, że kierowcy nie stracą nerwów i zdrowia podróżując po Śląsku.