- Powiedział, że pokaże im coś ciekawego. Nie wiadomo, czy już wtedy miał zamiar zgwałcić - mówi Mariusz Sokołowski z Komendy Stołecznej Policji. Czterech kolegów ze szkoły dało namówić się na alkoholową libację z nieznajomym. Sporo wypili. Z domu przenieśli się w opuszczone miejsce. Trzech z nich miało siłę uciec z imprezy, kiedy mężczyzna zaczął być agresywny. W mieszkaniu pozostawili swojego 15-letniego kolegę. Chłopak został pobity i zgwałcony. -Pokrzywdzony i miał liczne obrażenia twarzy i ewidentne ślady duszenia - przyznaje Robert Makowski z Prokuratury Rejonowej w Pruszkowie. Policja szybko zarządziła poszukiwania sprawcy. Został ujęty nad ranem następnego dnia w swoim mieszkaniu. Sławomir T. przyznał się do winy. Wiadomo, że leczył się psychiatrycznie. - Był cztery razy w szpitalu w Tworkach. Kiedy przestawał brać leki, zaraz znów trafiał do szpitala – mówi ojciec Sławomira T. ze łzami w oczach. - Teraz nie brał leków ze dwa tygodnie albo dłużej, bo mówił, że już wszystko jest dobrze. O wcześniejszych, agresywnych wybrykach Sławomira T. mówią mieszkańcy wsi. Boja się. Nie chcą pokazywać twarzy. - Sławek się nie bał i ganiał z siekierą- mówi sprzedawczyni ze sklepu w Płochocinie. Rzucał się nawet na policjantów. Mieszkańcy przyznają, że często pił alkohol, brał też leki psychotropowe. - Jest dziwny, lepiej go nie denerwować - przyznaje młoda dziewczyna, nie chce pokazać twarzy. Marek Kozłowski, komendant Komisariatu Policji w Ożarowie potwierdza, że policja wielokrotnie interweniowała w domu mężczyzny. Głównie były to awantury domowe. Prokuratura dwukrotnie oskarżała go też o uszkodzenie mienia. Sprawy umarzano. Biegli psychiatrzy orzekli, że gwałciciel cierpi na schizofrenię paranoidalną. W takim wypadku sprawca nie podlega karze. Sławomir T., decyzją lekarzy, przebywa obecnie na oddziale zamkniętym szpitala psychiatrycznego w Warszawie. Rodzice zgwałconego chłopca nie chcą rozmawiać o tragedii. Zobacz także:Gwałt na szkolnym biwakuPorwanie i gwałtZabił, upozorował gwałt