Zginął w swoje imieniny

TVN UWAGA! 135279
To miały być pierwsze "dorosłe" imieniny Andrzeja. Chciał je świętować z kolegami w jednym z klubów. Po wyjściu z domu poszedł po kolegę, po drodze odwiedził jeszcze siostrę. Do klubu już nie dotarł…

- Syn starszy do mnie zadzwonił. Powiedział, żebym jechał szybko do szpitala, bo Andrzej tam został zawieziony po tym, jak został porżnięty nożem. Na oddziale ratunkowym zostały dwa worki z jego ubraniem. Podniosłem to do ręki, lała się z tego krew jak woda ze ścierki – mówi Antoni Krzysztofiak, ojciec Andrzeja. Andrzej szedł wraz z dwoma kolegami świętować swoje imienny. Nie zdążyli dojść do klubu. Po drodze zaczepiło ich siedmiu napastników. Próbowali się bronić. - Ja upadłem na ziemie. Skopali mnie. Gdy tylko wstałem, zobaczyłem, że Andrzej bronił się na pasach. Zobaczyłem, że Andrzej jest uderzany czymś w głowę. Podszedłem do niego. Zobaczyłem jak ta osoba, która go uderzyła w głowę kopnęła go jeszcze w głowę, coś wykrzyczała i uciekła. Ja od razu podbiegłem do Andrzeja i zobaczyłem rączkę od noża wystającą z jego głowy. Nie wiedziałem, co się dzieje. Wyciągnąłem po telefon i wezwałem karetkę – opowiada Kacper Samolej, kolega Andrzeja. Zabójcą Andrzeja okazał się 21-letni mieszkaniec Rabki, Dawid M. Wcześniej był skazany za kradzież z włamaniem i posiadanie narkotyków. Dawid fascynował się gangsta-rapem. Na facebook-u wpisywał swoje teksty hiphopowe. - Chciałoby się to wszystko odrzucić, ale nie ma możliwości. Ile razy nie przejeżdżam tam koło rynku, to widzę te znicze, które się palą. Zresztą nie tylko te znicze. W domu co się nie weźmie do ręki, to widzi się Andrzeja. To jest nie do opowiedzenia. I z tego powodu nie życzyłbym tego bólu nawet matce tego mordercy - mówi Antoni Krzysztofiak, ojciec Andrzeja. Aby zaprotestować przeciwko bezsensownej agresji, klub Andrzeja rozegrał mecz hokeja pod hasłem ”Stop przemocy”. Zawodnicy i trenerzy uczcili również w ten sposób pamięć swojego kolegi.

podziel się:

Pozostałe wiadomości