Postrzelony to Kamil W. Mężczyzna o własnych siłach doczołgał się do komisariatu policji w Maszewie. - Miał ranę twarzy, krwawiła. Widoczna była przestrzelina obu policzków. Bardzo niewyraźnie oświadczył, że został postrzelony przez Roberta Ł. – powiedział nadkom. Wiesław Ziemba z Komendy Powiatowej Policji w Goleniowie. Strzelanina była efektem zazdrości o 17-letnią Dorotę. Jeszcze pół roku temu żołnierz i ona byli parą. Zaczęli spotykać się, kiedy dziewczyna miała 15 lat, a. Robert 24. Matka odradzała synowi ten związek. Dorota porzuciła Roberta, gdy poznała Kamila. Żołnierz nie chciał się z tym pogodzić. - Dorota była dla niego wszystkim – wspomina Bożena Łozowska, matka Roberta Ł. Robert chciał, by dziewczyna do niego wróciła. Matka żołnierza wie, że syn nachodził dom byłej dziewczyny i pisał do niej listy. Zwierzył się matce, że go napadnięto, pobito i podpalono na nim ubranie. Twierdził, że zrobił to Kamil i rodzina dziewczyny. - Wjechali w jakiś las, worek na głowę mu wsadzili i podpalili – opowiada matka. Robert, kiedyś świetny uczeń, był spokojny i uczynny. Od rozstania z Dorotą stał się milczący i drażliwy. W domu dochodziło do spięć. - To były pojedyncze interwencje na prośbę matki. Ona dzwoniła, że jest agresywny – wyjaśnia nadkom. Wiesław Ziemba. Robert służył w jednostce dwa lata. Nikogo nie zainteresowały zmiany w jego zachowaniu. Pomimo że narastały wobec niego wątpliwości, nikt nie skierował go na powtórne badania psychologiczne. Robert był badany tylko raz, przed wcieleniem do służby. Żołnierz Robert Ł jest teraz w areszcie. Nie przyznaje się do winy. Postawiono mu zarzut usiłowania zabójstwa i nielegalnego posiadania broni. Zobacz także:Komandosi dorabiają