Jedną z dawnych fabryk w Żarach przerobiono na kilkadziesiąt mieszkań. Lokale sprzedawały się bardzo dobrze, deweloper wydawał się wiarygodny i obiecywał szybkie ukończenie inwestycji. W pewnym momencie jednak, gdy już wszystko zostało sprzedane, kontakt z nim się urwał, a z placu budowy wyjechały wszystkie ekipy.
Kupili mieszkania, ale wciąż nie mogą w nich mieszkać
- Jesteśmy wykończeni emocjonalnie i jeżeli chodzi o finanse, to też to jest ciężkie do dźwignięcia - mówi pani Justyna.
- Każdy kolejny miesiąc wiąże się z kolejnymi kosztami, a na dobrą sprawę nie wiemy, jak długo to będzie jeszcze trwało – dodaje pan Gerard.
Pani Justyna i pan Gerard, po wielu latach spędzonych za granicą, do rodzinnych Żar wrócili z myślą, że zamieszkają w nowym, wymarzonym mieszkaniu. Podpisali akt notarialny, jednak deweloper kilkanaście razy nie wywiązał się z obiecanego terminu ukończenia inwestycji. Małżeństwo musi więc od trzech lat spłacać kredyt hipoteczny, a dodatkowo ponosić koszty wynajmowanego mieszkania.
- Zabrał nam całą radość, że mamy tam zamieszkać. Zbliżając się do budowy, czuję w środku niepokój - mówi pani Justyna.
Mieszkania w inwestycji kupił też pan Roman.
- Dla mnie sytuacja jest beznadziejna. Mimo że sfinansowałem budowę swoich mieszkań, to dalej ich nie mam - mówi mężczyzna.
Sytuacja jest tym gorsza, że niektórzy z nabywców skorzystali z możliwości, którą dał im deweloper i na własną rękę wykończyli swoje mieszkania z nadzieją, że zaoszczędzą trochę czasu i wprowadzą się do nich szybciej.
- Ale w środku są rzeczy, które nie są zrobione przez dewelopera, czyli skrzynki prądowe, kontakty - pokazuje pan Roman.
Budowa w Żarach stoi w miejscu
Nabywcy nie rozumieją, dlaczego tak naprawdę budowa od ponad roku stoi w miejscu. Z ich kont została do przelania ostatnia transza za budowę, która pokryłaby z nawiązką prace wykończeniowe. Aby oddać budowę, trzeba jedynie zainstalować skrzynki elektryczne i lampy oraz wykonać drobne, kilkudniowe poprawki na niektórych instalacjach.
- Nie ma żadnego kontaktu z deweloperem. Nie idzie się dodzwonić, jak się pojawi na budowie, to i tak unika rozmowy, ucieka, żeby w ogóle nie rozmawiać. Ciężko jest od niego wyciągnąć jakąkolwiek informacje – mówi pan Krystian.
- Formalnego kontaktu nie ma żadnego; ani mailowego, ani telefonicznego, ani bezpośredniego - zaznacza pan Roman.
- Najprawdopodobniej gra na zwłokę, chce nas zmęczyć, żebyśmy zrezygnowali z mieszkań - uważa pani Urszula.
- Jak dwa, trzy tygodnie temu rozmawiałem z panem…, to powiedział, że będzie chciał negocjować ceny, a jak nie, to, żeby zwrócili mieszkania. Chce wyciągnąć jak najwięcej - mówi pan Krystian.
Czy to jest więc prawdziwy powód do przeciągania budowy?
Z deweloperem próbowaliśmy się wielokrotnie kontaktować telefonicznie oraz mailowo. Jedyni dwaj pracownicy, którzy pozostali na placu budowy, mają zakaz udzielania informacji. Pojechaliśmy więc do oficjalnego biura dewelopera, do Warszawy, pół tysiąca kilometrów od Żar.
Do biura dewelopera wpuścił nas portier. W pewnym momencie mężczyzna, który przedstawił się jako właściciel budynku, zaatakował naszą ekipę i przerwał nam na moment rozmowę z dyrektorem sprzedaży. Kilka razy dopytywaliśmy o Piotra Sz., ale nikt nie był w stanie nam powiedzieć, gdzie jest i dlaczego nie kończy budowy.
Inwestycja w Warszawie
Pan Maciej to kolejny niezadowolony klient Piotra Sz. Jednak nie z Żar, a z Warszawy, gdzie deweloper wcześniej budował osiedle i gdzie również nie kończył budowy. Dopiero determinacja nabywców i nagłośnienie sprawy w mediach spowodowało, że przekazał lokale do zamieszkania.
- Wcześniej pojawiło się oświadczenie, że jak się chce, to można odstąpić od umowy, a może nawet je odkupią – mówi pan Maciej. I dodaje: - Ja płaciłem 8 tys. zł za metr kwadratowy, a dzisiaj mieszkania stoją po 14 tys. zł.
Podobne pisma deweloper powysyłał również do niektórych nabywców z Żar. Namawia w nich do renegocjacji lub odstąpienia od umowy. Mieszkania, które w Żarach zostały kupione cztery lata temu za około 5 tysięcy złotych, teraz mogą kosztować nawet 9 tysięcy za metr kwadratowy. Łatwo więc policzyć, że sprzedając jeszcze raz to samo, można zarobić dużo więcej. Zapytaliśmy, o to prawnika specjalizującego się w nieruchomościach.
Dopiero po naszej wizycie deweloper wysłał do nas maila, w którym zadeklarował, że ukończy budowę w ciągu trzech miesięcy. Tak jak wcześniej, przyznał że stracił płynność finansową przez zjawiska, które przekroczyły granice normalnego ryzyka inwestycyjnego. W kolejnej wiadomości napisał, że faktycznie sugerowano odstąpienie od umowy, aby otworzyć przestrzeń do dialogu i ewentualnych indywidualnych rozwiązań.
- Na rynku, gdzie ceny rosną dosyć szybko, będzie pokusa do tego, żeby wywierać presję na ludzi, żeby rezygnowali i odstępowali od umów, bo to umożliwi sprzedaż po wyższych cenach – mówi dr Piotr Semeniuk z kancelarii prawnej.
- Uniknąć problemów można wybierając dużego i doświadczonego dewelopera. Po drugie, patrząc, na sposób finansowania inwestycji. Takie inwestycje, które są realizowane ze środków własnych dewelopera lub z kredytu, zawsze są bezpieczniejsze niż jak są finansowane z wpłat nabywców – radzi dr Piotr Semeniuk.
Warto też negocjować z deweloperami terminy ukończenia inwestycji oraz kary umowne z tego wynikające.
Autor: wg
Reporter: Marcin Jakóbczyk