Zagłodzony na śmierć

Nikt nie zauważył, że w porządnym domu we Wrocławiu trwa powolna agonia chorego na porażenie mózgowe chłopca. Rodzice nie umieli zapewnić mu opieki. Zmarł z głodu. Ani w szkole, ani w ośrodku pomocy społecznej, ani w przychodni nikt nie potrafi wyjaśnić, dlaczego nie zainteresowano się jego losem.

W lutym 2004 r. do szpitala pediatrycznego we Wrocławiu przewieziony został 14-letni chłopiec. Był w agonii. - Był skrajnie odwodniony i wyziębiony – mówi Wanda Poradowska – Leszke, dyrektorka Dolnośląskiego Centrum Pediatrycznego we Wrocławiu. – Zgon nastąpił po dwóch godzinach mimo intensywnego leczenia. Biegli jednoznacznie orzekli, że przyczyną śmierci Krzysia było wygłodzenie. Prokuratura nie chciała nagłaśniać sprawy. Stała się znana dopiero teraz, gdy media opisały historię cierpiącego na porażenie mózgowe chłopca. Krzyś był całkowicie zależny od pomocy swoich rodziców. Sam nie był w stanie wykonać najprostszych czynności. Prokuratura zarzuciła rodzicom, że zaniedbywali Krzysia, dawali mu za mało pożywienia i nie poddawali opiece lekarskiej. Od kilkunastu lat rodzina było objęta opieką pomocy społecznej. Co kilka miesięcy, regularnie odwiedzała ją pracownica MOPS-u. Nie zauważyła jednak niczego niepokojącego. - Dziecko było czyste, podawano mu leki – mówi Danuta Zawilla, dyrektorka Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej we Wrocławiu. – Pracownik widział, jak matka karmiła dziecko. Nie miał w tym momencie powodów, by podejmować jakiekolwiek dodatkowe działania. Chory na padaczkę chłopiec powinien być pod stałą opieką pobliskiej przychodni. Jednak jej dyrekcja nie potrafi podać dziś informacji, jak zmieniał się stan zdrowia Krzysia i dlaczego nie zauważono, że jest wygłodzony. - W dokumentach dotyczących historii choroby pacjenta są ślady wizyt – mówi Piotr Owczarek, prezes zarządu NZOZ Zawidowie. – Nie potrafię natomiast powiedzieć, czy do nas on przychodził. Przeglądaliśmy karty i pod względem merytorycznym nie ma tam nic do zarzucenia. Również szkoła nie zajmowała się losem Krzysia. Chłopiec nigdy się nie uczył, bo w roku, w którym miał rozpocząć naukę, rodzice przeprowadzili się i jego akta zaginęły. - Było zaniedbanie szkoły, że w momencie zmiany miejsca zamieszkania nie przekazała dziecka do drugiej szkoły – mówi Alina Sadecka, obecna dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 98 we Wrocławiu. – Nie wiem, dlaczego to dziecko zaginęło. Choć prokurator oskarżył rodziców Krzysia, to w odrębnym postępowaniu zbada także, czy doszło do zaniedbań ze strony ośrodka pomocy społecznej. Również kurator sprawdza, jak to możliwe, że szkoła przez tyle lat nie upomniała się o Krzysia. Podczas śledztwa rodzice Krzysia przyznali, że nie potrafili należycie zaopiekować się synkiem, choć, ich zdaniem, robili wszystko, co mogli zrobić. Ojciec chłopca pracuje na półtora etatu w hucie, dzieckiem zajmowała się matka chora na Parkinsona. Dziś ich życie zamieniło się w koszmar. - Mama Krzysia kompletnie się załamała – mówi Marek Szutka, sąsiad. – W ogóle nie wychodzi z domu. Czasem widziałem, jak schodziła po list, cała się trzęsła. Choroba dziecka moim zdaniem wymagała większej pomocy z zewnątrz. Ich to chyba przerastało. Przeczytaj także:Śmierć z braku zainteresowaniaSkazana na śmierć przez zaniedbanieZagłodzone dzieckoZamarzł pod płotem---strona---

podziel się:

Pozostałe wiadomości