Zaginiona

80-letnia kobieta, cierpiąca na zaniki pamięci, wyszła ze szpitala dla psychicznie chorych w Krakowie. Nikt z jego pracowników nie potrafi wyjaśnić, jak mogła nagle zniknąć. Rodzina zaginionej ma żal do policji, że zbagatelizowała sprawę.

Zofia Kowalówka trafiła do krakowskiego szpitala dla nerwowo i psychicznie chorych po tym, jak jej rodzina zauważyła, że zaczyna niewyraźnie mówić, ma coraz większe kłopoty z pamięcią. W szpitalu zdiagnozowano udar, którego konsekwencją była psychoza. Jej stan jednego dnia się poprawiał, następnego pogarszał. Co pewien czas pakowała swoje rzeczy i szykowała się do powrotu do domu. Lekarze umieścili ją na specjalnym zamkniętym oddziale, by uniemożliwić jej samowolne wyjście ze szpitala. - Przyszłam we wtorek do szpitala i poprosiłam, żeby zaprowadzono mnie do babci – mówi Gabriela Kowalówka, wnuczka zaginionej. – Nie było jej na sali, szukałyśmy z pielęgniarkami po pokojach, na zewnątrz budynku. Nigdzie jej nie było. Władze szpitala nie potrafią wytłumaczyć zaginięcia chorej. Ordynatorka oddziału psychogeriatrycznego mówi tylko, że najwyraźniej doszło do fatalnego w skutkach zbiegu okoliczności - otwarte były drzwi pomieszczenia, w którym przebywała pani Zofia, tak na korytarz, jak do ogrodu. - Mamy poczucie, że zrobiliśmy błąd – mówi Krystyna Łudzik, ordynatorka oddziału psychogeriatrycznego szpitala im. Babińskiego w Krakowie. – Dlatego codziennie jej szukamy, robimy, co w naszej mocy. Choć zasada w podobnych przypadkach u nas jest taka, że zawiadamia się policję i na tym się kończy. Rodzina zaginionej ma jednak także pretensje do policji. Nikt z policjantów nie poprosił choćby o zdjęcie babci – wnuczka sama zaniosła je na komendę. Dopiero po telefonach dziennikarzy policjanci przejrzeli pozostawione w szpitalu osobiste rzeczy staruszki w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby ich zaprowadzić na ślad zaginionej. - Nie było żadnego psa w szpitalu, a przecież był szlafrok, łóżko – mówi Gabriela Kowalówka, wnuczka zaginionej. – Można było chociaż znaleźć jakiś trop. Rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie mł. insp. Dariusz Nowak odpowiada, że policyjny przewodnik tropiących psów uznał, że w tej sprawie nie ma możliwości użycia psa. Jednak dwa dni po zaginięciu policjanci, dowiedziawszy się o zainteresowaniu mediów, uznali, że użycie psa tropiącego nie jest wcale bezcelowe i zaproponowali je rodzinie. - Czasem jest tak, że jak zaginie staruszka, która ma 80 lat, nie wszyscy się o nią martwią, bo uważają, że i tak wkrótce umrze – mówi Gabriela Kowalówka. – I nie zdają sobie sprawy, jak dla nas to ważne, że nam jej bardzo brakuje Rozczarowana postawą policji wnuczka pani Zofii postanowiła sama szukać babci - prosi o pomoc taksówkarzy i media. Gdyby ktokolwiek z Państwa widział starszą siwą kobietę, około 160 cm wzrostu, ubraną w granatowy sweter i granatowe dresowe spodnie, proszony jest o kontakt z policją.

podziel się:

Pozostałe wiadomości