Później sam próbował popełnić samobójstwo. W liście pożegnalnym miał napisać, że chciał w ten sposób ulżyć ciężko chorej żonie w cierpieniu. 83-letnia pani Hanna ciężko chorowała. Opiekował się nią 85-letni mąż. Gdy trafiła do warszawskiego szpitala, odwiedzał ją każdego dnia. Sąsiedzi ciepło o nich mówią. To było zgodne i przykładne małżeństwo. - Pani Hania chodziła z mężem nawet do biblioteki. Pan Marek pomagał nosić jej książki. To świadczy jak bardzo ją szanował i o nią dbał – mówi jedna z sąsiadek.- Widać było, że się bardzo szanują i kochają. Mówił, że jest taki stary, że nie wie jak to przetrwać. To są takie chwile, w których trudno znosić cierpienie – dodaje druga sąsiadka.Kilka dni temu mężczyzna przyszedł do szpitala jak każdego innego dnia.- Siedział przy łóżku żony. W pewnym momencie wyciągnął brzytwę i zranił kobietę. Kobieta nie przeżyła. Chwilę później chciał skrzywdzić w ten sposób siebie samego – wyjaśnia Anna Kędzierzawska z Komendy Stołecznej Policji. W liście pożegnalnym pan Marek wyjaśniał, że chciał ulżyć żonie w cierpieniu. Taka miała być jej wola.- To nie było impulsywne. To było przygotowane działanie. Widocznie ciągle są takie wielkie miłości – twierdzi dr Ryszard Szaniawski, prezes Fundacji Hospicjum Onkologicznego w Warszawie.- To jest inna miłość niż 20-latków. Tu jest ogromne przywiązanie i wspólna historia życiowa. Do końca jesteśmy razem, chcemy ten świat opuścić razem – dodaje Alicja Sadowska, psycholog.85 –letni mężczyzna przeżył, ale jest w ciężkim stanie. We wtorek wybudził się ze śpiączki.