Zabił z powodu kobiety

TVN UWAGA! 3628066
TVN UWAGA! 138174
W biały dzień w środku miasta pracownik jednego z biur ochrony sześć razy strzelił do właściciela autokomisu, a potem zabił siebie.

Mariusz S. przed południem przyjechał do autokomisu w Wągrowcu (Wielkopolska) porozmawiać z jego właścicielem Marianem M. Ten sam poprosił pracowników o opuszczenie pomieszczenia. Potem dobiegły z niego odgłosy strzałów. Policjanci otoczyli budynek, a gdy wkroczyli do środka znaleźli zwłoki obu mężczyzn. Policja ustaliła, że Mariusz S. najpierw zabił Mariana M., potem popełnił samobójstwo. - Był kochanym bratem, nikomu nic złego nie zrobił – mówi Paweł Schroter, brat Mariusza. – Z nikim nie miał żadnych zatargów, co się przecież zdarza innym ochroniarzom. 36-letni Marian M. osierocił żonę i 12-letniego syna. Znajomi mówią, że był otwartym na ludzi, ciepłym człowiekiem, który chętnie pomagał innym. Dlaczego więc doszło do takiej tragedii – tym bardziej, że obaj mężczyźni wcześniej się nie znali? - Miasto huczało od plotek – mówi Paweł Dykban, dziennikarz. – Jedni mówili, że Mariusz S. to napakowany, nieopanowany steryd, inni, że to spokojny, normalny mężczyzna. 31-letni Mariusz S. w firmie ochroniarskiej pracował od siedmiu lat, od dziewięciu miał pozwolenie na broń. Nikt się na niego nie skarżył. W przeddzień tragedii odebrał broń i pojechał do pracy, był spokojny. Do Mariusza S. pojechał rozmawiać o swojej narzeczonej. - Byli chyba z 10 lat razem, on poza nią świata nie widział – mówi znajomy Mariusza S. 28-letnia Agata zeznała w śledztwie, że od pewnego czasu nie mieszkała z Mariuszem S., spotykała się natomiast z Marianem M. Do prokuratury dotarł właśnie list Mariusza S. wysłany przed popełnieniem zbrodni. Treść listu jest tajna, ale wiadomo, że jednoznacznie potwierdza, iż motyw jego działania był osobisty.

podziel się:

Pozostałe wiadomości