Około południa sąsiadka usłyszała kłótnie ojca z córką. Kilkadziesiąt minut później oboje już nie żyli. - Policjanci znaleźli ciało 51 letniego mężczyzny leżące na chodniku – mówi Zbigniew Paszkiewicz z Komendy Miejskiej Policji w Poznaniu. – W mieszkaniu natomiast dokonali makabrycznego odkrycia. Zwłoki kobiety i dziecka znajdowały się w łazience. 51 letni Zenon K. zadał swojej córce kilkanaście ciosów ostrym narzędziem. Potem sam odebrał sobie życie. Niespełna rocznego chłopczyka, wnuka Zenona K., z urazami głowy nie udało się uratować. - Najczęściej kłócili się o pieniądze – mówi sąsiadka. – O to, że córka nie dokłada się do czynszu. - Ona często wybiegała na klatkę i wzywała pomocy – wspomina Ewelina Jóźwiak, sąsiadka. – Nie wtrącaliśmy się, to były tylko kłótnie. Nie dochodziło do rękoczynów. Inna sąsiadka twierdzi jednak, że dziewczyna była bita. Rodzinę wspierały pracownice socjalne. Mężczyzna pił alkohol i leczył się psychiatrycznie. W maju opuścił szpital. - Wszystko było dobrze – mówi Magdalena Popłońska - Kowalska z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Poznaniu. – Pracownik socjalny nawiązał kontakt z lekarzem, u którego Zenon K. się leczył w Poradni Zdrowia Psychicznego. Pan Zenon nie wykazywał żadnych objawów niepokojących. - Kiedy pytaliśmy jego córki, Anny, czy wszystko jest w domu w porządku, mówiła, że jest świetnie - dodaje Magdalena Popłońska – Kowalska. – Mówiła, że ojciec się leczy, że ona już niczego się nie obawia, że już jest dobrze. Tymczasem Zenon K. już wcześniej groził swojej rodzinie. W czasie, kiedy przebywał w szpitalu, w prokuraturze toczyło się postępowanie w związku z jego wcześniejszymi groźbami. Mężczyzna sam zgłosił się na leczenie i dlatego dobrowolnie mógł opuścić szpital psychiatryczny. Lekarz nie widział przeciwwskazań, by pacjent wrócił do domu. Tak stanowi prawo - mówią prokuratorzy, którzy teraz rozstrzygają śmierć trzech osób. Zobacz także:Dlaczego zabił?Zabił dla odszkodowaniaZabił matkę ---strona---