- To jest paczka, którą odebraliśmy po śmierci Kuby – mówi ojciec chłopaka, wyjmując z pudełka kask. I dodaje: - To było krótko po jego śmierci, albo nawet w tym samym dniu. Nie mógł się doczekać tej paczki.
- To jest to, czego Kubie zabrało. Gdyby go miał, być może udałoby mu się samemu opowiedzieć - mówi Kamil Caban, ojciec Kuby.
15-letni Kuba zginął w wypadku na hulajnodze
Świecie, województwo kujawsko-pomorskie. 15-letni Kuba razem z kolegą poszli przejechać się hulajnogą po opuszczonej drodze serwisowej. Chłopcy nagle stracili równowagę. Kuba upadł na ziemię, uderzając głową o asfalt. Stracił przytomność. Na miejsce wezwano helikopter ratunkowy.
- Przyszedł z kolegą, posiedzieli chwilę i poszli na dwór. Kubuś się cofnął na chwilę do domu i uprzedziłam go: „Kuba, tylko, żebyś mi nie brał hulajnogi”. Odpowiedział, że jej nie weźmie – opowiada Iza Caban, mama Kuby. I dodaje: - Nie wiem, dlaczego tak powiedziałam, coś mnie tknęło.
Kobieta dodaje, że 15 minut później dostała telefon z informacją, że Kuba miał wypadek.
- Widziałam, w jakim jest stanie. Był cały we krwi, miał roztrzaskaną głowę. Nie pozwolili mi podejść, więc tylko spytałam, w jakim jest stanie. Powiedzieli, że w ciężkim i widziałam jak zaczynają go intubować – wspomina pani Iza.
„Tata, ja wiem, będę uważał”
- Uzbierał sobie pieniądze i kupił hulajnogę. Ja mu wielokrotnie powtarzałem, jakie tragiczne w skutkach mogą być wypadki na hulajnogach. Widziałem wiele takich przypadków ze względu na swoją pracę – mówi pan Kamil, ratownik medyczny.
- Odpowiadał mi: „Tata, ja wiem, będę uważał, nie musisz mi mówić”. Dziesiątki razy mówiłem mu, żeby nosił kask. Mówiłem mu, że jak coś mu się stanie, to mi pęknie serce – dodaje mężczyzna.
„Nie dało się go nie lubić”
Razem z ojcem Kuby odwiedzamy szkołę, do której chodził.
- Chciał zostać mechanikiem, rozpoczął już nawet praktyki. Mówił, że dobrze czuje się w tym zawodzie, lubił majsterkować. Miał iść od nowego roku na mechanikę – mówi łamiącym się głosem pan Kamil.
- Tu w szkole miał wielu kolegów, z którymi się spotykał też po lekcjach. Myślę, że miał szczęśliwe dzieciństwo, które i ja starałem się mu zapewnić, i żona, i koledzy – opowiada tata chłopca.
- Szalony, ale wesoły. No miał takie momenty, żeby poszaleć, lubił adrenalinę– mówi pani Iza.
- To był bardzo wesoły chłopak. Nie dało się go nie lubić – mówią przyjaciele Kuby.
- Cieszę się, że jego koledzy podzielili się ze mną filmami Kuby, które mają. Dzięki temu poznałem go od innej bardziej rozrywkowej, wyluzowanej strony. W domu był grzeczny do bólu. A widzę, że z kolegami puszczał wodze fantazji – dodaje pan Kamil.
Kuby nie udało się uratować
- Stan był taki ciężki, że od razu został zakwalifikowany do operacji neurochirurgicznej. Trafił na blok i właśnie tam otworzyli czaszkę, żeby odbarczyć obrzęk mózgu. No i już nie zamknęli jej, bo się nie dało. Taki masywny miał obrzęk, mocno potłuczony mózg – opowiada pan Kamil.
- Te siedem dni, jak leżał w szpitalu, to lekarze nas poinstruowali, że mimo że jest uśpiony, to wszystko słyszy – dodaje ojciec chłopca.
- Mówiłam mu, że ma walczyć, nie poddawać się – mówi pani Iza.
- Jak dowiedziałem się od taty, że mój brat może nie przeżyć, to aż mi się zrobiło czarno przed oczami – przyznaje Krystian, brat Kuby.
- Dostałam telefon od Kamila, żebyśmy wsiadali do samochodu i wracali. Od razu pomyślałam, że Kubuś idzie w stronę światła. Całą drogę tylko prosiliśmy Boga, żeby zaczekał na nas i zdążyliśmy – wspomina mama chłopca.
- Naprawdę nie życzę najgorszemu wrogowi takiego czegoś przechodzić, żeby rodzic chował własne dziecko. To jest ból nie do opisania – dodaje pani Iza.
Nastolatki jeżdżą hulajnogami za szybko
W miejscu, gdzie doszło do wypadku, znajomi Kuby zamontowali metalową płytę i krzyż. Składają tu znicze i kwiaty. Wciąż nie mogą otrząsnąć się po tragedii przyjaciela.
- Cały czas dzwoniliśmy, pytaliśmy, jak się ma Kuba. Jego mama napisała tylko, że Kuba od nas odszedł. I wtedy była straszna panika. Ciężko było. Cały czas to latało koło głowy. W ogóle nie dało się spać – opowiada Kacper, przyjaciel Kuby.
- Cały czas mamy wrażenie, że zaraz do nas przyjdzie – dodają jego przyjaciele.
Koledzy Kuby opowiadają, że wśród ich znajomych prawie każdy ma hulajnogę elektryczną, a większość nastolatków rozwija znacznie większe prędkości niż 20 kilometrów na godzinę.
- Żeby zdjąć zabezpieczenie prędkości na hulajnodze, wystarczy kliknąć kilka razy guzik i tyle. Każdy może to sobie sam zrobić. A te nowe hulajnogi jeżdżą nawet stówę – mówią.
Dodają, że wielu ich rówieśników jeździ hulajnogami za szybko.
„Wolałbym zapłacić mandat, ale żeby Kuba żył”
Rodzice Kuby popierają wprowadzenie obowiązku noszenia kasków przez ludzi korzystających z hulajnóg. Według pana Kamila, kary za brak kasków powinny być jak najbardziej dotkliwe.
- Proszę o maksymalne mandaty dla wszystkich tych, którzy nie noszą kasków, dzieciaków zwłaszcza. Ktoś może mówić, że dzieci i nie zasługują na mandat. Ja uważam, że zasługują na to, żeby żyć. Jakbym dostał, 1 500 złotych mandatu, nawet 5 tysięcy, to wolałbym to zapłacić, być zły, hulajnogę rozwalić w pył, ale żeby Kuba żył. Nie ma pieniędzy, które wam oddadzą dziecko – mówi pan Kamil przez łzy.
- Chciałbym, żeby ludzie zmienili myślenie po tym materiale. Kaski w tych czasach to nie są rzeczy, które są ciężkie, niewygodne. To są normalne nakrycia głowy, całkiem estetyczne, które chronią użytkowników czy rowerów, czy hulajnóg – dodaje ojciec Kuby.
Autor: as
Reporter: Bartosz Józefiak