Niewielka wieś na Dolnym Śląsku. Do niedawna mieszkał w niej pan Ryszard - filozof z wykształcenia, z zamiłowania podróżnik. Skromna emerytura nie wystarczała na realizację pasji, postanowił więc wynająć swój dom, a sam zamieszkał w altanie tuż obok. Spokój jego życia skończył się, gdy poznał pewne małżeństwo.
- Dałem ogłoszenie wynajmu. Oni przyjechali samochodem, w którym było sześcioro dzieci i ich dwoje. Wyładowali się z samochodu i weszli do domu, gdzie zabraliśmy się za podpisywanie umowy – opowiada pan Ryszard.
Wynajął mieszkanie rodzinie z sześciorgiem dzieci
Mężczyzna posiada dwie działki - najemcom udostępnił działkę z domem, sam mieszkał w altanie na sąsiedniej posesji. Początkowo wszystko układało się dobrze, jednak kilka miesięcy później, najemcy odłączyli mu prąd. Wtedy zaczęły się problemy.
- Powiedziałem do niego: „Panie Piotrze, nie mam prądu, czy mógłby pan przełączyć bezpieczniki? Albo wejdę do piwnicy i sam przełączę, bo są trochę skomplikowane”. On powiedział, że nie, w żadnym wypadku nie wejdę. Jak podjąłem próbę, to złapał mnie za ramiona, a to silny człowiek, i rzucił mnie na bruk – opowiada pan Ryszard.
Mężczyzna, pozbawiony prądu i ogrzewania, wyjechał na kilka miesięcy. W tym czasie najemcy przestali płacić czynsz, więc mężczyzna wypowiedział im umowę. Po powrocie odkrył, że lokatorzy nie tylko nie opuścili domu, ale zajęli też drugą działkę, sprowadzili konie i ogrodzili teren elektrycznym pastuchem. Gdy mężczyzna próbował wejść na swoją posesję, najemcy wezwali policję, oskarżając go o zakłócanie miru domowego.
- Po przyjeździe policji ten mężczyzna twierdził, że istnieje jakaś umowa, między nim a mną, w której ja wynajmuję im teren na pastwisko dla koni. Ale nie ma takiej umowy – zaznacza pan Ryszard.
- Oświadczyli, że się nie wyprowadzą, ponieważ Ryszard musiałby zapewnić im lokum o podobnym standardzie – oburza się pan Mariusz, przyjaciel pana Ryszarda.
- Tego, że nie płacą za wynajem, w ogóle nie tłumaczą. Oni bardzo dużo kłamią. Jak się z nimi rozmawia, to wiedzą, że kłamią, wiedzą, że ja wiem, że oni kłamią. Ale w niczym im to nie przeszkadza – dodaje pan Mariusz.
Pan Mariusz i jego żona Małgorzata są sąsiadami pana Ryszarda i jego najemców. Po interwencji policji przesunięto elektryczny pastuch, żeby umożliwić właścicielowi korzystanie z jego altany. Wkrótce jednak, oprócz odłączenia prądu, najemcy odcięli także wodę, pozbawiając mężczyznę podstawowych warunków do życia.
- Nie wyobrażam sobie, że można żyć w domu, wiedząc, że 80 metrów dalej ktoś gaśnie z twojego powodu – mówi pani Małgorzata, przyjaciółka pana Ryszarda.
Pan Ryszard zmaga się z depresją
Pan Ryszard musiał wynająć mieszkanie. Przyjaciele od miesięcy bezradnie obserwują, jak utrata domu i źródła dochodu całkowicie go załamały. Mężczyzna zmaga się z depresją.
- Postarzał się jakieś 10 lat, to jest kompletnie nie ten człowiek, co wcześniej – ocenia pan Mariusz.
Przyjaciele, w poczuciu bezradności, poprosili o pomoc redakcję Uwagi! Zaczęli również szukać w internecie informacji o najemcach.
- Przez czas, kiedy poznawałem tych ludzi, byłem w szoku. Zawsze mi się wydawało, że zło wygląda troszeczkę inaczej, a tu się okazało, że właśnie tak wygląda. Jest elokwentne i świetnie manipuluje. Oczy mi się otworzyły w miarę upływu czasu i byłem coraz bardziej zszokowany – przyznaje pan Mariusz.
Zdewastowane domy w Wielkopolsce
Okazało się, że to nie pierwszy dom, który ta rodzina wynajęła i przestała płacić. W 2018 roku zdewastowali oni nieruchomość w powiecie poznańskim. Sąd oszacował straty na 120 tysięcy złotych. Potem przenieśli się pod Gniezno. Rok temu interweniowało tam kilka organizacji prozwierzęcych. Rodzina G. prowadziła na miejscu płatny dom tymczasowy dla zwierząt.
- Wszędzie tam były ogromne ilości psich odchodów. Na poddaszu do belek stropowych przywiązane były smycze, co świadczy, że były tam przywiązane psy – opowiada Danuta Kwiatkowska z TOZ Grupa Interwencyjna Mogilno.
- W jednym z pomieszczeń, na wzór obórki, w dniu interwencji zostały odnalezione truchła psów, w takim stanie, że biegły nie mógł ocenić, ile ich było – dodaje Danuta Kwiatkowska.
Podczas interwencji ustalono, że na posesji przebywało około 30 psów i kilka kotów. Część z nich w skrajnie złym stanie. Piotr G. został wówczas zatrzymany i usłyszał zarzuty znęcania się nad zwierzętami. Niedawno zapadł w jego sprawie wyrok. Został skazany na 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu.
- W sądzie odmówił składania zeznań, wydał tylko oświadczenie. Nie przyznawał się, że znęcał się nad zwierzętami. Obwiniał organizacje, które występowały w tym procesie, że próbują go niesłusznie oskarżyć – opowiada Danuta Kwiatkowska.
Sąd orzekł także zakaz posiadania zwierząt, wyrok nie jest prawomocny. Ustaliliśmy, że to z tamtego zdewastowanego domu spod Gniezna rodzina przeprowadziła się do pana Ryszarda.
Jak najemcy tłumaczą swoje postępowanie?
Pan Ryszard, obawiając się konfrontacji z najemcą, upoważnił naszą dziennikarkę do wejścia na jego posesję, by odebrała jego rzeczy. Piotr G. wyszedł wówczas przed dom.
- On może dochodzić swoich praw na drodze cywilnej w sądzie. Umowa została źle wypowiedziana. I to parę razy przez pełnomocnika zostało podnoszone. Pan Ryszard wypowiedział umowę źle – stwierdził mężczyzna.
Najemcy wezwali też policję.
- Pan Ryszard może złożyć zawiadomienie o przywłaszczeniu przedmiotów, jeżeli rzeczywiście ma pewność, że te przedmioty mogą być w posiadaniu drugiej strony – usłyszała od policjanta dziennikarka Uwagi!
- Nie mamy możliwości, żeby tam wejść. Tę kwestię trzeba załatwić sądownie – stwierdził funkcjonariusz.
Rodzina G. najprawdopodobniej ponownie prowadzi płatny dom tymczasowy dla zwierząt, mimo zarzutów znęcania się nad nimi. Tym razem na posesji pana Ryszarda. Naliczyliśmy tam kilkanaście psów, kotów oraz koni. Piotr G. w internecie zbiera pieniądze na ich utrzymanie, w zamian oferując usługi ezoteryczne.
Działania ośrodka pomocy społecznej
- Dzieci zwykle są głośne, bawią się i wszędzie ich pełno, a tam tych dzieci nie widać. One nie bawią się na podwórku i z tego, co wiemy nie chodzą też do szkoły – mówi pani Małgorzata.
Ze względu na niepokojący sposób funkcjonowania rodziny ośrodek pomocy społecznej powiadomił sąd rodzinny, który obecnie prowadzi postępowanie w sprawie wydania zarządzeń opiekuńczych.
- Zgodnie z ustawą o pomocy społecznej współpracujemy z tą rodziną. Wszystkie działania zostały podjęte, skierowane do odpowiednich organów. Obecnie oczekujemy na decyzję tych organów – mówi Agnieszka Szewczyk, dyrektor Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Dobroszycach.
Pan Ryszard nie ma domu, działki, nie ma też pieniędzy na walkę w sądzie o odzyskanie swojej własności. Jego sprawę przyjęła pro bono jedna z wrocławskich kancelarii.
- Jeżeli udałoby się wykazać, że mamy do czynienia z osobami, które z premedytacją wiedzą, że wynajmując określoną nieruchomość za jakiś czas przestaną płacić i nie będą chciały wyprowadzić się, to tego rodzaju zachowanie także powinno zainteresować organy ścigania – mówi adwokat Wojciech Stebnicki.
- Ci ludzie na swoim koncie mają już takie same akcje – zaznacza pan Ryszard.
- Odnoszę wrażenie, że właściciel nieruchomości wynajmując lokum, staje się człowiekiem bez praw, najemca ma wszystko, a właściciel nie ma nic. Za chwilę może być też posądzony o naruszenie miru domowego. A tak naprawdę ci ludzie nękają Ryszarda od kiedy przyjechali – uważa pan Mariusz.
- To jakieś perfidne prawo. Ktoś wchodzi do mieszkania, stawia nogę i mówi: „Teraz to jest moje”. I nie można nic zrobić - ubolewa pan Ryszard.
Autor: wg
Reporter: Arleta Bolda-Górna