Wszystko da się zapomnieć

TVN UWAGA! 3630527
TVN UWAGA! 137926
Tak o popełnionej przez siebie zbrodni mówi Michał. Miał 17 lat, gdy wykonał egzekucję na rówieśniku, podrzynając mu gardło. Wcześniej razem z nim i dwoma współuczestnikami zabójstwa ćwiczył sporty walki w nieformalnej organizacji.

Poznali się w liceum o profilu wojskowym w Złotoryi - Maciej Witkowski i jego klasowi koledzy Marek i Mateusz. Połączyła ich fascynacja wojskiem, bronią i sportami walki. To z kolei doprowadziło ich do Michała, ucznia tej samej szkoły, który na własną rękę zorganizował szkolenia z samoobrony. Chłopcy pochodzili z normalnych, nie patologicznych rodzin. W styczniu 2007 r. matka Macieja Witkowskiego zgłosiła na policję jego zaginięcie. Trzy miesiące później przypadkowa osoba w odludnym lesie w okolicach Złotoryi znalazła ciało chłopaka. Leżało w wykopanym dole. Macieja skrępowano i poderżnięto mu gardło. Wkrótce policja ustaliła prawdopodobnych sprawców i aresztowała Marka, Mateusza i Michała. Cała trójka przyznała się do udziału w zbrodni, wzajemnie obciążając się odpowiedzialnością. Proces Michała już się zakończył. Sąd prawomocnie skazał go na 25 lat więzienia za zaplanowanie i wykonanie egzekucji. Zdaniem sądu motywem była zazdrość o dziewczynę i chęć dominacji w grupie rówieśników. Michał złożył kasację od prawomocnego wyroku do Sądu Najwyższego. Sprawa dwóch jego kolegów oskarżonych o współudział w zabójstwie od początku toczy się w Sądzie Okręgowym w Legnicy. Michał zgodził się na rozmowę z reporterem UWAGI! Kim jest ten nastoletni zabójca? Pochodzi z normalnej rodziny. Mieszkał w Legnicy. Jego matka pracowała jako operator maszyn, ojciec był ochroniarzem. Nie był prymusem, ale też nigdy nie miał problemów z nauką. Nigdy też nie był notowany przez policję. Z zeznań złożonych w sądzie wynikało, że zarówno Maciej Witkowski, jak jego oprawcy byli członkami zakonu o nazwie Dragon kierowanego przez Michała. To Michał reprezentujący nieznane kierownictwo organizacji miał decydować o wszystkim. Michał przeczy istnieniu tajnej organizacji. Odmawia wyjawienia motywów zbrodni. Współsprawcy zeznali w śledztwie, że Maciej Witkowski miał zginąć, bo spotykał się z dziewczyną Michała i opowiadał innym o tajnej organizacji. Michał o Macieju Witkowski mówi, że go nie lubił, wręcz nie tolerował. W dniu mordu Michał i Maciej razem z Markiem i Mateuszem poszli do lasu. Maciejowi powiedziano, że odbędzie się tam trening. Takie treningi – np. symulowanie ataku uzbrojonego w siekierę człowieka i obronę przed nim – prowadzili już wcześniej. Tym razem Maciej miał odgrywać rolę ofiary. Skrępowali go. Jeden ze współsprawców zeznał, iż wiedział, że to nie trening i że Maciej zostanie zabity. Michał – tak wynika z tych zeznań - sam poderznął gardło Maciejowi. Potem wspólnie z kolegami wrzucił ciało do wykopanego dołu. Michał mówi, że gdyby wtedy choć jeden z obecnych zaprotestował, nie doszłoby do śmierci Macieja. Zapytany, co sądzi o opinii biegłego, który stwierdził, że sprawia mu przyjemność znęcanie się nad innymi, zaprzecza temu. Na więzienie nie narzeka. W listach do rodziny i dziewczyny chwalił się, że wychował sobie w celi lokaja, jednego ze skazanych, który mu usługuje. Na pytanie, czy chciałby coś w swoim życiu zmienić, odpowiada, że nie widzi do tego powodu. Chciałby tylko wymazać z pamięci to, co stało się wtedy w lesie pod Złotoryją. Bo wszystko da się wymazać z pamięci.

podziel się:

Pozostałe wiadomości