Więźniarki z sercem

- Te dzieciaki, tak jak my, mają wyroki. My jednak wyjdziemy z naszych cel za kilka lat. One nie – mówią więźniarki o swoich upośledzonych podopiecznych.

Z powodu braku środków, opieka w domach społecznych zazwyczaj pozostawia wiele do życzenia. Najczęstszym problemem jest brak personelu, który dbałby o niepełnosprawnych pensjonariuszy. - Dziecko w instytucji jest dzieckiem odrzuconym przez osoby najbliższe. Ono szczególnie potrzebuje miłości i poczucia bezpieczeństwa – mówi Wiesława Dudek, dyrektor Domu Pomocy Społecznej Zameczek w Lublińcu. Wiesława Dudek, nie mogąc pogodzić się z trudną sytuacją, zaprosiła do współpracy pięć kobiet przebywających w zakładzie karnym. Więźniarki sześć dni w tygodniu, na sześć godzin dziennie, mogą opuszczać mury więzienia, aby opiekować się chorymi dziećmi. Kobiety przewijają podopiecznych, kąpią, karmią, uczą kontaktu ze światem. Starają się zastąpić im rodziców. - Możemy zrozumieć, że trudno jest wychowywać takie dzieci. Ale nie możemy zrozumieć, dlaczego nikt ich tu nie odwiedza. Nawet w święta – zastanawiają się odbywające karę. Więźniarki twierdzą, że w Domu Pomocy Społecznej, odnalazły miłość, ciepło i uśmiech. - Mamy ze sobą coś wspólnego. Te dzieci, tak jak my, mają wyroki. My jednak kiedyś opuścimy mury więzienia. One natomiast mają dożywotnie wyroki – dodają kobiety. Czytaj jeszcze:Oprawcy własnych dzieciRozmowa z Łukaszem Wojtasikiem z fundacji ”Dzieci Niczyje”, koordynatorem programu ”Dziecko w sieci”Oszukał dzieci z sierocińcaW Polsce są głodujące dzieci! Rodzeństwo spokojny dom znalazło w domu dziecka Kim są opiekunki naszych dzieci? Pracujące dzieci

podziel się:

Pozostałe wiadomości