- Nawet nie możemy marzyć, żeby kupić dla wszystkich odzież zimową. Jesteśmy szczęśliwi, że buty mamy wszyscy. Pracuje tylko mąż. Jest bardzo trudno. Gdy trzeba popłacić rachunki, nie starcza na nic więcej. MOPS jest jedyną instytucją, która jest nam w stanie pomóc - przyznaje Agnieszka Brulewicz, matka dziewięciorga dzieci. Miejskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej w Ciechanowie od 17 lat kieruje Zofia Brzezińska. To właśnie ten ośrodek pomaga rodzinie pani Agnieszce. Wszystkie dary, które trafiające do ośrodka są dokładnie spisywane i wyceniane. Pracownicy mogą powiedzieć, kto i kiedy otrzymał pomoc. W Ciechanowie z pomocy korzysta co ósmy mieszkaniec miasta. Jeszcze kilkanaście lat temu Ośrodek Pomocy Społecznej nie należał do wzorowych. 17 lat temu, po stwierdzeniu rażących nieprawidłowości przy rozdziale środków finansowych i darów, zwolniono ówczesnego dyrektora. - Spotkałam się ze swoimi pracownikami. Widziałam błędy swoich poprzedników. Powiedziałam sobie, że tak pracować nie można. Pomoc społeczna jest to specyficzna instytucja, która ma świecić przykładem uczciwości – mówi Zofia Brzezińska. W przeciwieństwie do innych ośrodków pomocy, ciechanowski MOPS nie koncentruje się tylko na rozdawaniu odzieży i wypłacaniu zasiłków. Osoby będące pod jego opieka dostają też żywność, mogą także uczestniczyć w kursach zawodowych. Pani Zofia od lat współpracuje też noclegownią Markotu, gdzie trafiają bezdomni z Ciechanowa. - Bieda to stan, w którym brakuje na podstawowe rzeczy: zakup chleba dla dzieci, kiedy rodzina nie może sobie poradzić sama. Myślę, że wszystkim warto pomagać – mówi pani Zofia.