O temacie poinformowaliście nas za pomogą #tematdlauwagi. Masz sprawę, którą powinna zająć się redakcji programu Uwaga!? Oznacz nas w poście publicznym w mediach społecznościowym.
Mieszkańcy jednej z kamienic na Ochocie na początku miesiąca zwrócili uwagę, że jeden z sąsiadów od dwóch tygodni nie wychodził z domu. Na klatce schodowej pojawił się nieprzyjemny zapach.
- Słyszałam łomot i walenie w drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam panów policjantów i straż pożarną oraz inne służby. Okazało się, że mężczyzna, który tam mieszkał nie żył. I to nie żył od bardzo dawna. Cytując policjantów, leżał tam ponad dwa tygodnie – mówi jedna z mieszkanek.
- Robactwo rozłaziło się po całej klatce, po schodach – mówi pani Krystyna.
- Do pana [zmarłego – red.] przychodziła bezdomna pani, która mimo taśm zabezpieczających otworzyła drzwi i zostawiła uchylone. W całej kamienicy smród był nie do zniesienia – mówi Alex, mieszkaniec kamienicy.
- Już przy bramie nie dało się wejść na klatkę. Jak zobaczyłam drzwi w takim stanie, to zaczęłam dzwonić do administracji, do dzielnicowego, sanepidu, gdzie tylko mogłam. Dzwoniłam, ale każdy mnie zbywał – mówi jedna z mieszkanek.
Właścicielem lokalu jest miasto. Oznacza to, że tym mieszkaniem zarządza administratorka z ramienia miasta, a nie administrator wspólnoty mieszkaniowej. Ponieważ nikogo z przedstawicieli miasta i policji nie zainteresowało, że drzwi są otwarte, zdesperowani sąsiedzi, sami wzięli spawy w swoje ręce i zakleili je folią.
Przez kilka dni administracja wspólnoty walczyła o to, by przedstawiciele miasta, jako właściciele lokalu, pomogli pozbyć się uciążliwego zapachu i robactwa.
W siódmym dniu udręki mieszkańców pojawiła się firma zajmująca się odkażaniem i dezynfekcją.
- W pierwszej kolejności w takich sytuacjach wchodzi policja, która musi zabezpieczyć ślady. W związku z tym Zarząd Gospodarowania Nieruchomościami musi ściśle współpracować z policją i prokuratorem. Na mocy tej współpracy i decyzji policji, że miasto może zdezynfekować to pomieszczenie, natychmiastowo wysyłana jest ekipa – tłumaczy Karolina Gałecka, rzecznik urzędu miasta.
Policja przesłała nam oświadczenie. Czytamy w nim, że już następnego dnia po odnalezieniu zwłok poinformowano urzędników z administracji, że w porozumieniu z prokuraturą wyrażono zgodę na „przekazanie lokalu”. Rzecznik dzielnicy broni swoich współpracowników twierdząc, że fakty są inne.
- Gdybyśmy wcześniej mogli wykonać te czynności, to na pewno byśmy to zrobili. Klucze do lokalu nie były w posiadaniu administratora, tylko policji. To się wszystko dzieje, maile, telefony, umawiane są poszczególne osoby i firma, która dokonuje czyszczenia – mówi Monika Luthyk, rzecznik Urzędu Dzielnicy Ochota.
W dniu emisji reportażu miasto wciąż nie dysponowało kluczami do mieszkania.