Studenci mogą mówić o wielkim szczęściu. Nikt z 12-osobowej grupy nie ucierpiał. Znaleźli schronienie na stadionie Superdome. Byli tam wszyscy mieszkańcy, którym nie udało się uciec z miasta. - Szansę na ucieczkę przed huraganem mieli tylko ci, którzy mają auto. My nie mieliśmy samochodu i musieliśmy czekać na Kathrinę, jak na wyrok – opowiada Bartek z Wrześni pod Poznaniem. Gdy cyklon uderzył, rodzina Bartka przez ponad 70 godzin nie miała z nim żadnego kontaktu. W końcu przyszedł upragniony sms. Cała grupa Polskich Studentów spędziła na stadionie sześć dni w półmroku, odcięta od świata. Nad gigantycznym, zdesperowanym tłumem nikt nie panował. Nawet wojsko. Oni mieli szczęście, bo pomógł im młody Australijczyk. Umieścił ich w sektorze z chorymi, którymi polscy studenci opiekowali się. Kiedy po sześciu dniach huragan ucichł, jako jedni z pierwszych opuścili stadion. Na zewnątrz zobaczyli martwe miasto. Andżelika spod Radomia po powrocie do Polski, z całą rodziną pojechała do Lichenia. Ta rodzina szczególnie miała za co dziękować Bogu. Siostra Andżeliki – Agnieszka jechała w lipcu londyńskim metrem, w którym doszło do zamachu terrorystycznego. Cudem ocalała. Rodzice dziewczyn w ciągu zaledwie kilku tygodni dwukrotnie przeżywali ten sam, potworny strach o życie dziecka.