Grupa lekarzy z niepublicznych ZOZ-ów podpisywała opiewające na wysokie sumy kontrakty za refundowane z kasy NFZ specjalistyczne zabiegi, których w rzeczywistości nigdy nie wykonywali. Lekarze dane wpisywali do kartotek pacjentów, którzy o niczym nie mieli pojęcia. Pracownicy poszczególnych niepublicznych ZOZ-ów, biorący udział w przestępstwie wymieniali się danymi swoich pacjentów. Ich kartoteki zapełniały się fikcyjnymi zabiegami: w ich świetle zdrowy człowiek stawał się chory. W ten sposób za fikcyjne zabiegi lekarze dostawali pieniądze z NFZ. Dlaczego NFZ nie zareagował, gdy w marcu 2004 r. dostał pierwsze sygnały o przestępstwie? Wyjaśniło się szybko. Po tygodniu zatrzymano kolejne dwie osoby: lekarza i dyrektora Biura Dyrekcji Małopolskiego Oddziału NFZ. Postawiono mu zarzut przyjęcia korzyści majątkowych. W procederze pomagał wspólnik z NFZ, który dbał o to, by nikt nie skontrolował kartotek. W razie jakiegokolwiek przecieku albo wpadki miał zniszczyć twarde dyski komputerów, na których zapisane były wszystkie sfałszowane dane – dowód przestępstwa. O kontrolę – jak się okazało – nie musiał się martwić. Nikomu w NFZ nie przyszła do głowy. Dziennikarze TVN i „Newsweeka” od ponad miesiąca prowadzili śledztwo w krakowskich ZOZ-ach i NFZ. W największej dyskrecji, bo mieli świadomość, że najdrobniejszy błąd, najmniejszy przeciek o śledztwie, który dotrze do nieuczciwych lekarzy, spowoduje, że zostaną zniszczone twarde dyski i wszelki ślad po przestępstwie zaginie. Dlatego pod koniec swojego śledztwa dziennikarze zdecydowali się na ujawnienie jego wyników krakowskiej Prokuraturze Apelacyjnej i ABW. Materiał zgromadzony przez dziennikarzy w dużej mierze przyczynił się do wydania decyzji o aresztowaniu prowodyrów przestępstwa. 27 maja ABW zatrzymała cztery osoby, w tym lekarza, który był organizatorem procederu, i informatyka z NFZ. Dyrektor Małopolskiego Oddziału NFZ na zwołanej dwa dni później konferencji prasowej wygłosił oświadczenie, że nie czuje się odpowiedzialny za podległych mu pracowników. - W związku z tym, że przeprowadzone przez prokuraturę postępowanie dotyczy zarzutów postawionych świadczeniodawcom usług medycznych, NFZ czuje się poszkodowanym w tej sprawie – powiedział dyrektor Rafał Deja. Ministerstwo Zdrowia ma ustawowy obowiązek kontrolować Narodowy Fundusz Zdrowia i nie dopuszczać do defraudowania przez urzędników pieniędzy ze składek. Tymczasem już teraz wiadomo, że podobne afery wypływają w całej Polsce, a zamieszani w nie lekarze są bezkarni. Co więcej, pacjentom odebrano prawo kontrolowania, na co Fundusz wydaje ich pieniądze.