Uwaga na rakotwórcze HCB!

TVN UWAGA! 131453
Tysiące ton jednej z najniebezpieczniejszych substancji świata zostały zrzucone pod płotem gdańskiej spalarni odpadów, sto metrów od Bałtyku. Przedostanie się chemikaliów do ziemi i wody grozi klęską ekologiczną niepotykanych rozmiarów.

Za skandal odpowiadają polscy urzędnicy, którzy wbrew międzynarodowym konwencjom zalegalizowali ewidentne bezprawie. Heksachlorobenzen oraz pestycydy czyli środki ochrony roślin, to substancje których stosowanie od lat jest zakazane międzynarodowymi konwencjami. Trafiły do Polski w zeszłym roku. W ciągu zaledwie kilku miesięcy z Ukrainy do Gdańska przywieziono kilkanaście tysięcy ton tych niebezpiecznych chemikaliów. Ponieważ zakład nie miał możliwości spalenia od razu groźnych substancji , workami zasypano niemal każdą wolną powierzchnię spalarni odpadów niebezpiecznych. - Z Ukrainy przyjechało do nas 6 tysięcy ton pestycydów i 7,5 tony HCB. To były transporty kilkudziesięciu tirów dziennie, raz nawet statek rozładowywaliśmy, mówi Krzysztof Pusz - prezes firmy Port Service. Ukraina od lat boryka się z problemem niebezpiecznych chemikaliów. Dziesiątki tysięcy ton tych groźnych substancji zakopano w lasach, ukryto w starych fortach lub schowano na opuszczonych poligonach. Ponieważ Ukraińcy nie mają odpowiednich spalarni, odpady wywożone są za granicę.- Technologia była taka. Wykopywano dół dziesięć metrów szeroki i 30 metrów długi. I tak składowane były beczki. W beczkach było dwie trzecie odpadów heksachlorobenzenu i jedna trzecia gliny z wierzchu. Zamykało się to plombowało i wywoziło na poligon, mówi Włodimir Stebnicki – szef departamentu sytuacji nadzwyczajnych obwodu Iwano Frankowskiego. Okolice 60 tysięcznego Kalusha, gdzie położone są owe poligony zostały ogłoszone regionem klęski ekologicznej. Rząd Ukrainy na oczyszczenie kraju z HCB oraz pestycydów przeznaczył dziesiątki milionów euro. Wartość polskiej części kontraktu przekroczyła 100 milionów złotych. W Polsce wszystkie zezwolenia załatwiali pracownicy Port Servisu. Według obowiązującej spalarnię koncesji zakład mógł przechowywać w metalowych kontenerach nie więcej niż 5 tysięcy ton odpadu. Metalowe pojemniki wyraźnie widać na zdjęciach zrobionych przez strażaków już 9 lat temu podczas pożaru zakładu. W styczniu tego roku, wbrew koncesji poza kontenerami na hałdzie leżało 12 tysięcy ton chemikaliów. Zakładowi groziło kilka milionów złotych kary. Jednak w ciągu jedenastu dni urzędnicy błyskawicznie zmienili koncesję pozwalając na magazynowanie luzem 13 tysięcy ton odpadów. Spalenie substancji zajmie dwa lata.

podziel się:

Pozostałe wiadomości