Do zbrodni doszło w sobotę w Głuchołazach. Zaczęło się od urodzinowej biesiady u Joanny F. Z mieszkania kobiety wyszli jej syn, jej brat oraz kolega i narzeczona brata. Zaatakowali sąsiada Joanny F. Tadeusza W. i jego kolegę. - Weszli i od razu dostałem w bok – mówi Tadeusz W. – Bezlitośni byli. ”Kosę” mi wprowadzili, udawałem, że nie żyję. Odczekałem chwilę. I patrzę, a na wersalce jeszcze ktoś leży. Kolega Tadeusza W. zginął. Życie stracił również jeden z napastników, który w pewnym momencie próbował powstrzymać swoich towarzyszy. Kiedy zbrodnia wyszła na jaw, policja błyskawicznie rozesłała patrole. Sprawców ujęto w kilka godzin. W trakcie przesłuchania na jaw wyszły nowe fakty. Dzień wcześniej w oddalonym o kilkadziesiąt kilometrów Brzegu brat Joanny F. i jego kolega zamordowali właściciela mieszkania, u którego jeden z nich wynajmował pokój. Wszystko rozegrało się również w trakcie alkoholowej libacji i również bez żadnych wyraźnych powodów. Nikt z sąsiadów nie zareagował na krzyki dochodzące z mieszkania mordowanego staruszka. - To zdarzało się tutaj często – mówi sąsiad zamordowanego. – Człowiek już nie zwracał na to uwagi. Mordercy byli alkoholikami. W pobliskim sklepie kupowali tylko tanie wina i piwo, prawie nigdy żywności. Również ekspedientek to, co się wydarzyło, wcale nie dziwi. - Oni się tłuką między sobą – mówi Alicja Złoto, sprzedawczyni. – To dla nas żadna afera. Tak się po prostu jak każdy nowy rok zaczął – ktoś się powiesił, ktoś umarł. Najprawdopodobniej to dwaj mężczyźni, którzy zamordowali staruszka, byli prowodyrami kolejnej rzezi. Towarzyszący im 15-latek i młoda kobieta prawdopodobnie nie mieli pojęcia, jak skończy się sprzeczka. - Kobieta i chłopak żałowali tego, co się stało – mówi Marek Dyjasz, naczelnik Wydziału Kryminalnego Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu. – Reszta sprawców podeszła do tego na zimno. 15-letni Andrzej urodził się w patologicznej rodzinie, jego matce odebrano prawa rodzicielskie. Narkotyzował się, kradł. Część życia spędził w domu dziecka i w ośrodkach wychowawczych. Przez jakiś czas zajmowała się nim babcia. - Ja od dwóch lat nie wiem, gdzie on jest – mówi babcia chłopca. – Jego rodzina zupełnie się nim nie zajmowała. To zło jest z tej rodziny. On z takimi przejściami był normalnym dzieckiem. Andrzej trzy tygodnie temu uciekł z ośrodka wychowawczego w Kuźni Raciborskiej. Był tam zaledwie pięć dni. Żadna z tych zbrodni nie miała motywu. Zginęły trzy osoby, czwarta ocalała cudem. Podczas przesłuchań okazało się, że prowodyrzy morderstw mieli zamiar ukraść samochód, a kierowcę zabić. Wszystkim sprawcom, łącznie z 15-letnim Andrzejem, grozi dożywocie.W reportażu wykorzystano materiały operacyjne policji.