Kradzież węgla z wagonów jest dla wielu najbiedniejszych rodzin na Górnym Śląsku głównym źródłem utrzymania. Coraz częściej złodziejami zostają dzieci. Nastoletni chłopcy, ale także ci, którzy nie mają nawet dziesięciu lat, wysypują węgiel ze stojących na bocznicach wagonów. Ładują go w foliowe worki i dźwigają na miejsce, z którego potem zabiera je samochód.---obrazek _i/familoki/Familoki1.jpg|prawo|Kradną coraz młodsi--- - Dzieci kradną z biedy, dostają za to drobne pieniądze – mówi funkcjonariusz Straży Ochrony Kolei z Siemianowic Śląskich. – Zarabiają starsi, ci, co stoją wyżej w ”łańcuchu pokarmowym”. Na Dąbrówce Małej jeden z takich zarobił w zeszłym roku sto tysięcy na samych kradzieżach węgla. Dla organizatorów kradzieży dzieci są idealnymi wykonawcami zleceń. Policja i SOK traktują małych złodziei łagodnie. - Zawsze istnieje domniemanie, że robią to z biedy – mówi prof. Jacek Wódz, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego. – I dzieci są stale używane do kradzieży.---obrazek _i/familoki/Familoki2.jpg|prawo|Bezkarny proceder--- Dzielnicowi z najuboższych dzielnic miast Górnego Śląska wiedzą, którzy chłopcy kradną. Mali złodzieje najczęściej mieszkają w ruderach, starych górniczych kamienicach bez piwnic, zwanych familokami. W niektórych siemianowickich familokach nie ma okien. Wielodzietne rodziny gnieżdżą się w małych pokoikach. - To biedne dzielnice, mało kto ma pracę – mówi komisarz Robert Sokołów, naczelnik sekcji kryminalnej w Komendzie Miejskiej Policji w Siemianowicach Śląskich. – Ludzie żyją z zasiłków z MOPS-u. Żeby na cokolwiek wystarczyło, muszą kraść.---obrazek _i/familoki/Familoki4.jpg|prawo|”Syn kradnie na papierosy”--- Reporterka UWAGI! podszyła się pod osobę, która chce kupić kradziony węgiel. Chłopcy z jednego z familoków zaproponowali 625 zł za dwie i pół tony. W rozmowie uczestniczyła ich matka. Przeczytaj także:Dzieci terroryzują uliceWróci i zabije kogośBezkarni młodzi bandyci ”Deal” w Kameleonie