Tresura dzieci

- Dawid musiał robić pompki. Żeby nie dotykał ziemi, miał podłożoną pod głowę poduszeczkę z wbitą igłą. Kiedy przeklinaliśmy, wlewali nam do buzi mydło albo sypali na język pieprz – o tak wymyślnych karach opowiada siedmioro wychowanków rodzinnego domu dziecka z Wrocławia. Opiekunowie znęcali się nad dziećmi przez ponad cztery lata. Sprawa wyszła na jaw dopiero, gdy pobite przez przybranych rodziców dziecko poskarżyło się nauczycielom.

Agnieszka G. i Piotr G. zaczęli prowadzić rodzinny dom dziecka w 2000 r. Agnieszka G. z wykształcenia jest pedagogiem. Piotr G. biologiem. Przeszli wszystkie procedury wymagane do prowadzenia rodzinnego domu dziecka. Dopiero po pewnym czasie wyszło na jaw ich prawdziwe oblicze. - Musieliśmy robić przysiady z taboretem w wyprostowanych rękach. Czasami na tych taboretach kładli deskę do krojenia lub małą deskę do prasowania. Gdy te rzeczy spadały, bili nas. Gdy odrabialiśmy lekcje, musieliśmy klęczeć przy taboretach, na których leżały zeszyty. Kiedy zmęczeni siadaliśmy, ciągnęli nas za uszy i włosy – opowiadają dzieci wychowywane przez małżeństwo G. Prowadzący rodzinny dom dziecka nie radzili sobie z opieką nad wychowankami. Dzieci były karane w niezwykle wymyślny sposób. - Okazało się, że system kar, który został wprowadzony przez opiekunów sprowadzał się do swoistej tresury dzieci – powiedział Leszek Karpinia, rzecznik Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu. Sprawa nie wyszłaby na jaw, gdyby jedno z dzieci nie poskarżyło się nauczycielowi, że opiekunka wraz z przyjacielem dotkliwie je pobili. Dopiero wtedy miejski ośrodek pomocy społecznej zwolnił Agnieszkę G. Szkoła już wcześniej informowała MOPS, że opiekunowie karzą dzieci. - Były to kary, które wydawały nam się nie do przyjęcia. Dziecko nie wyłożyło na blacie kuchennym pudełeczka na śniadanie, to rano tego śniadania do szkoły nie dostało – opowiada Urszula Krasoń ze Szkoły Podstawowej Nr 44 we Wrocławiu. MOPS twierdzi, że po pierwszych sygnałach rozmawiał z Agnieszką G. i podczas dalszych kontroli nic nie wskazywało na to, że w domu dzieje się coś niedobrego. - Te dzieci nie konfabulują. Nie mówią nieprawdy. Psycholog twierdzi, że tak jednoznaczne relacje z zachowań opiekunów wyklucza możliwość, by dzieci się zmówiły – dodaje Leszek Karpinia. Do sądu trafił akt oskarżenia przeciwko małżeństwu G. oraz przyjacielowi Agnieszki G. Całej trójce prokuratura zarzuca wieloletnie znęcanie się nad dziećmi. W opinii prokuratury współwinnym dręczenia dzieci jest Piotr G., były mąż dyrektorki rodzinnego domu dziecka.

podziel się:

Pozostałe wiadomości