Tragedia Ani

TVN UWAGA! 134401
Ania wychowywała się w rodzinie alkoholików, była skrajnie zaniedbana. Trafiła do swoich wujostwa. Tam czekał na nią nowy koszmar.

5-letnia Ania jest dziś w stanie, który lekarze nazywają wegetatywnym – samodzielnie oddycha, trawi pokarm podawany sondą, ale nie ma z nią kontaktu. Rokowania są niepewne – nie wiadomo, czy odzyska świadomość. To skutki ciężkiego pobicia – do szpitala trafiła nieprzytomna, z objawami poważnego urazu mózgu i czaszki, na ciele miała liczne sińce, powyrywane włosy. Jak doszło do pobicia dziecka? Ania od pewnego czasu przebywała u swoich wujostwa. Trafiła do ich domu po tym, jak jej matkę zabrano do izby wytrzeźwień. - Synowa piła – mówi Karolina Szwejda, babcia Ani. – Leżała na ulicy, Ania stała nad nią. Ktoś zadzwonił po policję. Synową zabrano do izby wytrzeźwień, Anię do domu dziecka. Dziewczynka wychowywała się w strasznych warunkach. Sąsiedzi mówią, że w mieszkaniu w zrujnowanej kamienicy nie było szyb w oknach, nie było prądu, bieżącej wody. Kiedy w domu dziecka pojawili się krewni Ani – ciotka i wujek, pielęgniarka i strażnik ochrony kolei – wydawało się, że Ania znajdzie wreszcie dobry dom. - Ania reagowała na nich bardzo żywo – mówi siostra Barbara Kaczmarczyk, kierowniczka Domu Małych Dzieci im. E. Bojanowskiego w Częstochowie. – Czekała na spotkania z nimi. Nawiązała się między nimi więź. Ci państwo byli naprawdę bardzo mili. Kontrolę nad rodziną zastępczą Ani sprawował Powiatowy Ośrodek Pomocy Rodzinie w Myszkowie. Jego pracownice odwiedziły ją w nowym domu raz, nie dostrzegły niczego niepokojącego. Również babcia dziewczynki uważała, że wszystko jest w porządku. - Każdy mówił, że dobrze, że ją wzięli – mówi Karolina Szwejda, babcia Ani. – Jak przychodziła tutaj, miała książeczkę kolorowankę, kredki, kładła się na podłodze i rysowała. Gdy ją pytałam, czy jej dobrze, odpowiadała, że tak. Tylko Oskar, 10-letni brat Ani, który mieszka z babcią, zauważył, że siostra jest w nowym domu traktowana źle – ciotka ją bije. Czy to ona tak skatowała powierzoną jej opiece dziewczynkę? Kobieta tłumaczyła lekarzom w szpitalu, że Ania pośliznęła się w łazience i potłukła, babci Ani powiedziała, że dziewczynka spadła z łóżeczka, a jej matce – że nie wie, co się stało, bo była gdzieś z pielęgniarską wizytą. - Według biegłych obrażenia dziecka nie mogły powstać w okolicznościach podanych przez rodziców zastępczych – mówi Tomasz Ozimek z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie. – Zespół obrażeń i okoliczności sprawy pozwoliły biegłym na stwierdzenie u dziewczynki zespołu dziecka maltretowanego. Ania leży teraz w hospicjum, nadal nie ma z nią kontaktu. Ciotka dziewczynki przebywa na wolności. W tym tygodniu usłyszy zarzut psychicznego i fizycznego znęcania się nad dzieckiem. Grozi jej za to do 10. lat więzienia. Prokuratura stara się ustalić, w jakich okolicznościach dziewczynka została pobita.

podziel się:

Pozostałe wiadomości